Sowietologia polska na uchodźstwie (1945-1989). Główne idee


Tekst ukazał się w książce Polskie wizje i oceny komunizmu po 1939 roku, red. Rafał łatka, Bogdan Szlachta, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2015

 

Ofensywa ideologiczna ruchów totalitarnych w dobie międzywojennej przyciągnęła uwagę przede wszystkim prawników, socjologów i ekonomistów. Przypomnijmy zatem, że prekursorami studiów nad bolszewizmem, faszyzmem i narodowym socjalizmem byli uczeni niewątpliwie zasłużeni dla nauk społecznych, jak: Ludwik Krzywicki, Florian Znaniecki, Marian Zdziechowski, Adam Krzyżanowski, Ludwik Kulczycki, Czesław Znamierowski, Roman Rybarski, Antoni Peretiatkowicz, Adam Heydel, Leopold Caro, Jan Karol Kochanowski, Kazimierz Zakrzewski, Włodzimierz Wakar, Stanisław Kutrzeba, Feliks Młynarski, Wacław Komarnicki, Aleksander Hertz, Sergiusz Hessen, Bolesław Limanowski, Władysław Leopold Jaworski, Konstanty Grzybowski[1].

Sporo myśli z międzywojennej debaty polskich prawników, socjologów i ekonomistów przetrwało jako ważne i nadal godne uwagi. Wymieńmy niektóre z nich: koncepcja „cezaryzmu demokratycznego” Antoniego Peretiatkowicza, teoria „państwa monopolicznego” Romana Rybarskiego, przemyślenia Kazimierza Zakrzewskiego dotyczące „rewolucji antyliberalnej”, Wacława Komarnickiego udane studium systemu sowieckiego jako „ideokratycznej oligarchii”, rozważania o sowieckiej elicie władzy pióra Konstantego Srokowskiego, znakomite analizy Aleksandra Hertza poświęcone „militaryzacji stronnictwa politycznego” albo bilansujące refleksje Stanisława Kutrzeby w jego książce Państwa totalne. Światła-cienie-przyszłość. To były niewątpliwie najważniejsze osiągnięcia. Z tego powodu warto uważnie przestudiować międzywojenną debatę wokół totalitaryzmu i przypomnieć argumentację prekursorów teorii totalitaryzmu, warto wrócić do interpretacji prawników i obserwacji socjologów z tego okresu poświęconych temu fenomenowi. Refleksje polskich uczonych wokół zagadnienia totalizmu przyniosły bowiem szereg wartościowych, godnych przypomnienia ustaleń.

Druga wojna światowa, ze swoimi straszliwymi doświadczeniami ludobójstwa i eksterminacji, stała się punktem wyjścia do bardziej pogłębionej refleksji nad historią nowożytnej Europy, nad naturą ludzką, nad przejawami radykalnej dehumanizacji i bezprecedensowym upadkiem człowieczeństwa. Na to doświadczenie nakładał się wielki dramat Polski, której przyszło wyjść z wojny doświadczając „klęski w zwycięstwie”[2]. Wystarczy tu przypomnieć przenikliwe wypowiedzi intelektualistów polskich: Jerzego Stempowskiego (Zapiski dla zjawy i Listy z Ziemi Berneńskiej), Andrzeja Bobkowskiego (dziennik Szkice piórkiem), Bolesława Micińskiego czy Zofii Nałkowskiej (napisane w roku 1945 Medaliony). Poniekąd przedłużeniem tej dyskusji stały się podejmowane w Polsce w końcu lat 40. interesujące rozważania nad genezą i charakterem hitleryzmu, nad jego miejscem w historii Niemiec i Europy. W kręgu tych poszukiwań wypowiadali się m.in. Leon Halban, ks. Konstanty Michalski i ks. Jan Piwowarczyk – w opanowanym przez komunistów kraju. Oczywiście w zniewolonej Polsce nie zaistniały żadne możliwości wolnych od cenzury i autocenzury rozważań nad fenomenem komunistycznej władzy totalitarnej.

Kształtowanie się polskiej myśli sowietologicznej na uchodźstwie – dotychczas nieukazane badawczo – pozostaje ważkim fenomenem, ale nie zaowocowało powstaniem żadnego ośrodka skupiającego analityków bolszewizmu i systemu sowieckiego. Rolę takiego centrum spełniał tylko w ograniczonej mierze Instytut Bliskiego i Środkowego Wschodu „Reduta”, powstały z zamysłem studiów i wymiany myśli na temat państwa sowieckiego[3]. Ośrodkiem sowietologicznym nie był również Polski Instytut Badania Zagadnień Międzynarodowych, powołany z inicjatywy Augusta Zaleskiego i Tytusa Komarnickiego, a wydający w latach 1946-1948 czasopismo kwartalne „Sprawy Międzynarodowe”[4].

Doniosły niewątpliwie był wkład uczonych, którzy ze swych biografii wynieśli doświadczenie Polski międzywojennej, a karierę akademicką realizowali w Stanach Zjednoczonych. Trzeba tu wspomnieć oczywiście kluczowe nazwiska sowietologii światowej: Adama B. Ulama, Richarda Pipesa i Zbigniewa Brzezińskiego. Ale ich koncepcje należą przede wszystkim do nauki amerykańskiej[5].

Zamysłem niniejszego szkicu – nieco ryzykownym – jest przypomnienie najważniejszych myśli polskiej sowietologii na uchodźstwie. Temat tak szeroki nieuchronnie narzuca pewną arbitralność w wyborze zagadnień, ale jego przeglądowe opracowanie może posłużyć do dalszych studiów. Podjęty tu problem wymagałby z całą pewnością osobnej książki, która kiedyś może powstanie.

 

1. Jan Kucharzewski, Wiktor Sukiennicki, Stanisław Swianiewicz:

    kontynuatorzy sowietoznawstwa II Rzeczypospolitej

 

Kiedy mowa o sowietologii polskiej po II wojnie światowej, uwagę naszą zatrzymać musimy na osobach trzech kontynuatorów przedwojennej polskiej szkoły sowietologicznej w wolnym państwie: Janie Kucharzewskim, Wiktorze Sukiennickim i Stanisławie Swianiewiczu.

Z okupowanej Polski Kucharzewski wydostał się przez Węgry w kwietniu 1940 roku. Przybył do Rzymu, zamierzał osiąść w Szwajcarii (podobnie jak w roku 1914), ale w obliczu klęski Francji, przy świadomości, że Stany Zjednoczone odegrają w toczącej się wojnie wiodącą rolę, podróżując przez Lizbonę przyjechał do Nowego Jorku (lipiec 1940 roku)[6]. W kraju, podczas Powstania Warszawskiego w sierpniu 1944 roku, spłonęły jego niezastąpione materiały archiwalne, ale wojna nie złamała jego odporności duchowej[7].

Obok Bronisława Malinowskiego, Floriana Znanieckiego i Wacława Lednickiego, Kucharzewski należał do założycieli Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce[8]. Ośrodek ten powstał z inicjatywy rządu RP na uchodźstwie i miał siedzibę w Nowym Jorku, a działalność rozpoczął w maju 1942 roku. Historyk został sekretarzem generalnym placówki. Do śmierci, która nastąpiła 5 lipca 1952 roku, Kucharzewski pozostawał czynny jako człowiek nauki, chociaż żadnej nowej pracy już nie stworzył.

Autor Od białego caratu do czerwonego miał świadomość, że jego dzieło nie weszło w światowy obieg intelektualny. Z tą myślą stworzył angielskojęzyczny skrót siedmiu tomów wydanych w kraju w latach 1922-1935[9]. Nie napisał nowego tekstu, ale wyselekcjonował fragmenty występujące na kartach edycji polskiej. The Origins of Modern Russia ukazały się w roku 1948, w momencie kiedy świat wkraczał już jednoznacznie w zimną wojnę. Opracowanie to stało się swoistym podsumowaniem poglądów Kucharzewskiego na temat genezy bolszewizmu. Tom został zaopatrzony w nowy wstęp autora. Pozostaje testamentem intelektualnym polskiego historyka.

Oddając do druku The Origins of Modern Russia, Kucharzewski nie zmienił swego przeświadczenia, iż despotyzm utrwalony na mocy tradycji wielu stuleci generuje radykalny sprzeciw (czyli maksymalizm rewolucyjny) i przekreśla szanse pokojowych reform państwa na drodze konstytucyjnej. Z poczucia bezsilności w konfrontacji z autokratycznym rządem rodził się bunt absolutny, oparty na całkowitej negacji[10]. Tezę o rozstrzygającym znaczeniu rewolucyjnego maksymalizmu przekazał odbiorcom swej pracy jako sąd najważniejszy, stanowiący klucz do zrozumienia historii Rosji i jej drogi od autokracji caratu do ideokratycznego despotyzmu Sowietów.

Jednym z ostatnich pomysłów badawczych Kucharzewskiego była ostatecznie nienapisana rozprawa o dziejach relacji amerykańsko-rosyjskich. Praca ta nosić miała tytuł Rosja i Ameryka. Oskar Halecki wspominał, jak sugestywne wrażenie na historykach amerykańskich w roku 1942 pozostawił publiczny wykład autora The Origins of Modern Russia o poglądach Alexisa de Tocqueville’a, który w latach 40. XIX wieku kreślił profetyczną wizję zmierzchu prymatu Europy na rzecz dwóch nowych supermocarstw globalnych: Rosji i Stanów Zjednoczonych Ameryki[11].

The Origins of Modern Russia weszły w światowy obieg jako wykład koncepcji historycznej kontynuacji rosyjskiego despotyzmu. Słusznie powie Halecki, iż ta teza znalazła żywy oddźwięk na terenie Ameryki[12]. Książkę Kucharzewskiego poprzedził wstępem amerykański historyk i dyplomata Harrison Thomson, a zrecenzował ją Raymond H. Fisher[13]. Spotykała się także z głosami krytyki. Komentarz krytyczny znajdujemy w Pamiętnikach Wacława Lednickiego[14]. Czytać o Rosji z Kucharzewskiego, to znaczy całkowicie sobie wypaczyć perspektywę. A wypaczenie u niego polega na tym, że cała dynamika przekształceń na Zachodzie ujęta jest naiwnie, same cacy, toteż Rosja wychodzi przez kontrast okropnie, co jest zresztą stałym chwytem polskiego nacjonalizmu – tak z kolei pisał Czesław Miłosz w liście do Jerzego Giedroycia z 22 lutego 1975 roku[15]. W liście z 9 grudnia tego roku zaś dowodził: Teza że to carski ustrój tak Rosjan naznaczył jest fałszywa, równie jak druga, że okropni bolszewicy szlachetną Rosję udręczyli, jak u J[ózefa] Mackiewicza. (…) uczepili się w Polsce tego Kucharzewskiego, który ich pociesza, ale też groźny bo to kłamliwa, przy pozorach prawdy, perspektywa[16].

Nie ma wątpliwości, że Kucharzewski ze swymi koncepcjami w istotny sposób wpłynął na myślenie inteligencji polskiej o Rosji, kształtując je w duchu teorii kontynuacji. Znalazło to odzwierciedlenie w tzw. drugim obiegu w kraju. W światowej sowietologii stało się inaczej – prawa autorskie do teorii historycznej kontynuacji przejął Richard Pipes, który niewątpliwie znał poglądy polskiego historyka, ale expressis verbis ich nie przytoczył w swej rozprawie Russia under the Old Regime, której polski przekład Rosja carów jest nam bardziej znany.

Mający znaczący dorobek w dziedzinie problematyki ustrojowo-prawnej ZSRR, profesor Instytutu Naukowo-Badawczego Europy Wschodniej w Wilnie Wiktor Sukiennicki stał się ofiarą deportacji sowieckich na terytoriach zagarniętych na mocy paktu Hitler-Stalin. Z łagru w Krasnojarsku wyszedł pod koniec 1941 roku, na mocy „amnestii” przewidzianej dla Polaków w układzie Sikorski-Majski. Od roku 1942 aż do śmierci w roku 1983 kontynuował pracę naukową. W latach 1944-1948 Sukiennicki wykładał na Polskim Wydziale Prawa Uniwersytetu w Oksfordzie. Należał do współtwórców Instytutu Wschodniego „Reduta” w 1947 roku, jedynej na emigracji placówki typu wschodoznawczego. W latach 1952-1959 pracował jako analityk w redakcji Radia Wolna Europa w Monachium. Jesienią 1959 roku Sukiennicki osiadł na stałe w Stanach Zjednoczonych. Dzięki pomocy Zbigniewa Brzezińskiego rozpoczął w roku 1962 pracę archiwisty w The Hoover Institution on War, Revolution and Peace przy Uniwersytecie Stanforda w Palo Alto w Kalifornii.

