„Projekt europejski” potrzebuje opozycji, europejskie partie konserwatywne potrzebują współpracy


Powstanie po wyborach 2010 r. europejskiego sojuszu partii konserwatywnych i eurosceptycznych w zasadniczy sposób zmieniło europejską scenę polityczną. Po raz pierwszy w historii integracji europejskiej pojawił się bowiem podmiot polityczny realnie opozycyjny wobec głównego nurtu „projektu europejskiego”. Fala odrzucenia europejskiego establishmentu wyniosła po wyborach 2014 r. grupę Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR) do pozycji trzeciej siły w Parlamencie Europejskim. Ten sukces rodzi jednak pokusę odwrócenia się od pierwotnego celu sojuszu – budowy alternatywnej ścieżki integracji europejskiej, pokusę konkurowania z partiami zabiegającymi głównie o głosy elektoratu antyestablishmentowego. Klucz do przyszłości eurorealistycznej alternatywy dla Unii Europejskiej spoczywa w rękach Davida Camerona. Jeżeli walcząc o głosy z Partią Niepodległości (UKIP) przejmie jej antyimigranckie i antyeuropejskie hasła, ECR nie będzie niczym więcej niż taktycznym sojuszem prawicowych partii, które z jakichś względów nie mieszczą się w Europejskiej Partii Ludowej (EPP). Natomiast jeżeli Partia Konserwatywna przekona brytyjskich wyborców, że jest możliwa inna Unia Europejska, ECR może się stać biegunem przyciągającym szerokie spektrum partii domagających się zasadniczych reform instytucji europejskich.

Gdy w 2010 r. powstawał sojusz partii konserwatywnych i eurosceptycznych, komentatorzy akcentowali taktyczne przyczyny jego budowy i ogromne rozbieżności między brytyjską Partią Konserwatywną, czeskimi Obywatelskimi Demokratami (ODS) i PiS. Sprawy takie, jak stosunek do obrony tradycyjnej rodziny, a zwłaszcza prawnego statusu par homoseksualnych, do obrony praw wierzących, ale także stopień entuzjazmu wobec wolnego rynku rzeczywiście dzieliły partie tworzące nowy alians polityczny. Różnice te przesłoniły fakt, że powstanie grupy ECR w Parlamencie Europejskim a potem konserwatywno-eurosceptycznej międzynarodówki Sojusz Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (AECR) było fundamentalną zmianą na europejskiej scenie politycznej.

Po raz pierwszy bowiem w dziejach integracji europejskiej powstawała polityczna opozycja wobec głównego nurtu „projektu europejskiego”. Oczywiście istniały wcześniej partie sceptyczne wobec integracji europejskiej i ich porozumienia, ale lokowały się na zewnątrz „projektu europejskiego”: albo całkowicie odrzucając zinstytucjonalizowaną współpracę europejską, albo sprowadzając swoją rolę do sypania piasku w tryby europejskiej machiny, która w swej logice jest niezmienialna. Twórcom „projektu europejskiego” udało się bowiem zdepolityzować proces integracji europejskiej w tym sensie, że właściwie do końca lat 90-tych najważniejsze decyzje podejmowano poza sferą publiczną, sferą komunikacji, dyskusji, czy sporu obywateli i polityków[1]. W ramach takiego procesu decyzyjnego nie było miejsca na opozycję, na artykułowanie odmiennych celów i strategii co do zakresu kompetencji, formy czy wielkości UE, na artykułowanie obaw obywateli. Modus operandi integracji europejskiej był przetarg za zamkniętymi drzwiami z udziałem polityczno-biurokratycznych elit uwolnionych od demokratycznej odpowiedzialności, czy rozliczania ich przez obywateli.

