„Powojnie”: przywrócić Europie historię (recenzja książki Tony'ego Judta)


T. Judt, Powojnie – historia Europy od roku 1945, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2008.

 

           

Słowa Roberta Schumana – „Europa nie powstanie od razu ani w całości” – wyznaczały długą i krętą drogę powojennej integracji europejskiej. Jako pierwszy jej kres dostrzegł Jaremy Rifkin. Opisany przez niego fenomen „europejskiego marzenia” stanowił wzór dostatniego i bezpiecznego stylu życia. Paradoksalnie wskazana przez Amerykanina wizja jakby zaskoczyła samych Europejczyków. Dlaczego na powstałej w wyniku sześćdziesięciu lat integracji Europie ciąży brak wizji samej siebie i nieumiejętność opowiadania własnej historii? Pytanie to warto mieć w pamięci sięgając po najnowszą książkę Tony’ego Judta.

„Powojnie” przytłacza rozmachem, zaskakuje lekkością stylu i żelazną konsekwencją. Na 965 stronach polskiego tłumaczenia otrzymujemy zapis historii gospodarczej, politycznej i rozbudowany wątek zmian społecznych. Historia integracji europejskiej zarówno w wymiarze zachodnim, do 1989 roku, jak i we wschodnim, przedstawiona zostaje bez uproszczeń i zawsze osadzona jest w kontekście wydarzeń w poszczególnych państwach kontynentu. Mnogość wątków, dbałość o szczegóły i konsekwentność narracji sprawia, że niezwykle ciężko jest powiedzieć o niej cokolwiek nie mówiąc wszystkiego. Prawdziwą wartość książki dostrzec można cofając się w czasie i rozpatrując ją w kontekście postzimnowojennej dyskusji o fenomenie nowej, powojennej Europy. Wówczas okazuje się, że to bodaj pierwsza opowieść o Europie u progu XXI wieku rezygnująca z – choć powabnej, to często zgubnej – perspektywy porównawczej z USA.

Ujawnione z całą mocą w czasie sporu o interwencję w Iraku pęknięcie transatlantyckie po raz pierwszy zostało wskazane przez Roberta Kagana. Powierzchowna i naładowana silnym ładunkiem symbolicznym „Potęga i raj” łatwo – zbyt łatwo – narzuciła ton transatlantyckiej dyskusji i sposobowi rozstrzygania o zmianach zachodzących w samej Europie. Bardziej subtelne i szczegółowe analizy autorstwa Brytyjczyków znalazły się na drugim planie – „Pękanie granic”  (R. Cooper), „Wolny świat”  (T. G. Ash). Ciężko uniknąć wrażenia, że fenomen „europejskiego marzenia” – specyficznie europejski sposób bycia i zbiór stojących za nim wartości, który po raz pierwszy został nazwany i opisany przez Jeremiego Rifkina – w pewien sposób zaskoczył samych Europejczyków.

Choć porównanie Europy z Ameryką umożliwiło wskazanie zaszłych na starym kontynencie zmian, pozwoliło dostrzec różnicę wartości, celów i stylów myślenia, to jednak ustawiło refleksję nad samą Europą w lustrzanym odbiciu Ameryki. Bardziej socjologiczno-fenomenologiczny niż historyczno-filozoficzny ton dyskusji również nie był wygodny dla samych Europejczyków. Rifkin orzekł o europejskiej wyjątkowości, jednak paradoksalnie Europejczycy jakby nie potrafili uzasadnić własnych wyborów, wytłumaczyć dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Co najważniejsze, nie byli w stanie przekazać zbioru trwałych wartości kolejnym pokoleniom, dla których dostatnia i bezpieczna rzeczywistość Europy jest już oczywista. Przekonanie o naturalnym i niewymagającym jakiegokolwiek uzasadnienia charakterze projektu zjednoczonej Europy najbardziej widoczne było w czasie debaty nad preambułą do Traktatu Konstytucyjnego oraz w okresie kolejnym – upadku inicjatywy i próby przezwyciężenia kryzysu. „Europejskie marzenie”, zwieńczające proces pięćdziesięciu lat integracji, zawisło w próżni.

            „Powojnie” wypełnia wskazaną lukę. Wykładający w Nowym Jorku Brytyjczyk żydowskiego pochodzenia nie pozostawia złudzeń. „Dzisiejsza Europa – jak pisze – to feniks powstały z popiołów swej morderczej – samobójczej – przeszłości.” Nic w tej historii nie było ani zaplanowane, ani pewne z wyjątkiem jednego – Europa z całą pewnością nie była „skazana na wielkość”. Judt przypomina nam, że Europa nie powstała na drodze realizacji z góry ustalonego planu, lecz – wracając do przytoczonych już słów Schumana – przez często nieplanowane i bynajmniej nie zawsze oparte na altruizmie „konkretne realizacje”.

            Przesłanie książki jest bardzo jasne. Okres do 1989 roku to czas powojnia, kiedy Europa musiała uporać się sama ze sobą. Co jednak Judt zaznacza z dużą stanowczością, okres kolejny, w tym dzień dzisiejszy, nie będzie dla nas zrozumiały jeśli z pola widzenia utracimy wojnę i skalę wyzwań, jakie po sobie pozostawiła. Jeśli zadaniem okresu powojnia było przywrócenie jedności kontynentu, dziś polega ono na pamięci.

            Tony Judt uświadamia, że zjednoczona Europa nie była oczywistym wyborem. Historia mogła i nadal może potoczyć się inaczej. „Europejskie marzenie” zostaje w ten sposób zakorzenione w historii, powiązane z aspiracjami i wartościami stojącymi za owymi „konkretnymi realizacjami” prowadzącymi od zdobycia Berlina aż do upadku komunizmu i reintegracji kontynentu. Historię tą należy opowiadać wciąż od nowa. Bez niej Unia Europejska pozostanie jedynie pustą formą instytucjonalną, a „europejskie marzenie” niewytłumaczalnym fenomenem socjologicznym. Jak pisze bowiem Judt – o ile tematów jest wiele, historia ta sama.

Wyświetl PDF