Działalność naukową Sukiennicki prowadził na czterech polach. W Polsce Odrodzonej zaznaczył swoją obecność na dwóch z nich: prawa międzynarodowego oraz sowietoznawstwa uprawianego na polu studiów nad ustrojem bolszewickiego państwa. Ukoronował te badania monografią Ewolucja ustroju Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich w świetle oficjalnych publikacji władzy radzieckiej, wydaną w roku 1938 w Wilnie. Podczas II wojny światowej, pracując dla Ministerstwa Prac Kongresowych, zajmował się jako sowietolog dwoma większymi zagadnieniami: inkorporacją ziem wschodnich RP jako ważnym case-test ekspansjonizmu i sowietyzacji oraz eksterminacją ludności polskiej na okupowanych przez ZSRR terytoriach Rzeczypospolitej i zbrodnią katyńską jako przestępstwem przeciw ludzkości[17]. Na uchodźstwie (po 1945 roku) kontynuował studia sowietologiczne, uprawiając je metodą historii idei. W latach 70. podjął studia nad dziejami Europy Wschodniej między rokiem 1914 a 1921 i usiłował ukazać dzieje „rewolucji geopolitycznej”, której Europa wówczas doświadczyła, przechodząc drogę od „obcej dominacji do narodowej niepodległości”. Synteza tego zagadnienia pt. From Foreign Domination to National Independence. East-Central Europe during the First World War ukaże się na rok przed rewolucją geopolityczną, jaką przyniesie Europie rok 1989.

Ale nas – na użytek niniejszych rozważań – interesują wyłącznie prace sowietologiczne Sukiennickiego. Wskazać tu zaś trzeba cykl ważnych wykładów wygłoszonych w Instytucie Bliskiego i Środkowego Wschodu „Reduta” w Londynie w roku 1949. Do najważniejszych z nich zaliczyć trzeba prelekcje: Historia rosyjskich ruchów rewolucyjnych; Społeczno-polityczna doktryna marksizmu-leninizmu-stalinizmu; Partia. Jej rola i znaczenie w ZSRR; Ustrój państwowy ZSRR; Ustrój społeczny ZSRR; Teoria i metody „rewolucji światowej”; Stalin a Polska.

Jak wiadomo Milovan Dżilas książką Nowa klasa wprowadził w roku 1958 to pojęcie do sowietologii światowej. Warto więc zauważyć, iż pojęciem tym operował Sukiennicki w swych wykładach wygłaszanych w „Reducie”, a więc wcześniej.

W roku 1959 Sukiennicki wydał tom studiów pt. Kolumbowy błąd. Szkice z historii, teorii i praktyki sowieckiego <komunizmu> (nakładem „Biblioteki Kultury” Giedroycia). Jako niezmiernie cenne określić należy zamieszczone w londyńskim piśmie „Bellona” trzyczęściowe studium: Przyczyny i początek wojny polsko-sowieckiej 1919-1921, opublikowane w latach 1963-1964. Swoje poglądy na temat tyranii bolszewizmu streścił w broszurze Pół wieku sowieckiej <rewolucji>, wydanej w Londynie w roku 1969. Prace sowietoznawcze Sukiennicki drukował głównie w takich pismach, jak „Central European Affairs”, „Problems of Communism”, „Soviet Survey” oraz „Soviet Society Today”[18]. Po polsku pisał przede wszystkim w „Kulturze” Giedroycia i na łamach „Zeszytów Historycznych”. Opracowywał hasła do Mc Graw-Hill Encyclopedia of Russia and the Soviet Union (wydanej w Nowym Jorku w roku 1961)[19]. Powojenną sowietologię amerykańską oceniał krytycznie, zarzucając jej nadmierny dogmatyzm i bezpodstawną wiarę w możliwość reformy systemu sowieckiego „od wewnątrz”.

W drukowanym w londyńskim „Robotniku” z listopada i grudnia 1957 roku artykule Czterdziestolecie, czyli Kolumbowy błąd Lenina, Sukiennicki pisał: Idealista-mistyk mógłby przypuszczać, że istnieje w historii jakiś psotny duszek, który lubi płatać ludzkości figle. Przed kilkoma wiekami Kolumb był głęboko przekonany, że udało mu się odkryć drogę morską do indyjskich bogactw. W rzeczywistości odkrył nowy kontynent – Amerykę. Przed 40 laty Lenin wierzył, iż dokonał pierwszej w historii ludzkości rewolucji socjalistycznej. W rzeczywistości udało mu się odkryć nowy w historii ludzkości typ ustroju państwowego: niezwykle potężne i w stosunku do jednostki niemal wszechmocne państwo totalitarne: ustrój, który kosztem niesłychanej eksploatacji mas włościańskich i robotniczych jest zdolny do rozbudowy w ogromnym stopniu potęgi ekonomicznej, politycznej i militarnej rządzącej państwem biurokratycznej „elity”. Czterdziestolecie tego odkrycia, może epokowego, ale bynajmniej nie dobroczynnego dla ludzkości, przypada właśnie w bieżącym roku[20].

W krótkim wprowadzeniu do wyboru swych powojennych pism sowietologicznych Kolumbowy błąd, Sukiennicki nie pozostawił wątpliwości, że jest pod silnym wrażeniem „imperiotwórczych” możliwości sowieckiego bolszewizmu. Jeśli jednak ani Lenin, ani po nim Stalin – pisał – w realnej rzeczywistości nie osiągnęli wysuwanego na początku rewolucji celu dojścia do socjalizmu i komunizmu, nie znaczy to by ich kilkudziesięcioletnia praca nie dała konkretnych i realnych rezultatów. Pod ich rządami Rosyjskie Imperium, po przejściu wielu krwawych tragedii, orgii i rzezi, stało się w ostatecznym wyniku jednym z największych i najpotężniejszych mocarstw świata. Pod tym względem sowiecka, czy też ściślej stalinowska, metoda okazała się bardzo skuteczną i owocną. Dlatego też znajduje ona wielu zwolenników i naśladowców (...)[21].

Sukiennicki był przeciwnikiem myślenia ideologicznego, myślenia „stadnego”, by użyć sformułowania Miłosza. Był krytycznym racjonalistą i konsekwentnym zwolennikiem państwa prawnego. Z reguły i poniekąd z zasady ustosunkowuję się raczej podejrzliwie do wszelkich koncepcji mesjanistyczno-mistycznych, wietrząc w nich częstą autoreklamę – pisał Miłoszowi w liście z 12 stycznia 1968 roku. Nie był ideologiem antykomunizmu osadzonego na gruncie ideologii narodowo-katolickiej. Czuł się obywatelem Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale bez nostalgii za „ideą jagiellońską”. Bliski był mu patriotyzm wielonarodowej Rzeczypospolitej, a polskość pojmowana w kategoriach endeckich jawiła się mu jako coś obcego. Jak słusznie podkreślił Czesław Miłosz, Sukiennicki należał do tych nielicznych, którzy zdają sobie doskonale sprawę z odchodzenia Litwy historycznej w przeszłość, [którzy] byli do tej tradycji przywiązani i z uporem temu swojemu przywiązaniu dawali wyraz. W życiu intelektualnym Polski był postacią, której nie doceniono i nie zrozumiano. Prac sowietologicznych Sukiennickiego należycie nie przemyślano. Jako sowietolog zajmuje on ważne miejsce w polskiej myśli prawniczej XX wieku. Był jednym z europejskich prekursorów prac na tym polu.

Powojenna biografia drugiego z czołowych sowietoznawców polskich z wileńskiego Instytutu Naukowo-Badawczego Europy Wschodniej, Stanisława Swianiewicza, wymagałaby osobnej monografii. Jego losy jako więźnia Kozielska i niedoszłej ofiary Katynia pozostają dobrze znane. Uwolniony po pakcie Sikorski-Majski służył rządowi RP na uchodźstwie. Po zakończeniu wojny stał się jako ekonomista jednym z liczących się ekspertów-doradców rządów państw tzw. Trzeciego Świata. W latach 1956-1958 polski sowietolog pracował jako doradca rządu Indonezji z ramienia Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. industrializacji. Wykładał w London School of Economics and Political Science oraz na Uniwersytecie w Manchesterze. Prawie dwadzieścia lat po zakończeniu wojny, w roku 1964 otrzymał katedrę ekonomii politycznej kanadyjskiego Uniwersytetu w Halifax.

Swianiewicz kontynuował przedwojenne badania nad gospodarką sowiecką. Zaowocowały one monografią Forced Labour and Economic Development. An Enquiry into the Experience of Soviet Industralization (1965, wyd. 2 – 1985, wyd. 3 – 1986)[22]. Zdobyła ona światowe uznanie jako jedna z niewielu analiz pracy przymusowej w systemie gospodarczym ZSRR. Zapewniła autorowi międzynarodowe uznanie jako sowietologowi, podczas gdy jego przedwojenne prace drukowane po polsku – na czele z książką Lenin jako ekonomista – pozostały nieznane. Recenzje z Forced Labour and Economic Development ukazały się m.in. w tak znanych czasopismach anglojęzycznych, jak „International Affairs”, „Problems of Communism”, „The Slavonic and East European Review”, „American Historical Review” oraz „New Statesman”, „The Economist”, czy „The Times Literary Suplement”. Swianiewicz należał do najczęściej cytowanych w literaturze zagranicznej uczonych-Polaków.

Problematyce gospodarczego modelu sowieckiego poświęcał polski sowietolog-ekonomista sporo uwagi, drukując m.in. studia: Sowieckie trudności gospodarcze a Polska („Kultura”, 1966), World Economic Growth and the Soviet Challenge („The Review of Politics”, 1968), The Impact of Ideology on Soviet Economic Policy („Canadian Slavonic Papers”, 1969), jak i broszurę Enforced Values (1981). W roku 1973 Swianiewicz przeszedł na emeryturę, w ostatnim ćwierćwieczu długiego życia do spraw sowietoznawstwa już nie powracał[23].

Monografia Swianiewicza o wykorzystaniu pracy przymusowej przyniosła konstatację, iż czynnik ów pełnił bardzo istotną rolę w procesie industrializacji państwa sowieckiego. Nie tylko umocniła ona reputację polskiego sowietologa w światowej opinii naukowej, ale wprowadzała też w krąg aktualnych rozważań namysł nad pytaniami o nieuchronność ceny industrializacji krajów zapóźnionych cywilizacyjnie. Swianiewicz zresztą ujmował swoje studium jako przyczynek do zagadnienia wyboru dróg gospodarczego rozwoju krajów Trzeciego Świata. Myślą przewodnią – pisał z perspektywy czasu – było przeniknąć te obiektywne czynniki społeczne, które spowodowały, że rosyjskie uprzemysłowienie zostało przeprowadzone metodami tak bliskimi niewolnictwa. Analizując przykład rosyjski starałem się znaleźć receptę aby nieuniknione uprzemysłowienie Indii oraz Chin mogło się odbyć bez tego poniżenia ludzkiej godności, które było cechą uprzemysłowienia sowieckiego[24]. W połowie lat 60. był to ważny temat międzynarodowej dyskusji ekonomistów. Wymagał on ilustracji materiałem historycznym. Przykład ekonomiki i industrializacji w ZSRR dobrze temu służył.

W pracach Swianiewicza jego kompetencje jako ekonomisty pozwalały mu stosować metodę analizy polityki gospodarczej państwa, z wykorzystaniem danych statystycznych wytworzonych przez administrację sowiecką, ale krytycznie i z należytym dystansem.