Dlatego też pojawiające się co i rusz od lat 70-tych XX w. ugrupowania antyeuropejskie i eurosceptyczne były przede wszystkim populistycznymi wybuchami niechęci wobec establishmentu. Reprezentowały one prawdziwe emocje sprzeciwu wobec elitarnego i antydemokratycznego „projektu europejskiego”, ale nie były w stanie sformułować politycznej alternatywy, stąd trudno nazwać je rzeczywistą opozycją. Nawet jeżeli uzyskiwały udział we władzy, jak to było w przypadku austriackiej FPÖ, czy holenderskiej Partii Wolności, to albo nie potrafiły odejść od czysto negatywnego programu, albo przyłączały się do polityki głównego nurtu (a wtedy przeżywały kryzys tożsamości i często rozłam).

Decyzja Davida Camerona, by postawić kwestię Europy na agendzie polityki wewnątrz-brytyjskiej i deklaracja, że Konserwatystom jest nie po drodze z głównym nurtem europejskiej prawicy, nawet przy uzyskaniu specjalnego statusu w EPP, oznaczała zerwanie z dotychczasową praktyką załatwiania interesów za zamkniętymi drzwiami. Wyborców miały przekonać nie kolejne ustępstwa wyszarpane Brukseli z gardła, ale możliwość rozstrzygania o projekcie europejskim w ramach wyborów powszechnych.

Jak bowiem zauważa Peter Mair, europejscy politycy uzyskali całkowitą wolność w brukselskich przetargach, dyskutując o reformie instytucji UE w ramach kampanii do Parlamentu Europejskiego, który w tym zakresie nie ma kompetencji i „nie podnosząc tych kwestii, gdy konkurują o głosy w wyborach krajowych, które w tym zakresie mają znaczenie” ze względu na ustawodawcze kompetencje Rady Europejskiej reprezentującej przecież rządy państw[2]

Zważywszy, że „czeski eurorealizm” był ważnym elementem wyborczego apelu ODS już wcześniej, to sojusz Konserwatystów z ODS tworzył warunki do upolitycznienia „projektu europejskiego”, w sensie włączenia wyborców do gry o kształt integracji europejskiej. Po raz pierwszy w jej historii pojawiała się bowiem grupa partii, które nie tylko były gotowe reprezentować obiekcje wyborców wobec decyzji europejskiego establishmentu, ale i tworzyć realne alternatywy polityczne (policies). Doświadczenie tych partii w rządzeniu swoimi krajami nie tylko dodawało wiarygodności ich deklaracjom, ale i pozwalało wierzyć w ich polityczne umiejętności. Konserwatyści i ODS zostali wzmocnieni przez dwie posiadające doświadczenie rządowe, istotne w swoich krajach partie: PiS i łotewską TB-LNNK. Dla tych partii kwestia stworzenia alternatywy dla dotychczasowego „projektu europejskiego” nie była istotna, ale mocno akcentowały one potrzebę zachowania suwerenności państwa.

ECR nie odniósł w Parlamencie Europejskim kadencji 2010-2014 większych sukcesów, na co złożyły się wewnętrzne problemy ODS i PiS, ale też instytucjonalne nieprzystosowanie PE do istnienia opozycji. Niemniej jednak samo trwanie sojuszu partii konserwatywnych i eurosceptycznych sprawiło, że ECR stał się biegunem przyciągającym partie sceptyczne wobec głównego nurtu „projektu europejskiego”, co stało się szczególnie wyraźne po wyborach europejskich 2014 r.

Wielka fala niezadowolenia ze sposobów, w jaki establishment (nie)radzi sobie z kryzysem gospodarczym, przyniosła w eurowyborach 2014 r. zwycięstwo partiom populistycznym – prawicowym i lewicowym – w Wielkiej Brytanii, Grecji, Danii, Francji. Dobre wyniki uzyskały również w Austrii, na Węgrzech, w Holandii, Finlandii i Szwecji[3]. W przypadku większości z nich antyeuropejskość jest po prostu wymiarem antyestablishmentowości, gdyż integracja europejska jest procesem par excellence kierowanym przez elity.

Podstawową emocją, która mobilizuje wyborców tych partii, jest sprzeciw i poczucie bezsilności wobec rządzących, wynikające z ich wyobcowania lub skorumpowania, ale też nieprzejrzystego charakteru współczesnej demokracji. Tam bowiem, gdzie nie ma dominującego ośrodka podejmowania wiążących decyzji publicznych, a krajowy rząd jest nim w coraz mniejszym stopniu, gdzie są one podejmowane w procesie słabo sformalizowanych przetargów różnych organów i szczebli władzy, grup interesów, ekspertów, trudno mówić o odpowiedzialności przed wyborcami. Trudno zachować wyborcom i wpływ na politykę i poczucie takiego wpływu[4]. Unia Europejska, która odbiera rządom kompetencje, narzuca swoje regulacje i nie odpowiada przed żadnymi wyborcami, jest kwintesencją tego, co niepokoi wyborców partii populistycznych.

Krytyka obecnego kształtu UE łączy więc partie populistyczne z partiami konserwatywnymi i eurosceptycznymi, ale dla populistów jest ona tylko narzędziem w walce z establishmentem, natomiast konserwatyści wiedzą, że bez zmian instytucjonalnych na poziomie Unii nie da się efektywnie rządzić ich własnymi krajami. Dla populistów jest to rzecz wtórna, bo perspektywa rządzenia jest w ich optyce odległa.

Mimo to niektóre z partii populistycznych skorzystały z zaproszenia do grupy ECR w Parlamencie Europejskim, co dało jej pozycję trzeciej siły w obecnej kadencji PE. Ten niewątpliwy sukces taktyczny niesie jednak ze sobą poważne niebezpieczeństwo dla strategii eurosceptycznej opozycji. Aby nadal funkcjonować jako biegun przyciągający zwolenników rzeczywistych reform UE, ECR musi zasocjalizować nowe partie członkowskie do wartości, które legły u podstaw Deklaracji Praskiej – podstawy programowej ECR. W przypadku trzech skandynawskich partii, które przystąpiły do ECR po wyborach 2014 r., nie jest oczywiste przywiązanie do minimalnej regulacji rynku, ograniczonego rządu, a przede wszystkim „poszanowania i równego traktowania wszystkich krajów UE, nowych i starych, dużych i małych”[5]. Mobilizują one bowiem swych wyborców nie tylko hasłami antyestablishmentowymi, ale również a może przede wszystkim walką z imigracją (również tą z UE) i ponoszeniem przez podatników bogatszych krajów UE kosztów pomocy krajom biedniejszym. Zważywszy, że i na arenie PE i w niektórych krajach Europy konserwatyści muszą sprostać konkurencji antyeuropejskich populistów, może pojawić się pokusa udziału w licytacji na hasła antyimigranckie, co oczywiście jest nie do przyjęcia dla polskich, czy łotewskich członków ECR/AECR.

Klucz do przyszłości ECR/AECR jako politycznej opozycji wobec „projektu europejskiego” leży więc w rękach brytyjskich Konserwatystów. Jeżeli stając do walki z UKIP będą próbowali przekonać wyborców działaniami wymierzonymi w uczciwie pracujących w Wielkiej Brytanii Polaków, Litwinów, czy Łotyszy, to nie tylko zrażą kluczowe dla projektu ECR/AECR partie z Europy Środkowej, ale i dadzą zielone światło dla licytacji na arenie PE z ugrupowaniami skupionymi wokół Nigela Farage’a. ECR dotąd przyciąga bowiem konsekwentną opozycyjnością wobec dzisiejszej UE, ale nie wobec integracji i wartości europejskich. W antyeuropejskim i antyimigracyjnym radykalizmie UKIP, ale i francuski Front Narodowy, czy FPÖ będą zawsze bardziej wiarygodne[6].