 

2. Czesław Miłosz i Zniewolony umysł

 

Czesław Miłosz nie chciał być sowietologiem ani profesorem nauk politycznych, ani też historykiem idei. Ale za sprawą Zniewolonego umysłu zajął jednak istotne miejsce w polskiej i światowej myśli sowietologicznej. Książka ta była ważnym głosem w do dzisiaj niezakończonym sporze o charakter systemów totalitarnych. Powstawała w realiach szczególnych, w kulminacyjnym momencie «zimnej wojny» – w tym samym czasie, kiedy Orwell ogłosił swój Nineteen Eighty-Four, Hannah Arendt pisała The Origins of Totalitarianism, zaś Raymond Aron ogłaszał swoje L’Opium des intellectuels. Miłosz stawiał problem postaw „intelektualistów w demokracji ludowych”, jak brzmiał przypis autora do tego tekstu[25]. Miało to być studium postaw inteligencji polskiej pod rządami systemu stalinowskiego – Miłosz przedstawiał własną interpretację tych zachowań. Pozostając w obrębie polskich doświadczeń, podejmował próbę wytłumaczenia kapitulacji intelektualistów wobec „Nowej Wiary”. Zniewolony umysł powstawał jako studium o położeniu intelektualistów w warunkach panowania totalitarnej „logokracji”.

Artykułem Ketman, drukowanym w „Kulturze” z lipca-sierpnia 1951 roku, autor zapowiedział późniejszą książkę. W lipcu 1951 roku w języku francuskim poeta ogłosił esej La grande tentation, któremu dodał sugestywny podtytuł: Le drame des intellectuels dans les démocraties populaires[26]. Niektóre eseje, które złożyły się na Zniewolony umysł, były drukowane po francusku na łamach miesięcznika „Preuves”, będącego czołowym pismem Kongresu Wolności Kultury. Esej Murti-Bing publikowany był kilkakrotnie[27]. W znanym piśmie sowietologicznym „Problems of Communism” poeta ogłosił swe refleksje pt. The Intellectual in a People’s Democracy[28]. Ukończony w roku 1952 Zniewolony umysł ukazał się w marcu następnego roku, a w grudniu wyszedł przekład francuski pod tytułem nadanym przez tłumaczkę Jeanne Hersch: La Pensée captive: essai sur les logocraties populaires, z przedmową Karla Jaspersa. Potem przyszły przekłady na inne języki: angielski, niemiecki, hiszpański, szwedzki, włoski. Książka weszła w obieg toczonej przez intelektualistów zachodnich dyskusji nad fenomenem totalitaryzmu.

Miłosz wybrał pozycję chłodnego obserwatora. Opisywał z perspektywy autobiograficznej swoje środowisko i usiłował wniknąć w sposób myślenia zwolenników „Nowej Wiary”, samemu wyzwoliwszy się z niej[29]. Za przedmiot obrał analizę psychologiczną tego środowiska. Nie terror i przemoc, ale zniewolenie duchowe – zniewolenie jednostki ludzkiej „od wewnątrz” – stanowiło istotę totalitaryzmu, który powstaje jako dzieło „Nowej Wiary”. Oto fundamentalna teza Miłosza.

Znajdujemy w Zniewolonym umyśle przede wszystkim studium nad fenomenem „Nowej Wiary”, które wiele zawdzięczało inspiracji, jaką poeta czerpał z pism Stanisława Ignacego Witkiewicza. Znajdujemy także głębokie ujęcie totalitarnego nihilizmu. Nihilizm to urzeczenie ruchem bez żadnego punktu odniesienia poza nim. Rozpoznaje się go po chęci streszczania historii świata na pięćdziesięciu stronicach (...) – pisał Miłosz w jednym ze swych esejów w „Kulturze”[30].

Poeta ukazał różne sposoby racjonalizacji „konieczności historycznej”. Właśnie to doprowadziło go do stworzenia teorii „ketmana”. Koncepcję tę poddał ostrej krytyce Gustaw Herling-Grudziński. Roman Zimand uważał, że koncepcja „ketmana” jest po prostu trochę „sophisticated[31]. Jednak nie wydaje się, aby Miłoszowska teoria racjonalizacji „Nowej Wiary” była tylko konstrukcją stworzoną ex post. Pozostaje ona niewątpliwie czymś więcej.

Co się dokonuje w ludziach, kiedy są pod naciskiem stałej groźby zniszczenia i zarazem kiedy działa na nich sugestia wiary w Dziejową Konieczność, tę konieczność co narzuca się wraz z triumfem rzekomo niezwyciężalnej potęgi – to Miłosz pokazuje w zdumiewającej różnorodności odmian – stwierdził Karl Jaspers po lekturze Zniewolonego umysłu[32]. Wypowiedź ta była jedną z ważniejszych, jakie powstały wokół tego dzieła. Jaspers uznał je za dokument i interpretację najwyższego rzędu i cenne ujęcie „totalitarnej logokracji”[33]. Thomas Merton wyraził się, że to książka, która winna była zostać napisana i dodawał, że uważa ją za jedną z najinteligentniejszych i najbardziej pobudzających, tak że większość innych książek na temat obecnej sytuacji człowieka wydaje się skrajnie niemądra[34]. Szkic polskiego poety o „Murti-Bingu” Benedetto Croce uznał za „rewelację”. Z uznaniem do książki Miłosza odniósł się Albert Camus. Dwight MacDonald pisał, że oprócz dzieła Hannah Arendt Korzenie totalitaryzmu nie ma drugiej tak subtelnej i napisanej z wyobraźnią książki o mentalności totalitarnej, jak praca Miłosza[35]. François Bondy wspominał później, że Miłosz ze swoimi koncepcjami odegrał zasadniczą rolę w debacie intelektualnej, którą zainicjował Kongres Wolności Kultury. Swą książką polski poeta nie tylko zapisał ważną kartę w dziejach myśli antytotalitarnej, ale należy też odnotować jego wkład analityczny na polu poznania mechanizmów psychologicznych władzy totalitarnej[36].

Miłoszowskie sformułowanie „ukąszenie heglowskie” weszło na trwałe do języka polskiego i pozostaje w obiegu – albo przyjmowane afirmatywnie, albo też odrzucane i niekiedy wyśmiewane. Wisariona Bielińskiego postawa pogodzenia się z „koniecznością historyczną” pozostaje dla autora Zniewolonego umysłu jakimś prawzorem kapitulacji intelektualistów europejskich wobec „Nowej Wiary” w stuleciu następnym.

Do dziejów myśli sowietologicznej wprowadził Miłosz tezę głoszącą, iż totalitaryzm sowiecki jest fenomenem „Nowej Wiary”.

Wobec wybitnego spłycenia debaty o totalitaryzmie, jaka toczy się w dzisiejszej Polsce, koniecznie trzeba przypominać i akcentować ideokratyczny charakter totalitaryzmu jako konstytutywną cechę tych systemów i zasadniczą sprężynę ich rozwoju oraz główny wyznacznik ich nowatorstwa. Bez uwzględnienia ideokratycznego charakteru totalitaryzmu, pojęcie to staje się puste i właściwie pozbawione głębszego sensu. Przestaje ono cokolwiek tłumaczyć. Natury systemów totalitarnych nie można zrozumieć zwracając uwagę jedynie na przemoc, do której odwołuje się despotyczna władza, gdyż systemy te nie były formą represyjnych dyktatur, ale czymś zasadniczo nowym i niemającym antecedencji w dziejach Europy.

Można odrzucać główną tezę Czesława Miłosza wyrażoną w Zniewolonym umyśle, lecz bez uwzględnienia tej pozycji nie da się zrozumieć historii Polski XX wieku.

 

3. O. Józef (Innocenty) Bocheński i „filozofia bolszewicka”

 

Józef (Innocenty) Bocheński OP – dominikanin, filozof, logik – doszedł do znaczącej pozycji w nauce polskiej. Związany z dziedzictwem filozoficznej szkoły lwowsko-warszawskiej, stał się jej twórczym kontynuatorem, osiągając pozycję jednego z czołowych historyków logiki na terenie światowym. Był konsekwentnym rzecznikiem filozofii realistycznej, nastawionej nie na podmiot, ale przedmiot poznania, które jest obiektywne i daje się wyrazić możliwie ścisłym i nieuwikłanym światopoglądowo językiem.

Bocheński odegrał znaczną rolę na polu polskiej myśli sowietologicznej po II wojnie światowej[37]. Będąc filozofem i historykiem logiki, zajął się przede wszystkim oficjalną filozofią sowiecką, czy też tym rodzajem myśli, która pełniła funkcję filozofii w totalitarnym państwie Sowietów.

Nie był uczonym czysto gabinetowym. Naukę zawsze pojmował jako nieodzownie wpisaną w obowiązki świadczone społeczeństwu w przestrzeni publicznej. Przynajmniej dwukrotnie o. Bocheński zaznaczył swoją rolę na scenie wydarzeń nie jako teoretyk i historyk filozofii, ale ekspert przygotowujący ważne decyzje o znaczeniu politycznym.

Kluczowy był jego udział w doprowadzeniu do potępienia książki szefa Stowarzyszenia PAX Bolesława Piaseckiego Zagadnienia istotne, ogłoszonej drukiem w roku 1954 i zawierającej poglądy nie do pogodzenia z normami ortodoksji katolickiej. Wystąpienie Piaseckiego było apelem o udział katolików w budowie „państwa socjalistycznego”. Argumentował on, że nie ma sprzeczności między światopoglądem komunistycznym a katolickim. W roku 1955 Św. Oficjum Stolicy Apostolskiej potępiło poglądy Piaseckiego, uznając ich heretycki charakter[38]. Głównym ekspertem Watykanu w procesie przygotowania tej decyzji był o. Bocheński, zaproszony przez Stolicę Apostolską.

Doświadczenie drugie stanowił proces przed Federalnym Trybunałem Konstytucyjnym w Karlsruhe o delegalizację partii komunistycznej, utworzonej w Republice Federalnej Niemiec. O. Bocheński przygotowywał uzasadnienie oskarżenia przeciw komunistom o działalność sprzeczną z Ustawą Zasadniczą. Przyjmował go z tej okazji kanclerz federalny Konrad Adenauer. Sprawę zakończył wyrok delegalizujący partię komunistyczną

Pierwszą, a w każdym razie jedną z pierwszych a znaczących prac sowietologicznych o. Bocheńskiego, była broszura wydana pod pseudonimem Józef Miche, a zatytułowana Filozofia bolszewicka, która ukazała się w roku 1946 jako jeden z numerów pisma „Nauka Chrystusowa” we Włoszech[39].

Filozofia bolszewizmu, czyli urzędowa filozofia sowiecka – argumentował o. Bocheński – nie stanowi myśli kształtującej się w ramach dyskursu akademickiego, ale jest rodzajem propagandy w służbie państwa. Po pierwsze, filozofia bolszewizmu nie posiada żadnych cech systemu naukowego. Jest sformułowana prymitywnie i zawiera rażące sprzeczności. Jest podawana na wiarę i uzasadniana w sposób urągający logice. Po drugie, stanowi ona system zacofany w stosunku do nauk przyrodniczych i filozofii zachodniej. Funkcjonuje na poziomie sprzed lat 50-100. Po trzecie, urzędowa filozofia sowiecka jest sprzeczna z ideałami kulturalnymi Zachodu. Nie może być inaczej, gdyż ona przeczy istnieniu poza-przyrodniczego świata, istnieniu niezależnej nauki, bezwzględnej etyki, czystej nauki i religii, odmawia człowiekowi charakteru osoby i podporządkowuje go bez reszty społeczeństwu; nie daje żadnej podstawy dla zasad demokratycznych, uznawanych w zachodnim kręgu kulturalnym[40].