Alternatywą jest budowanie pozycji ECR/AECR jako środka ciężkości, wokół którego grawitują partie mniej lub bardziej sceptyczne wobec obecnego kształtu UE. Współpraca z nimi nie zawsze musi oznaczać członkostwo, choć przykład nowego członka frakcji ECR Richarda Sulika pokazuje, że wzrost politycznego znaczenia kwestii europejskich pozwala tworzyć alianse w dotychczasowych kategoriach mocno nieoczywiste.

Partia Wolność i Solidarność (SaS) Sulika jest partią pryncypialnie liberalną zarówno w kwestiach ekonomicznych, jak i obyczajowych. Będąc częścią szerokiej centroprawicowej koalicji rządzącej w Bratysławie po wyborach 2010 r. zgłaszała nie tylko propozycje zmian podatkowych, czy odbiurokratyzowania gospodarki, ale w swoim programie miała również legalizację związków homoseksualnych i marihuany. SaS na tym tle często wchodziła w konflikty z bardziej konserwatywnymi partiami rządu Ivety Radičovej, ale to nie spory światopoglądowe doprowadziły do jego upadku, ale kwestie europejskie. W październiku 2011 r. SaS odmówiła bowiem poparcia Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego nawet, gdy premier połączyła tę kwestię z wotum zaufania. W poprzedniej kadencji PE deputowani SaS należeli do liberalnej grupy ALDE a i w tym roku Sulik przystąpił do ALDE. Po trzech miesiącach pracy parlamentu odkrył jednak, że „popierają oni federalistyczną koncepcję UE, a ze słowackiego punktu widzenia są przedstawicielami najbardziej entuzjastycznego eurooptymizmu. Z moimi poglądami byłem w tej frakcji osamotniony i we wszystkich istotnych sprawach głosując zgodnie z moimi przekonaniami, głosowałem wbrew rekomendacjom frakcji” – i zgłosił akces do ECR[7].

Węgierski FIDESz jest lustrzanym odbiciem SaS. Liberałowie nawróceni na nieliberalną demokrację, łączący niskie podatki ze strategiczną interwencją państwa w gospodarkę, konserwatywni obyczajowo z silnym akcentem narodowym, jeśli nie nacjonalistycznym. Od zwycięskich wyborów 2010 r. jednym z głównych celów rządu Viktora Orbána jest poszerzenie sfery, w której Budapeszt może podejmować suwerenne decyzje, co nieraz prowadziło do konfliktu z Brukselą i wzajemnych oskarżeń o naruszanie europejskiego prawa i wartości, a z drugiej strony o podwójne standardy wobec słabszych i silniejszych w UE. FIDESz jest więc idealnym partnerem dla partii skupionych w ECR/AECR w dziele tworzenia alternatywy dla dzisiejszej wersji integracji europejskiej[8]. Prawdopodobnie jednak nigdy do ECR/AECR nie przystąpi, gdyż EPP jest dla tej partii jednym z bardziej efektywnych kanałów komunikacji z europejskimi, zwłaszcza niemieckimi politykami.

Podobnie rzecz się ma z eurosceptycznymi (raczej mniejszościowymi) frakcjami słowackiego Ruchu Chrześcijańsko-Demokratycznego (KDH), Litewskich Konserwatystów, czy Chorwackiej Unii Demokratycznej (HDZ). W przypadku wszystkich tych ugrupowań interes narodowy – posiadanie płaszczyzny nieformalnych kontaktów z politykami partii głównego nurtu z Europy Zachodniej – zwyciężać będzie nad bliskością programową, przynajmniej do czasu, gdy w UE dominować będzie w procesie decyzyjnym „metoda Moneta”.

Nie powinno to jednak stać na przeszkodzie współpracy w szczegółowych kwestiach zmierzających do poszerzenia wolności gospodarczej, zmniejszenia obciążeń regulacyjnych i biurokracji, obrony rodziny, walki z nadużyciami systemu opieki społecznej, wzmocnienia współpracy atlantyckiej itd. Warunkiem tej współpracy jest jednak wiarygodna opozycyjność ECR/AECR – tworzenie alternatywy dla obecnej wersji „projektu europejskiego” i unikanie licytacji z partiami populistycznymi.