Był Józef Bocheński niewątpliwie pod silnym wrażeniem rewolucyjnego zrywu, jaki nastąpił w Polsce i na Węgrzech w roku 1956. Komentował te wystąpienia w sposób godny uwagi: Chrześcijaństwo – pisał – uczy pokoju, ale nie za wszelką cenę. Są okoliczności w których nakazuje się właśnie walkę zbrojną. Taka jest tradycja Kościoła Polskiego i – szerzej – Kościoła Powszechnego od wieków. I dalej wyraził stwierdzenie: Wywodzenie z chrześcijaństwa obowiązku obrony panującego ustroju jest nadużyciem. Chrześcijaństwo przeżyło wiele ustrojów i walnie przyczyniło się do obalenia niejednego z nich. Mogą więc zajść okoliczności, w których obowiązkiem chrześcijanina będzie nie obrona ustroju, ale właśnie jego obalenie, przeprowadzenie rewolucji. W konkluzji wypowiedział myśl kluczową: Otóż nie ulega wątpliwości, że w Berlinie, Workucie, Poznaniu i na Węgrzech powstały właśnie masy pracowników, a powstały do buntu przeciw uciskowi i wyzyskowi ze strony sytej biurokracji komunistycznej[41]. Pobrzmiewa w tych słowach echo głęboko chrześcijańskiej nauki o prawie rządzonych do oporu przeciw tyrańskiej władzy, która gwałci prawo naturalne.

W niezwykle cennym tomie pism sowietoznawczych i autobiograficznych pt. Lewica, religia, sowietologia, wydanych przez Jana Parysa w roku 1996, o. Bocheński pozwolił sobie na stwierdzenie, iż żaden marksista naprawdę znający Marksa nie może zaakceptować groteskowych uproszczeń i zniekształceń jego doktryny, dostosowywanej przez komunistów do ich własnych celów[42]. Dlaczego więc – powstaje pytanie – marksizm zdobywał i władał umysłami ludzkimi? O. Bocheński nie miał wątpliwości, że tajemnica skuteczności marksizmu-leninizmu polega na jego funkcji quasi-religijnej. Stanowi rodzaj zbioru zabobonów, największego jaki kiedykolwiek stworzono, a tymi zabobonami żywi się sekta wyznawców. Filarami tego zabobonu jest pięć komponentów: scjentyzm, historiozofia, ekonomizm, teoria klas i wiara w postęp. W dziejach komunizmu istniały tendencje do traktowania całego życia duchowego społeczeństwa jako ideologii – pisał o. Bocheński – Mówiono na przykład, że nawet logika i botanika są ideologicznie uwarunkowane, to jest że ich twierdzenia mają coś wspólnego z interesami klasowymi[43].

Niewątpliwie interesująca była u o. Bocheńskiego analiza marksizmu-leninizmu w wersji stalinowskiej. Wyodrębnił on trzy „dziedziny” tej formacji: (1) jądro wiary, (2) spekulatywną nadbudowę, oraz (3) dziedziny peryferyjne (pograniczne). Polski sowietolog tłumaczył, iż jądro wiary składa się ze stosunkowo małej liczby twierdzeń sformułowanych w zwykłym języku i dlatego praktycznie dla każdego zrozumiałych. W komunizmie stanowi ono podstawowy dogmat. Każdy komunista musi uznawać je w pełni i całkowicie, i nie wolno mu go też interpretować inaczej, niż powołani do tego rzecznicy partii. Do spekulatywnej nadbudowy należą liczne nauki i teorie, które – w przeciwieństwie do jądra wiary – sformułowane są często w skomplikowanym języku fachowym i dlatego też zrozumiałe w pełni tylko dla fachowców.

O. Bocheński utrzymywał, iż twierdzenia należące do tej nadbudowy są najczęściej wypowiedziami „klasyków”: Marksa, Engelsa i Lenina. Pisał zarazem, że każdy komunista musi wprawdzie je uznawać, ale wolno mu – zależnie od okoliczności – rozmaicie je interpretować. W tej dziedzinie może się więc rozwinąć dyskusja między teoretykami komunistycznymi. Jak wyobrażał sobie taką dyskusję – musi pozostać dla nas nieobjaśnione.

W szkicu Komunizm a marksizm o. Bocheński podjął jeden z najbardziej zasadniczych problemów historiografii marksizmu: Komunizm w tej postaci, w jakiej sformułowali i głosili go Lenin i rosyjscy bolszewicy, to tylko jedna z interpretacji marksizmu. Co więcej, interpretację leninowską uznać można za gruntowne wypaczenie zasad, a przede wszystkim Karola Marksa. W opinii Bocheńskiego, Marks był przede wszystkim twórcą socjologii, opartej na materializmie, lecz nie stworzył żadnej filozofii ogólnej; materializm dialektyczny, będący „źrenicą oka” komunizmu, obcy jest jego zasadniczej myśli. Po drugie, utrzymywał polski dominikanin, u Marksa podstawą polityki jest ekonomia. Komuniści zaś głoszą zasadę bezwzględnego pierwszeństwa polityki i wierzą, że postęp społeczny da się osiągnąć środkami samej tylko władzy. Rewolucja nie następuje u nich po przygotowaniu przez gospodarkę – ale najpierw zdobywają oni władzę, aby następnie środkami politycznymi forsować zmiany gospodarcze. W tym stanie rzeczy, uważał Bocheński, nastąpiło przekręcenie marksizmu. Po trzecie, Marks oczywiście chciał wyzwolić człowieka z jego „alienacji” spowodowanej własnością prywatną, i człowiek stoi w środku jego myślenia, lecz system sowiecki przyniósł radykalną dehumanizację, a u komunistów człowiek został odsunięty w sferę mitycznej przyszłości i uważany jest wyłącznie za narzędzie dialektyki, to jest za narzędzie jedynego jej interpretatora, partii. Po czwarte, komuniści „przekształcili” swoją dyktaturę w panowanie elity partyjnej nad masą – ludem[44]. Polski sowietolog kończył swe rozważania stwierdzeniem, iż komunizm w rozumieniu Lenina jest tylko jedną z możliwych interpretacji idei Marksa, czy też marksizmu.

Kiedy mowa o o. Bocheńskim, pamiętać trzeba o jeszcze jednej jego znaczącej roli w kształtowaniu oblicza światowej myśli sowietologicznej. Chodzi nam oczywiście o ośrodek badawczy – instytut sowietologiczny – stworzony przez niego we Fryburgu szwajcarskim, przy tamtejszym Uniwersytecie Katolickim, na którym objął profesurę Wydziału Filozoficznego. „Studies on Soviet Thought” to sztandarowy projekt tego centrum[45]. Kilkadziesiąt tomów wydanych w jego ramach stanowi pokłosie wieloletnich prac, których spiritus movens był polski dominikanin.

 

4. Jerzy Niezbrzycki: bolszewizm = imperializm rosyjski

 

Oficer wywiadu II Rzeczypospolitej Jerzy Niezbrzycki, czyli Ryszard Wraga, prowadził na uchodźstwie ożywioną działalność pisarską. Problematyka sowietologiczna zajmowała w jego publicystyce czołowe miejsce – odniesiemy się do jego rozważań bardzo selektywnie, ale ufając, że wskazujemy najbardziej reprezentatywne idee.

Przypomnijmy, iż Niezbrzycki był szefem Wydziału Wschód w II Oddziale Sztabu Głównego w latach 1930-1939[46]. Specjalizując się w problematyce sowietologicznej, wydał w roku 1935 książkę pod prowokacyjnym tytułem Sowiety grożą Europie. Twierdził, iż ZSRR nie akceptuje wersalskiego status quo w Europie, a poparcie Moskwy dla polityki zbioro­wego bezpieczeństwa jest tylko pozorowane. Dowodził, że w naturę ustroju komunistycznego wpisane jest dążenie do rozsze­rzenia systemu sowieckiego przy użyciu siły. Niezbrzycki oceniał wobec tego, że te pojęcia z zakresu prawa międzynarodowego, którymi posługują się zachodnioeuropejska kultura i opinia publiczna, nie stosują się do sowieckiej Rosji. Rzecz w tym – zauważał – że sowieckie pojęcie obronnej wojny nie jest pojęciem strategicznym, lecz pojęciem socjalnym i ozna­cza obronę interesów proletariatu wszystkich krajów przed uci­skiem międzynarodowego kapitalizmu, do której obrony ma być gotowa Czerwona Armia, jako wierny strażnik „socjalistycznej ojczyzny” wszechświatowego proletariatu[47]. W konkluzji autor pisał otwarcie: Nie mamy żadnej pewności, że wciśnięci pomiędzy dwa najsilniejsze dziś imperializmy (...) nie znajdziemy się w takiej sytuacji, że imperializmy tamte podadzą sobie dłonie ponad na­szymi głowami. W takiej sytuacji musimy przede wszystkim jasno widzieć i dokładnie wiedzieć: kiedy [to nastąpi]?[48]. Ta przenikliwa teza znajdzie potwierdzenie cztery lata po ukazaniu się książki – w postaci paktu Ribbentrop-Mołotow w sierpniu 1939 roku.

Po zakończeniu II wojny światowej Niezbrzycki podjął problematykę sowietologiczną na nowo. Poruszał te zagadnienia chociażby w wykładach wygłaszanych w Instytucie Reduta w Londynie, o którego ambicjach już wspomnieliśmy. Między rokiem 1949 a 1958 mieszkał w Paryżu. Korzystało z jego wiedzy sowietoznawczej francuskie MSZ na Quai d’Orsay. W 1959 roku przybył do Stanów Zjednoczonych. Został zatrudniony w Instytucie Hoovera w Kalifornii.

Lata 1945-1946 przyniosły kilka interesujących prac sowietologicznych Niezbrzyckiego. Najpierw wymienić wypada rozważania nad wojną polsko-sowiecką, zawarte w studium Polska a <kapitalistyczna interwencja> w stosunku do ZSRR 1918-1920, wydanym pod pseudonimem Andreus w Rzymie w roku 1945. W tym samym roku, ale pod pseudonimem Ryszard Wraga, wyszło opracowanie Wojna sowiecko-niemiecka, 1941-1945, nakładem Oddziału Kultury i Prasy II Korpusu w serii „Biblioteka Białego Orła”. W tym samym wydawnictwie i również w roku 1945 Ryszard Wraga wydał jeszcze dwa szkice. Pierwszy z nich to Ustrój sowiecki (marksizm a stalinizm, komunizm a sowietyzacja). Drugim jest rozprawa O rewolucji. Z ważniejszych opracowań Wragi na uwagę zasługuje z pewnością także broszura Sowieckie republiki środkowo-azjatyckie (Rzym 1946).

Z okresu mieszkania w Londynie, gdy Niezbrzycki występował z odczytami w Instytucie Reduta, z jego prac z pewnością wspomnieć warto dwa odczyty (artykuły): Rewolucja 1917 r. i Związek Sowiecki (zarys historyczny) oraz Sowiecka doktryna w sprawach narodowościowych. Obydwa pochodzą z roku 1949.

Niestety między rokiem 1949 a przedwczesną śmiercią dwadzieścia lat później Niezbrzycki nie stworzył już żadnych większych prac sowietologicznych. Wyjątkiem jest opracowanie Integral communism: a program for action; analysis of the eighty-one party statement (z roku 1961). Wyszło ono w Research Institute on the Sino-Soviet Bloc.

Ze względu na duże znaczenie książek O rewolucji i Ustrój sowiecki wypada zatrzymać się nad ich głównymi tezami. W pierwszej z nich Niezbrzycki pisał: Mówiąc o rewolucji rosyjskiej, bolszewickiej, zapominamy ciągle, że gigantyczny rozwój wypadków na szóstej części kuli ziemskiej przesłonił nam i spaczył właściwy obraz tej rewolucji. Przecież rewolucja rosyjska w swej części anarchistycznej, w swym stadium pierwotnym wcale nie opierała się na marxowskim programie socjalistycznym. Rewolucja październikowa była swego rodzaju historycznym przypadkiem. Zwyciężyła nie dlatego, że w Rosji był przygotowany do dyktatury proletariat. Zwyciężyła dlatego, że grupa intelektualistów-marxistów, zawodowych rewolucjonistów, z Leninem na czele, opanowała rewolucję burżuazyjną, opierającą się w sferze emocjonalnej na powszechnej nienawiści narodów nierosyjskich i mas pracujących do absolutyzmu rosyjskiego, a w sferze organizacyjnej – na garstce skłóconych, bezwolnych demokratów i liberałów, zgubionych pomiędzy sprzecznościami atawistycznego centralizmu i imperializmu rosyjskiego, a idealistycznymi koncepcjami demokratycznymi, że od zarania organizacji partii bolszewików Lenin i jego zwolennicy poszli po linii przystosowania marxizmu do realnych warunków rosyjskich[49].

Niezbrzycki wyraźnie oświadczył się za koncepcją kontynuacji autokracji rosyjskiej, w pracy O rewolucji pisał bowiem: Przysłowiowy centralizm i despotyzm rosyjski znalazły idealny odpowiednik w tzw. demokratycznym centralizmie i despotycznej dyscyplinie partii, które od r. 1903 stały się powodem odsuwania się od bolszewików wszystkich liberalnych, rzeczywiście demokratycznych elementów. Niezmiennie przewijające się przez dzieje rosyjskie, kazuistyka, dwulicowość polityki moskiewskiej, znalazły znakomite odbicie w dwulicowości i kazuistyce partii, oscylującej z niebywałą zręcznością pomiędzy hasłami Kominternu i rewolucji światowej a hasłami centralistycznego, wszystko unifikującego państwa, w którym hasło dyktatury proletariatu jakże szybko zastąpiła oligarchia partii[50].

Autor O rewolucji był zdecydowanym zwolennikiem teorii „kapitalizmu państwowego”, rozumianego jako gospodarczy model rządów sowieckich. Dodajmy, iż koncepcja ta miała w międzywojennej sowietologii polskiej licznych zwolenników. Jej zarys tworzyli sowietoznawcy polscy obserwując industrializację i kolektywizację w ZSRR w latach 30. XX wieku. Rewolucja październikowa – pisał Niezbrzycki – stworzyła nie państwo socjalizmu, lecz państwo kapitalizmu państwowego, w którym tworzący się proletariat jest coraz bardziej naładowany ambicjami narodowo-szowinistycznymi, a coraz mniej ideałami wszechludzkiej równości, wolności i braterstwa[51].

Niezbrzycki opowiedział się wyraźnie przeciw tezie o ciągłości między leninowsko-stalinowską koncepcją państwa a „marksizmem klasycznym”. Stalinizm, którego wartości bezwzględnej, jeśli chodzi o budowę państwa sowieckiego, nikt nie zaprzecza, nie jest marxizmem klasycznym. Stalinizm sprowadza zagadnienie rewolucji do zagadnienia jednego pseudo-socjalistycznego państwa. Te dwa pojęcia są przez stalinizm całkowicie ze sobą utożsamione. Jeżeli więc marxizm negował prawa człowieka i prawa narodu jako cel sam w sobie i uzależniał te prawa od interesów rewolucji, miało to inną wartość ideową niż gdy stalinizm poddaje te prawa interesom jednego państwa, które w myśl doktryny leninizmu i stalinizmu jest dyktaturą jednej klasy – proletariatu, konkretnie proletariatu rosyjskiego, szukającego rozwiązania rewolucyjnego i kompromisu z narodami wchodzącymi w skład Związku, w sposób nam, Polakom, Ukraińcom, Litwinom, Białorusinom i Żydom, doskonale znany[52].

Wraga mocno akcentował podobieństwo metod sowieckiego i hitlerowskiego ekspansjonizmu. Nie mamy zamiaru dopatrywać się najmniejszej różnicy pomiędzy gwałtem kapitalistycznym, gwałtem narodowym, a gwałtem rewolucji. Jest to zupełnie obojętne z punktu widzenia praw człowieka i narodów, ze stanowiska etyki i moralności, czy pojęcie – „Lebensraumu” łączy się z faszyzmem czy z rewolucją, z interesem narodowym czy z klasowym, skoro pojęcie to neguje prawo do życia innych narodów. Rewolucja, która wymaga dla swego całkowitego zwycięstwa biologicznego zniszczenia innych narodów, jest takim samym nieszczęściem ludzkości jak naród, który ujarzmia inny naród dla wzmocnienia swej potęgi[53].

Niezbrzycki konsekwentnie utrzymywał, iż bolszewizm ma tak specyficzny charakter, na którym ciąży cień autokracji rosyjskiej, iż nie można mówić
o marksistowskim socjalizmie urzeczywistnianym w ZSRR. Bolszewizm określił mianem „lokalnego marksizmu”. Nie możemy przejść do porządku również i nad tym, że wówczas, gdy klasyczny marxizm opierał olbrzymią ilość elementów rewolucji światowej na dobrej woli poszczególnych narodów i klas, leninowsko-stalinowskie pojęcie o dyktaturze wprowadziło do bolszewickiego marxizmu ducha niebywałej niehumanitarności – pisał Wraga[54]. Dowolność, z jaką bolszewicy obchodzą się z marxizmem, budzi w nas głęboką nieufność. Nie widzimy najmniejszych powodów, dlaczego byśmy mieli mieć większe zaufanie do rosyjskich interpretatorów marxizmu niż do interpretatorów zachodnioeuropejskich. Dlaczego mamy wykreślić z naszej pamięci plejadę marxistów niemieckich, austriackich, francuskich, wreszcie naszych polskich, którzy o odmienną interpretację nie tylko walczyli piórem, lecz częstokroć w obronie własnej interpretacji ginęli w – nie mówmy już w jakich – podziemiach[55]. I kończył Wraga następującą refleksją: „Tytani miłości” klasycznego socjalizmu ustąpili na terenie rosyjskim miejsca tytanom nienawiści i zniszczenia[56].

Sporo ważnych myśli na temat systemu sowieckiego przynosi także praca Ustrój sowiecki (marksizm a stalinizm, komunizm a sowietyzacja). Jeden z jej rozdziałów zatytułował autor: „mozaika narodów”, „jednolitość władzy”. Tak postrzegał fenomen sowietyzmu. Stalinizm interpretował Wraga jako „formę rosyjskiego marksizmu”, a więc zgodnie z myślą przewodnią studium O rewolucji. Partia komunistyczna w ustroju tym jest instrumentem rządzenia, tożsamym z państwem. System sowiecki – dowodził polski sowietolog – nie kreuje się zasadami europejskiego socjalizmu ani komunizmu, lecz jest kontynuacją państwowości rosyjskiej. Istotą systemu sowieckiego jest dynamizm, czyli ekspansywna sowietyzacja. Państwo sowieckie jest państwem totalnym. W opinii Wragi niemożliwy jest jego rozwój w kierunku liberalnym[57].

W roku 1951 Wraga zniknął z łamów „Kultury” – konflikt o sprawę Miłosza z Giedroyciem przyniósł zerwanie ich przyjaźni, datującej się od czasów przedwojennych. Zmarł w Ameryce w roku 1968[58].

 

5. Józef Czapski, Gustaw Herling-Grudziński, Aleksander Wat: trzej polscy sowietolodzy świadkowie GUŁAG-u

 

Wypada nam pamiętać, jak bardzo trudno było na Zachodzie po II wojnie światowej o rewindykację prawdy na temat rzeczywistości państwa Sowietów. Środowiska lewicowe i w znacznej mierze liberalne żyły wiarą w bolszewicką Rosję jako czołową siłę światowego antyfaszyzmu, której zawdzięczać należy zwycięstwo nad Niemcami Hitlera. François Furet przenikliwie ukazał to afirmatywne nastawienie umysłowych elit Zachodu do państwa Stalina w swej książce Przeszłość pewnego złudzenia[59]. Nie tylko komuniści francuscy zaprzeczali istnieniu łagrów i tego wszystkiego, co Rousset nazywał univers concentrationnaire. Był to pierwszy krok w kierunku doprowadzenia rzeczywistości sowieckiej do świadomości zachodniej, ale wciąż jeszcze było daleko do momentu, w którym mity zostały rozwiane przez Sołżenicyna po ogłoszeniu Archipelagu Gułag – wspominał Leopold Łabędź w wywiadzie udzielonym Irenie Lasocie i Jakubowi Karpińskiemu w roku 1984[60]. Pisał on też: Trzeba zdać sobie sprawę, że przeszło 100 tysięcy ludzi wyszło z armią Andersa z Rosji, i że świadków było mnóstwo. Tym niemniej grunt nie był jeszcze przygotowany na przyjęcie prawdy[61].

Ze wszystkich tych powodów, w niniejszym zwięzłym przeglądzie kilka słów wypada poświęcić relacjom świadków „innego świata”, jakie zostawili nam Józef Czapski, Gustaw Herling-Grudziński oraz Aleksander Wat. Pars pro toto reprezentują oni zapis polskiego doświadczenia „nieludzkiej ziemi” bądź „innego świata”.

Józef Czapski – autor Na nieludzkiej ziemi – malarz i eseista, więzień Starobielska i Griazowca, pozostawił niezmiernie ważne świadectwo sowietologiczne. W książce, której tytuł został zapożyczony z jednego z poetyckich utworów Stanisława Balińskiego, opowiadał o świecie zaludnionym wyłącznie przez więźniów i ich dozorców[62]. Jak pisał Czapski we wprowadzeniu do swych wspomnień z pobytu „na nieludzkiej ziemi”, książka ta nie daje żadnych wniosków ani syntez, jest ona jedynie opowiadaniem o roku przeżyć, obserwacji i myśli Polaka w Związku Sowieckim[63].

Czapski był świadkiem gehenny polskich oficerów – jeńców wojennych w ZSRR, ale umiał swoje rozważania o systemie sowieckim połączyć z brakiem nienawiści do Rosji i niewątpliwym oraz niegasnącym przywiązaniem do kultury rosyjskiej, wyniesionym z rozległych kontaktów z rosyjskim światem intelektualnym jeszcze w dobie przedrewolucyjnej, jak i z intelektualistami rosyjskiej emigracji.

Kiedy mowa o autorze Na nieludzkiej ziemi nie sposób nie pamiętać o jego roli świadka w sprawie zbrodni katyńskiej i kierownika biura poszukiwań zaginionych oficerów-jeńców w ZSRR, którym kierował z polecenia dowódcy Armii Polskiej gen. Andersa. Już w maju 1945 roku w francuskim piśmie „Gavroche” ogłosił Czapski artykuł o sprawie Katynia[64].

Drugie polskie świadectwo przeżyć w obozach sowieckich zostawił Gustaw Herling-Grudziński. Sformułowaniem tytułowym jego Inny świat z podtytułem: Zapiski sowieckie – nawiązywał do Zapisków z martwego domu Fiodora Dostojewskiego. Książkę opatrzył swoją przedmową Bertrand Russell, którego biografia zawierała kartę autentycznej afirmacji bolszewizmu i systemu sowieckiego, co poświadcza jego Autobiografia 1914-1944[65].

Herling-Grudziński przenikliwie ukazał życie w obozach sowieckich jako zmaganie o przetrwanie: Człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach. Uważam za upiorny nonsens naszych czasów próby sądzenia go według uczynków jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich. Gułag stanowił laboratorium państwa totalitarnego. Mechanizmy dehumanizacji („normy produkcyjne” – system „przywilejów więźniów”) osiągnęły w łagrach sowieckich swój szczyt.

Z innego jeszcze powodu Herling-Grudziński zasługuje na uwagę jako uczestnik ważnej debaty par excellence sowietologicznej – tj. sporu o zachowanie intelektualistów w systemie stalinowskim. Zyskał on miano czołowego i konsekwentnego krytyka tezy Miłosza wyłożonej w Zniewolonym umyśle. Zanim jeszcze Zniewolony umysł został ogłoszony u Giedroycia, po lekturze fragmentów przyszłej książki Herling-Grudziński stwierdził, iż w artykułach Miłosza dość trudno jest ustalić, co pochodzi w nich z autopsji, a co z obserwacji innych ludzi. Autor Innego świata był przekonany, że książka poety została świetnie napisana, lecz [była – red.] błędna, „wydumana” za biurkiem – tak to zapisał w swoim Dzienniku pisanym nocą[66]. W roku 1957 Herling-Grudziński ogłosił esej Klęska i bunt dworzanina, który pojmował jako rodzaj manifestu przeciw Zniewolonemu umysłowi – jako swoisty Kontr-zniewolony umysł[67]. W tych rozważaniach wypowiedział zasadniczą deklarację: dramat intelektualisty komunistycznego starej daty lub świeżego neofity Nowej Wiary w krajach Europy Środkowo-Wschodniej pod rządami stalinizmu był dramatem dworzanina; i skończył się przy dźwiękach orkiestry XX kongresu KPZS pod batutą Chruszczowa, publiczną, haniebną i ostateczną klęską dworzanina[68]. Na ten sąd Herlinga-Grudzińskiego będą się bardzo często powoływać przeciwnicy poglądów Miłosza wyrażonych w Zniewolonym umyśle.