[1] Zob. P. Mair, Ruling the Void. The Hollowing of Western Democracy, Verso, London 2013, s. 196-197, 232.

[2] Tamże, s. 196.

[3] W Wielkiej Brytanii Partia Niepodległości (UKIP) uzyskała 26,7 proc. głosów, we Francji Front Narodowy 24,9 proc., w Danii Partia Ludowa 26,6 proc., w Austrii FPÖ 19,7 proc., Partia Finów 12,9 proc., Szwedzcy Demokraci 9,4 proc. W Grecji skrajnie lewicowa Syriza dostała 26,6 proc. głosów, faszyzujący Złoty Świt 9,4 proc., a komuniści 6,1 proc. W Irlandii narodowo-komunistyczna Sinn Fein zdobyła 19,5 proc. głosów. Na tym tle partie populistyczne w Europie Środkowej prezentowały się skromnie poza węgierskim Jobbikiem, który zebrał 14,7 proc. głosów. Na Słowacji kiedyś współrządzący nacjonaliści z SNS dostali tylko 3,6 proc. głosów. W Rumunii populistyczna Partia Ludowa Dana Diaconescu zdobyła zaledwie 3,7 proc. głosów, a nacjonaliści z Partii Wielkiej Rumunii 2,7 proc. Bułgarska faszyzująca Ataka, która w poprzednich eurowyborach uzyskała prawie 12 proc. głosów, a w wyborach parlamentarnych regularnie dostaje około 7 proc., tym razem zdobyła niecałe 3 proc.

[4] Por. M. Canavan, Polityka dla ludzi. Populizm jako ideologia demokracji, [w:] Demokracja w obliczu populizmu, Y. Mény, Y. Surel (red.), Oficyna Naukowa, Warszawa 2007, s. 58; Y. Papadopoulos, Populizm, demokracja i współczesny model rządzenia, [w:] tamże, s. 97.

[5] Deklaracja Praska. Zasady grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim, http://ecrgroup.eu/pl/?p=4318.

[6] Po wyborach do PE partie populistyczne próbowały stworzyć dwie frakcje parlamentarne. Nie udało się utworzyć, mimo wcześniejszej współpracy, prawicowo-populistycznej grupy wokół Frontu Narodowego (FN, FPÖ, holenderska Partia Wolności), natomiast Nigelowi Farage’owi udało się skonstruować frakcję Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej, ale już w październiku 2014 r. jej przyszłość stanęła pod znakiem zapytania.

[7] SaS Leader Richard Sulík Leaves ALDE and Applies to Join ECR, http://www.aecr.eu/sas-leader-richard-sulik-leaves-alde-and-applies-to-join-ecr.

[8] Zob. L. Skiba, M. Rapkiewicz, M. Kędzierski (red.), Węgry Orbána – wzór czy przestroga, Instytut Sobieskiego, Warszawa 2014.



Artur Wołek - Politolog, jeden ze współtwórców i ekspertów Ośrodka Myśli Politycznej, wykładowca Akademii Ignatianum w Krakowie. Opublikował m.in. "Słabe państwo" (2012), "Demokracja nieformalna. Konstytucjonalizm i rzeczywiste reguły polityki w Europie Środkowej po 1989 r." (2004), "Zmiana ordynacji wyborczej?" (2004), "Reformatorzy i politycy. Gra o reformę ustrojową roku 1998 widziana oczami jej aktorów" (wspólnie z Jadwigą Emilewicz, trzy wydania). Współautor książek OMP: "Rzeczpospolita 1989-2009. Zwykłe państwo Polaków?" (2009), "Drogi do nowoczesności. Idea modernizacji w polskiej myśli politycznej" (2006), "Bezpłodny sojusz? Polska i Czechy w Unii Europejskiej" (2011).

Wyświetl PDF