Epilog Innego świata w postaci rozmowy z Włodzimierzem Boleckim dał ze strony Herlinga-Grudzińskiego rodzaj interpretatio autentica tekstu, stworzonego przed laty.

Mój wiek. Pamiętnik mówiony Aleksandra Wata – spisany w Kalifornii w postaci dialogu z Miłoszem – jest z pewnością ważną pozycją sowietologiczną. Powstał jako doniosły – jakkolwiek niewolny od stwierdzeń dyskusyjnych – komentarz do historii ruchu komunistycznego w odrodzonej Polsce oraz pod okupacją sowiecką w latach 1939-1941.

Jak wiadomo, po opuszczeniu PRL Wat został sprowadzony do Kalifornii. Rozmowy z Miłoszem były rodzajem spowiedzi z całego życia. Książka długo oczekiwała na druk. Bezowocne starania o jej wydanie w Instytucie Literackim prowadził przez dłuższy czas Miłosz, a korespondencja z Giedroyciem stanowi zapis tych wysiłków. Redaktor „Kultury” miał swoje zastrzeżenia do tekstu. Ostatecznie książkę opracowała Lidia Ciołkoszowa. Mój wiek. Pamiętnik mówiony wyszedł w roku 1977 w Londynie, a Miłosz poprzedził tekst wprowadzeniem[69].

Relacja Wata jest dzisiaj szeroko wykorzystywana w historiografii. Na przykład w ostatnich latach do Mojego wieku szeroko sięgnęła Marci Shore w książce Kawior i popiół[70].

Nie tylko Mój wiek, lecz również szkic Wata Dziewięć uwag do portretu Józefa Stalina, zamieszczony w jego tomie pism Świat na haku i pod kluczem, ma znaczną wartość sowietologiczną[71].

Jak wiadomo, przełom w odkrywaniu świata sowieckich obozów koncentracyjnych przyniosło wystąpienie Sołżenicyna – jego książką Archipelag Gułag. Ma charakter przełomowy książka Sołżenicyna – pisał Giedroyc do Miłosza w liście z 19 listopada 1974 roku po powrocie z Zurychu, gdzie (wraz z Józefem Czapskim) miał okazję spotkać i poznać jej autora. Rzeczywiście, wiarygodność Sołżenicyna jako Rosjanina była dla świata Zachodu niepomiernie większa niż świadectwa Polaków. Polskie relacje o „nieludzkiej ziemi” nie mogły spełnić porównywalnej roli. Niemniej polskie świadectwa na temat „innego świata” nie były bez znaczenia w kształtowaniu wyobraźni Zachodu na temat systemu sowieckiego, mimo ograniczonej roli, jaką odegrały. Ze względu na przewagę lewicy na scenie intelektualno-politycznej, to właśnie świadectwa lewicujących świadków budziły większe zaufanie. Za bardziej wiarygodne, czy też być może szczere, względnie bezinteresowne uważano również relacje byłych komunistów i osób nie nastawionych wrogo do Rosji – pisała badaczka problematyki recepcji polskich świadectw o „nieludzkiej ziemi” we Francji, Anna Maria Jackowska[72].

 

6. Jerzy Giedroyc i Juliusz Mieroszewski: czy Związek Sowiecki przetrwa?

 

Jerzy Giedroyc i Juliusz Mieroszewski nie byli sowietologami. Tworzyli nowoczesną myśl polityczną dla Polski. Analiza położenia ZSRR stanowiła klucz do tych starań. Redaktor „Kultury” był niewątpliwie tym spośród polityków polskich, który jako pierwszy dostrzegł oznaki wewnętrznego kryzysu państwa sowieckiego. Ta jego myśl – początkowo odbierana w kategoriach wishful thinking – okaże się zdumiewająco realistyczna.

Na przełomie lat 60. i 70. Giedroyc dostrzegł perspektywę wielkich zmian w Europie Wschodniej. Odszedł od propagowanej dotychczas idei jej neutralizacji[73]. Uznał, że głoszona dotąd przez „Kulturę”, stworzona przez Mieroszewskiego, koncepcja „ewolucjonizmu” staje się już nieadekwatna[74] i nie przystaje do rzeczywistości. Uwierzył w możliwość gwałtownych zmian nie tylko w Polsce, ale przede wszystkim w ZSRR i całym bloku wschodnim. W rezultacie zaś tych przemian przed Polską otwierały się perspektywy odzyskania niezawisłości. Oto fundamentalna teza, którą redaktor „Kultury” będzie powtarzał wielokrotnie.

3 grudnia 1969 roku, po otrzymaniu artykułu Mieroszewskiego dla „Kultury” pt. Legat lat sześćdziesiątych, Giedroyc uznał ów tekst za ciekawy i słuszny, ale też prosił: Może warto by wśród najważniejszych wydarzeń ostatniej dekady wspomnieć o ogromnym wzroście nacjonalizmów w świecie a specjalnie we wschodniej Europie ze Zw[iązkiem] Sowieckim na czele[75]. Rok wcześniej w liście do Mieroszewskiego Giedroyc pisał, że w republikach środkowo-azjatyckich narastają bardzo gwałtowne ruchy anty-rosyjskie[76].

Jak wiadomo rok 1968 przyniósł nie tylko polski Marzec, ale i sowiecką interwencję w Czechosłowacji, co było proklamowaniem „doktryny Breżniewa”. Ale Juliusz Mieroszewski uważał inaczej. Dochodził do przekonania, że interwencja zbrojna w Czechosłowacji to początek zmierzchu imperium. Że właśnie tak odczyta to później historyk.

Błyskotliwy esej Andrieja Amalrika Czy Związek Sowiecki przetrwa do roku 1984? – wydany najpierw po rosyjsku w Amsterdamie w roku 1969, a następnie przez Instytut Literacki po polsku w roku 1970 – nasunął nową sposobność do rozważań wokół pytania o przyszłość ZSRR – oczywiście nie tylko Giedroyciowi[77]. Podobnie jak przyjęcie chrześcijaństwa odroczyło upadek Cesarstwa Rzymskiego, lecz nie uratowało go od nieuchronnego końca, doktryna marksistowska zahamowała rozpad imperium rosyjskiego, Trzeciego Rzymu, ale nie była w stanie mu zapobiec – pisał w roku 1969 Amalrik.

5 stycznia 1971 roku pisał Redaktor do Miłosza: Nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków z Amalrika że rewolucja jest niemożliwa w najbliższym czasie. Amalrik jest pod wrażeniem wsi i kołchozu i tu ma zupełnie rację. Natomiast nie bierze pod uwagę elementu robotniczego. Dziś w Rosji są miliony robotników a to już jest inny element. Ma się rozumieć podatny jedynie na problematykę socjalno-gospodarczą. Identycznie jak teraz w Polsce. W Polsce to wybuchło zupełnie bez udziału inteligencji i młodzieży (robotnicy apelowali w Gdańsku do studentów politechniki przepraszając za marzec. Studenci poza jednostkami nie ruszyli się)[78].

Od końca lat 60. Giedroyc był przekonany, iż Polska jest przykładem szczególnego kryzysu „realnego socjalizmu”, ale jednak kluczem do rzeczywistych zmian w Europie Wschodniej była dla niego sytuacja w Związku Sowieckim. Wierzył, że system sowiecki upadnie. Że upadek ten jest nieuchronny oraz że rozkład ten dokona się „od wewnątrz” – pod ciśnieniem rozwoju nacjonalizmów narodów ujarzmionych w ZSRR. Redaktor był jednym z niewielu na Zachodzie, którzy rozumieli znaczenie tych procesów i nie podzielali argumentacji sowietologów przekonujących do tezy o trwałości ZSRR. W tej sprawie był optymistą dużo większym niż Miłosz, który pisał: Powinniśmy wierzyć, że niezależnie od tego czy nam będzie dane to zobaczyć, nastąpi klęska sowieckiego potwora (list z 17 listopada 1973). W rok później dodał jednak: tamten świat, wschodni, jeżeli wybuchnie, to nie za naszego życia[79].

Giedroyc był przeświadczony, że wielki przewrót nastąpi nieuchronnie. Wydawało mu się niemożliwe utrzymanie status quo, kiedy dojdzie do buntów i wystąpień różnych narodów zniewolonych. W liście do Mieroszewskiego z 22 sierpnia 1968 roku napisze: Całości Moskwa nie potrafi opanować[80].

Oczywiście redaktor „Kultury” nie zakładał takiego scenariusza, jaki uruchomiła Gorbaczowowska „przebudowa”. Rozpad ZSRR dokonał się pokojowo – tu więc Giedroyc nie miał słuszności, kiedy przewidywał wybuch wewnątrz tego imperium i „katastrofę globalną”. Ale niezmiernie ważne jest to, że zakładając nieuchronność upadku systemu sowieckiego, uważał panujący porządek w Europie Środkowo-Wschodniej za prowizorium. Że swą służbę polskiej myśli politycznej pojmował jako wychowywanie Polaków do niepodległości. Przekonanie to było zasadniczym motywem geopolitycznego programu „Kultury”.

Najtrudniejszym chyba do pojęcia wydarzeniem dwudziestego wieku był upadek państwa, które samo nazywało się SSSR, a na zewnątrz nosiło nazwę the Soviet Union albo L’Union Sovietique – pisał Czesław Miłosz. Astronomiczne sumy wydawane na najliczniejszą na świecie policję polityczną pozwoliły jej rozrosnąć się w potęgę rozporządzającą milionami donosicieli i siecią obozów pracy niewolniczej na obszarach Eurazji. Obficie też finansowano działalność propagandową i szpiegowską za granicą, tak że cudzoziemcy nie znali prawdy o systemie. Już sama kosztowna machina terroru i jego maskowania przy pomocy haseł humanitarnych zdawała się gwarantować trwałość imperium. Jego zwycięstwa na polach bitew drugiej wojny światowej i udział w podziale Europy wskazywały na wewnętrzną sprawność i usposabiały fatalistycznie ludność w krajach nowo podbitych. Co prawda w miarę upływu czasu ukazywały się rysy na monolicie, jednakże optymiści, którzy notowali objawy rozkładu, narażali się na zarzut, że swoje pragnienie biorą za rzeczywistość. Należałem do umiarkowanych optymistów, to znaczy oczekiwałem zmian, w każdym razie długotrwałe panowanie Moskwy nad naszymi krajami nie wydawało mi się prawdopodobne. Zmiany musiały nastąpić, ale nie za mego życia. Jerzy Giedroyć wydawał mi się znacznie bardziej pewny, jako że powoływał się na koniec imperiów brytyjskiego i francuskiego, ale i on nie stawiał żadnego terminu[81]. Obok Amalrika i Sztromasa Giedroyc był trzecim wizjonerem politycznym, który widział perspektywę upadku imperium Sowietów.

Juliusz Mieroszewski nie był porte-parole Giedroycia, ale stał się niewątpliwie architektem „linii politycznej” paryskiej „Kultury”. W swoich pismach zostawił nam bardzo znaczną porcję rozważań sowietologicznych.

W artykule Dramat wyzwolenia Mieroszewski pisał: Totalny charakter doktryny komunistycznej narzuca klisze, że komunizm albo zwycięża-panuje, albo upada. To nie jest prawdą, gdyż sytuacja partii i reżimów komunistycznych w poszczególnych krajach jest tylko i wyłącznie funkcją polityki zagranicznej Sowietów. Decyduje o losach tych narodów Kreml. Mieroszewski pisał te uwagi pod wrażeniem traktatu państwowego z Austrią (w maju 1955 roku)[82].

W artykule Ustrój – geopolityka – niepodległość, pisanym w roku 1966, Mieroszewski odniósł się bardzo wyraźnie do sprawy przyszłości Polski i jej aspiracji do niepodległości. Nie dostrzegał szans takich w odosobnieniu, lecz tylko w ramach geopolitycznego przewrotu w układzie sił między Wschodem a Zachodem. Jest moim głębokim przekonaniem – pisał – że nie ma dla nas indywidualnego, czysto polskiego wyzwolenia. Totalizm, wyzysk i panowanie „nowej klasy” muszą upaść w całej Europie Wschodniej z Rosją włącznie. Program alternatywny – jeżeli ma zwyciężyć – musi znaleźć poparcie inteligencji i klasy robotniczej w całym imperium sowieckim. Postulaty niepodległości, sprawiedliwości społecznej oraz racje geopolityczne tylko na tej drodze znaleźć mogą swoje rozwiązanie[83].

Świat nie dzieli się na demokrację i komunizm. Ani Zachód nie jest w pełni demokratyczny, ani Wschód nie jest w pełni komunistyczny. Istnieją dziesiątki odmian demokracji i kilkanaście modeli komunizmu. Świat dzieli się de facto na sferę rządzoną totalistycznie i nietotalistycznie. Wszystkie inne podziały są nieistotne – twierdził Mieroszewski. Dowodził, iż komunizm nie musi być totalistyczny, bowiem model ustrojowy proponowany przez Kuronia i Modzelewskiego jest równie daleki od demokracji typu zachodniego, jak i od totalitaryzmu typu sowieckiego[84].

Mieroszewski nie dostrzegał szans na koegzystencję z ustrojami totalistycznymi bez względu na ich ideologię. Podkreślał, iż w praktyce oznacza tylko zawieszenie broni. Każdy naród ma prawo do ustroju, jaki mu najlepiej odpowiada – żaden jednak naród nie może mieć prawa do ustroju, którego kardynalnym założeniem jest zniszczenie wszystkich innych ustrojów. Dlatego długofalowym założeniem polityki Stanów Zjednoczonych musi być reorientacja ustrojów totalistycznych.

Czołowy pisarz polityczny „Kultury” wyraźnie odżegnywał się od prometeizmu. Gdy mówimy o przebudowie Związku Sowieckiego czy o „europeizacji Rosji” – mamy na myśli reorientację jej totalistycznego ustroju, co nie ma nic wspólnego z „myślą prometejską” dawnego stylu. Uważamy natomiast, że reorientacja ustrojów totalnych – a w szczególności Rosji Sowieckiej – jest jednym z podstawowych problemów Zachodu z Ameryką na czele. Naszym zadaniem powinno być dopomożenie w konkretnym rozpracowaniu tego zadania, które w formie pokojowej nie ma precedensu[85].

Cytowany obszernie w niniejszych rozważaniach artykuł Ustrój – geopolityka – niepodległość zajmuje w publicystyce Mieroszewskiego znaczące miejsce, gdyż obfituje w refleksje sowietologiczne. Ale były i inne ważne teksty o istotnym znaczeniu sowietoznawczym. Na przykład w artykule Legat lat sześćdziesiątych Mieroszewski zawarł następujące myśli: Jeżeli imperium sowieckie upadnie – jak przepowiada sowiecki historyk Andriej Aleksiejewicz Amalrik w książce, która ma się niedługo ukazać i której streszczenie ogłoszono w francuskim „L’Express” – skłonny jestem przypuszczać, że historycy analizujący rozkład Sowietów z perspektywy roku 2000, przyjmą za datę przełomową nie tajny referat Chruszczowa, lecz dzień 21 sierpnia 1968 roku – datę inwazji Czechosłowacji. I dalej pisał: Konflikt rosyjsko-chiński, rozkład monolitu komunistycznego, wzrost rewizjonizmu, który nabiera cech rewolucyjnych, krytyczna w stosunku do Rosji postawa postępowych grup w ramach zachodnioeuropejskich partii komunistycznych – wszystko to dowodzi, że stalinizm upada[86].

Kiedy mowa o sowietologicznych koncepcjach Mieroszewskiego, warto dodać, iż przełożył on wydaną w roku 1957 w Londynie książkę jugosłowiańskiego dysydenta Milovana Dżilasa Nowa klasa[87]. Afirmował pojęcie „nowej klasy” zawarte w tej rozprawie jako klucz do zrozumienia sowieckiej dyktatury biurokratycznej.

Nie ma wątpliwości, iż rozważania Mieroszewskiego nad strategią i położeniem Sowietów były podporządkowane koncepcjom politycznym, tworzonym w służbie sprawy polskiej. Najpierw, pod wrażeniem roku 1956, Mieroszewski głosił ideę „narodowego komunizmu”. Myśl taką wyraził w artykule Lekcja węgierska. W następstwie wydarzeń roku 1968 koncepcję „narodowego komunizmu” zastąpiła idea „ULB” – czyli sojuszu Polaków z „narodami sukcesyjnymi” przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Była to odpowiedź polskiej myśli politycznej na „doktrynę Breżniewa”. Racją stanu Polski – głosił Mieroszewski – miało być wzbudzanie sił „odśrodkowych” w sowieckiej Rosji.

Mieroszewski był przywiązany do rozumowania kategoriami geopolityki. Jego koncepcje cechowało zawsze staranne oddzielanie Rosji jako czynnika geopolityki światowej od zagadnień jej ustroju i spraw ideologicznych. Można powiedzieć, iż Mieroszewski przede wszystkim akcentował dynamikę przeobrażeń systemu sowieckiego. Niewątpliwie wyznawał przekonanie o możliwości utraty przezeń totalitarnego oblicza. Odkrywał wielonarodowe oblicze ZSRR i akcentował dążenia zamieszkujących go narodów do emancypacji. Polityczna koncepcja „ULB”, czyli aliansu Polski i „narodów sukcesyjnych” przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, stanowi do dzisiaj kluczową myśl i przesłanie twórczości publicystycznej Mieroszewskiego. Pamiętać wszakże trzeba, iż za koncepcją tą stała jego realistyczna refleksja sowietologiczna.

 

7. Leopold Łabędź: rzecznik teorii kontynuacji

 

Leopold Łabędź jako wydawca pisma „Soviet Survey” (wraz z amerykańskim sowietologiem Walterem Z. Laquerem) zajmuje w polskiej myśli sowietologicznej znaczące miejsce. Wieloletnie istnienie tej sowietologicznej trybuny wymiany myśli na skalę światową pozostaje fenomenem nader znamiennym[88].

Łabędź urodził się w roku 1920, dorastał we Francji lat 30. Wyszedł ze środowiska komunistycznego. Z zawodu lekarz medycyny, stał się przenikliwym publicystą i dziennikarzem-wydawcą.

Tom zebranych pism Łabędzia, zatytułowany Bez złudzeń, objął jego ważniejsze i reprezentatywne artykuły sowietologiczne z lat 1962-1988. Został wydany ze wstępem Zbigniewa Brzezińskiego w Londynie w roku 1989[89]. Daje on nam możliwość spojrzenia na poglądy autora. Jako najbardziej przenikliwe jawią się rozproszone w tym zbiorze uwagi o sowietologii zachodniej, niepozbawione ostrego krytycyzmu i realizmu.

Po latach Łabędź wspominał zdumiewające zaślepienie francuskiej opinii publicznej w percepcji zbrodniczego systemu sowieckiego. (…) to przecież była to zupełna tragikomedia, czytanie prasy francuskiej w okresie wielkich czystek... Jeżeli chodzi o ludzi, którzy przeważnie się tym zajmowali, to nie mieli oni dostępu na łamy prasy, nie można było nic wydrukować – nawet ludzie z lewicy socjalistycznej nie mogli drukować artykułów na temat procesów moskiewskich w oficjalnym organie partii socjalistycznej dlatego, że każdy krytyczny głos w odniesieniu do Związku Radzieckiego był uważany za zdradę i współdziałanie z Hitlerem. Było zatem jasne, że w takiej sytuacji bardziej poważne studia nie były w gruncie rzeczy możliwe, nikt się tym nie zajmował, nawet uniwersytety. A jeżeli chodzi o Stany Zjednoczone, to była to inna planeta. Inteligencja w Nowym Jorku, zaczęła powoli odsuwać się od stalinizmu, ale to spowodowane było bardziej względami ideologicznymi, niż poważnymi studiami. Chodziło o jakieś formuły ideologiczne, czy jest to właściwe państwo robotnicze, czy też państwo robotnicze z takim czy innym odchyleniem, jak mawiał Trocki. Było to wszystko jednak czysto abstrakcyjne, nie była to realna analiza tego, co się wówczas naprawdę działo, czy to w społeczeństwie sowieckim, czy w partii, czy też nawet w odniesieniu do rzeczywistych przemian ideologicznych, a nie tylko tych formuł ideologicznych, które były wówczas przyjmowane[90].

W roku 1955, a więc w realiach postępującej od śmierci Stalina „odwilży” w stosunkach Wschód-Zachód, Łabędź i Walter Laquer zaczęli wydawać pismo „Survey”. Jak powie polski sowietolog po latach: doszliśmy do wniosku, że trzeba coś zrobić, żeby to zagadnienie ująć bardziej empirycznie, na płaszczyźnie rzeczywistych studiów. Jedynym sposobem, żeby zacząć robić coś w takim kierunku, było stworzenie jakiejś platformy, jakiegoś pisma – i tak powstał „Survey”. „Survey” znalazł się w gruncie rzeczy na początku rozwoju studiów sowietologicznych na Zachodzie, rozwoju, który był w jakimś stopniu równoległy do rozwoju pisma[91]. Jego rolę określił Łabędź po latach jako wysiłek związany z chęcią przełamania zachodnich inhibicji w przyjęciu faktów za fakty i zerwania z fałszem o tych faktach[92].

Łabędź z dużym uznaniem odnosił się do roli dysydentów od komunizmu jako grupy ludzkiej, która partycypowała w wyjątkowo aktywny sposób w odsłonięciu przed opinią publiczną Zachodu tajemnic „archipelagu Gułag” – i to na długo przed Sołżenicynem, jeszcze nawet w latach 30. Ekskomuniści – wspominał – byli jedynymi, którzy wiedzieli z doświadczenia, w jaki sposób ta partia działa. I dlatego w tym okresie zachodzi zjawisko, że jakiś Koestler, Silone, Bertram Wolfe, Boris Souvarin, byli najlepszymi źródłami dla zrozumienia tego, co tam nastąpiło. Ale nie potrafili oni przełamać tego muru niezrozumienia, tak samo jak nie potrafił go przełamać Orwell, aż do czasu kiedy dopiero po wojnie problemy te stały się bardziej oczywiste[93].

Zapytajmy w tym miejscu o poglądy sowietologiczne Łabędzia. Wizja genezy systemu sowieckiego – jaką spotkamy u niego – kształtowała się wydatnie pod znakiem „teorii kontynuacji” autokracji rosyjskiej.

Na pytanie o wyjątkowość bolszewizmu odpowiadał polski sowietolog następująco: W pewnym sensie jest to wyjątkowość, a w pewnym sensie tej wyjątkowości nie ma. Mamy zjawisko pomieszania pojęć, które jest szczególnie rozpowszechnione na Zachodzie, ale także wydaje mi się, że w dyskusjach prowadzonych w Polsce za duży akcent kładzie się na wyjątkowość, a za mały nacisk na to, że ta wyjątkowość jest także wyjątkowością innych krajów z punktu widzenia ich historycznej tendencji rozwoju. Inaczej mówiąc, zagadnienie powinno być przedstawiane jako wzajemne oddziaływanie uniwersalizmu – utopii komunistycznej – oraz konsekwencji tej utopii w postaci państwa totalitarnego i tradycji historycznych kraju, w którym tę ideologię wciela się w życie; w związku z tym to, co następuje w rezultacie zarówno wzajemnego oddziaływania, jak i starcia tych czynników, stanowi o tym, jak wygląda oblicze systemu politycznego, który jest w zasadzie podobny w każdym kraju, ale który ma specyficzne cechy, zależnie od tradycji historycznych[94].

Na oblicze danego państwa komunizm oddziałuje w kontekście tradycji historycznych, które ono ma za sobą. Toteż po śmierci Stalina mamy do czynienia z procesem nacjonalizacji komunizmu w rozmaitych krajach; mamy komunizm chiński, który różni się od komunizmu rosyjskiego; komunizm w Polsce, który różni się od komunizmu wschodnio-niemieckiego; komunizm kubański, który posiada pewne cechy kultury hiszpańskiej. Inaczej mówiąc, jeżeli chodzi o strukturalne cechy systemu, to są one wspólne dla wszystkich: represje, państwo totalitarne, partia jako właściciel państwa, cenzura, czystki, i tak dalej. Natomiast pod względem powolności albo łatwości narzucania tendencji totalitarnych i wprowadzania w życie instytucjonalnych sposobów łamania woli społeczeństwa, to znaczy pod względem walki pomiędzy państwem i społeczeństwem, sytuacja przedstawia się różnie w różnych krajach, i dlatego trzeba brać pod uwagę drugi z czynników wzajemnego oddziaływania, mianowicie tradycję historyczną[95].

Historyczną tradycję Rosji polski sowietolog sprowadzał do trzech czynników oddziałujących – tj.: wpływu Bizancjum, które stanowiło zasadniczy element kształtujący profil polityczny instytucji rosyjskich; okresu jarzma tatarskiego, który stanowił podłoże tych zmian przed bizantynizacją Rosji; no i wreszcie do samej ekspansji imperium rosyjskiego, to znaczy akcji „dołączania ziem rosyjskich”, czego zresztą nie należałoby tak określać, bo jeśli spojrzy się na to z perspektywy historycznej to nastąpiło najpierw gromadzenie ziem, które uważano za rosyjskie, a potem ziem, których nikt z ich mieszkańców wtedy za rosyjskie nie uważał. Te trzy czynniki stanowiły o tym, że nastąpiła centralizacja władzy, ujednolicenie, jeżeli nie spojenie Kościoła i państwa w Rosji (tak jak później nastąpiło spojenie partii i państwa), że nastąpiło ujarzmienie ludności oparte w wielkim stopniu na uleganiu poddanych cara politycznej władzy autokraty (stanowiło to później tak charakterystyczną cechę wszystkich despotii komunistycznych). Inaczej mówiąc, teren był w pewnym sensie historycznie przygotowany w krajach despotyzmu wschodniego, albo w połowie wschodniego, jak w Rosji, do powrotu pewnych wzorców postępowania nie tylko u klasy panującej, ale także z punktu widzenia uległości poddanych wobec tej klasy panującej oraz w postaci naczelnego autokraty czy dyktatora. W tym wypadku musimy przeciwstawić tę tradycję historycznej tradycji w Polsce, gdzie takiego zjawiska nie było[96].

Uległość i bierność ludności wobec państwa uważał Łabędź za czynnik kluczowy i konstytutywny dla autokracji rosyjskiej. W Rosji uległość polegała na tym, że aż do XIX wieku nie było żadnej niezależnej siły społecznej, a jeżeli takowa się pojawiała, jak na przykład bojarzy w okresie Iwana III, to państwo w ręku autokraty wyłaniało takie instytucje jak opricznina, która miała kiedyś na drodze dalszej ewolucji poprzez Ochranę przekształcić się w KGB, a która pozbyła się tych potencjalnie niezależnych bojarów w czasie pierwszej carskiej wielkiej czystki, którą Stalin uważał później za niedostateczną z historycznego punktu widzenia. Inaczej mówiąc, dwóch rzeczy w Rosji nie było: nie było rozwoju w kierunku państwa obywatelskiego ani zasady obywatelstwa. Zarówno chłopi pańszczyźniani, jak i biurokracja carska byli w gruncie rzeczy zależni od autokracji i znajdowali się w rękach państwa, nie mieli własnej podstawy politycznej ani ekonomicznej, która pozwalałaby na działanie we własnym interesie, a nie po prostu służebnie wobec państwa. Nie było także w Rosji w związku z tym oddzielenia Kościoła od państwa, nie było renesansu, nie było reformacji[97].

Uwagi Łabędzia o sowietologii zachodniej należą do wyjątkowo wartościowych. Przenikliwa krytyka wielkich złudzeń jej przedstawicieli łączy się u niego z własnymi przemyśleniami na temat ciągłości autokracji rosyjskiej i sowieckiej.

Szczególnie interesujące pozostają refleksje Łabędzia nad fenomenem zrozumienia i niezrozumienia systemów totalitarnych jako zjawiska sui generis XX wieku, zjawiska, które stanowi coś specjalnego, różni się od despotyzmu lub autokracji z poprzednich wieków. Jeżeli chodzi o zrozumienie, to powiedzmy, że doświadczenie Orwella to było jedno źródło, a drugie źródło to było doświadczenie milionów, doświadczenie historyczne ludzi, którzy w niewoli totalitaryzmu żyli. Trzeba pamiętać, że w latach 30-tych, kiedy Stalin osiągnął pułap możliwości totalitaryzmu w okresie wielkiej czystki i procesów moskiewskich, bardzo mało ludzi stamtąd było na Zachodzie, bardzo mało ludzi z Zachodu posiadało doświadczenie konkretne, a ci, którzy pisali o tych zjawiskach napotykali mur niezrozumienia, obiekcji i wrogości ze strony zachodnich intelektualistów, którzy nie chcieli przyjąć faktów do wiadomości[98].

Jako publicysta łączył Łabędź zdecydowany antykomunizm z głęboką znajomością systemu sowieckiego i światowej myśli sowietologicznej.

Szczególnie interesujące pozostaje studium Łabędzia o brytyjskim sowietologu Edwardzie H. Carze, autorze wielotomowej pracy o rewolucji rosyjskiej, aplikującym teorię modernizacji do interpretacji systemu sowieckiego. Dla Łabędzia był on historykiem, którego prześcignęła historia. Brytyjski profesor – w oczach polskiego sowietologa – nie miał wiele wyczucia dla przejściowości rzeczy w historii ludzkiej, wyczucia, które jest oznaką prawdziwej wrażliwości historycznej i które daje wielkiemu historykowi historyczną perspektywę. Nawet pod koniec swej kariery nie przezwyciężył obsesyjnego zainteresowania tym, co wyobrażał sobie jako „nowoczesność”; trywializował w ten sposób wizję wydarzeń, czyniąc postulowaną (i iluzoryczną) przyszłość miarą wszechrzeczy[99].

Nie mniej przenikliwie analizował Łabędź ewolucję zapatrywań sowietologicznych George’a F. Kennana, architekta strategii powstrzymywania ekspansjonizmu Sowietów, który później gorąco oświadczał się za polityką ustępstw Ameryki na rzecz ZSRR i détente. Kaznodzieja i makiawelista, dyplomata i intelektualista, urzędnik i nonkonformista, nostalgiczny konserwatysta i liberalny „progresista”, światły kosmopolita i zakłopotany izolacjonista – wszystkie te i inne przeciwieństwa są przyczyną niezrównoważonych sądów politycznych[100].

 

8. Józef Mackiewicz: bolszewizm nie jest imperializmem rosyjskim

 

Józef Mackiewicz pozostaje w naszej pamięci zbiorowej przede wszystkim niestrudzonym badaczem zbrodni sowieckiej w Katyniu. Naoczny świadek odkrytych przez Niemców grobów w lesie pod Smoleńskiem, pojmował krzewienie prawdy o okolicznościach tej masakry za swoją misję. Opracowanie Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów, publikowane wielokrotnie z przedmową gen. Władysława Andersa, było jego dziełem, przygotowanym wspólnie ze Zdzisławem Stahlem[101]. Ukazywało w sposób wnikliwy okoliczności tej zbrodni przeciw ludzkości i odpowiedzialność za nią sowieckiego kierownictwa.

W literaturze polskiej Józef Mackiewicz zajmuje znaczące miejsce jako pisarz, dla którego historia najnowsza jest „materiałem” do tworzenia narracji powieściowej. Powieści Lewa wolna i Droga donikąd zapewniły mu miejsce w kanonie literackim XX stulecia. Ale dla nas (do refleksji na użytek niniejszego przeglądu) najważniejsza jest napisana i wydana w roku 1962 w Monachium, a następnie rozszerzona w roku 1981 eseistyczna rozprawa historyczno-publicystyczna Zwycięstwo prowokacji (opublikowana w nowej wersji w Londynie w roku 1983). Zapewniła ona Józefowi Mackiewiczowi ważne miejsce nie tylko w polskiej myśli sowietologicznej, będąc bezsprzecznie przenikliwym traktatem sowietologicznym.

Poglądy sowietologiczne autora Zwycięstwa prowokacji zawierają kilka zasadniczych tez.

Po pierwsze, w opinii Mackiewicza państwo Sowietów nie jest Rosją. Tę podstawową myśl, odrzucającą kategorycznie „teorię kontynuacji” w każdej postaci, propagował przede wszystkim. Stanowisko w tej sprawie stanowiło fundament jego przekonań co do tożsamości systemu sowieckiego. Za jeden z „kardynalnych błędów” uważał identyfikowanie Związku Sowieckiego ze starą Rosją, jej tradycjami, dążeniami, „duchem” czy też „imperializmem rosyjskim”. W rzeczywistości – twierdził polski powieściopisarz – Związkowi Sowieckiemu obce są nie tylko natura i cele dawnej Rosji, ale ponadto właściwe cechy klasycznego „imperializmu”. Zasada bowiem każdego imperializmu polega na wykorzystaniu krajów podbitych dla korzyści własnego kraju (metropolii) i własnego narodu. Tymczasem ani Rosja, ani Rosjanie w Związku Sowieckim nie osiągają żadnych korzyści z celów i działania międzynarodowego komunizmu, a są jego pierwszymi ofiarami i częstokroć żyją w gorszych warunkach niż ludzie w krajach rzekomo „kolonialnych”, czyli podbitych przez centralę komunistyczną w Moskwie[102].

Po drugie, Międzynarodowy komunizm z centralą w Moskwie nie jest „imperializmem” w potocznym tego słowa znaczeniu, lecz dążeniem do opanowania całej kuli ziemskiej, całego świata, wszystkich narodów, celem narzucenia temu światu totalitarnego ustroju komunistycznego. Żadne „rusyfikacje” nie są i nie były celem komunizmu, lecz wyłącznie skomunizowanie świata. Znane są środki, którymi w tym celu się posługuje. Infiltracja, indoktrynacja, masowa i szczegółowa propaganda, które do tego celu prowadzą. Jest to największe zagrożenie świata od czasu jego istnienia. Przypisywanie państwu Sowietów cech imperializmu, a zwłaszcza imperializmu jednego tylko narodu, nie tylko wprowadza w błąd opinię światową, ale przede wszystkim pomniejsza to zagrożenie. Stąd – pośrednio – leży w interesie Moskwy i jest przez nią w różnoraki sposób wyzyskiwane dla celów taktycznych[103]. Ani ludność, ani naród rosyjski w ZSRR nie korzystają na ekspansji państwa. Wręcz przeciwnie – są ofiarami systemu i jego zbrodniczej polityki. Naród rosyjski doświadcza takiego położenia w stopniu nie mniejszym niż ujarzmione narody nie-rosyjskie. To jedna z głównych myśli autora Zwycięstwa prowokacji.

Po trzecie, Mackiewicz dowodził, iż międzynarodowy komunizm w jego dzisiejszej postaci jest rodzajem psychologicznej ZARAZY, niezależnie od narodowych czy ekonomicznych pobudek. Wolność, wolność prawdziwą, może dać tylko obalenie komunizmu, zniszczenie tego ustroju, niezależnie od języka, jakim się posługuje. Zniszczenie to nie jest przepisem do załatwienia jakichkolwiek spraw i problemów granicznych, narodowościowych, ekonomicznych czy innych w krajach opanowanych przez komunizm. Jest to wyłącznie przepis na przywrócenie wolności. Ludzie pozostaną, jakimi byli zawsze: „źli” czy „dobrzy”, ale wyzwoleni od zagrożenia komunistycznego[104].

Po czwarte, autor Zwycięstwa prowokacji konsekwentnie odrzucał pokusę wszelkiego reformizmu w myśleniu o przezwyciężeniu komunizmu. Jako błąd i drogę donikąd oceniał stawianie na „nacjonalistyczny program” wyzwolenia „narodów ujarzmionych”. W jego interpretacji narodom tym najwidoczniej chodzi nie o obalenie ustroju komunistycznego, lecz o uzyskanie więcej swobód i praw ściśle nacjonalistycznej natury – w tymże ustroju komunistycznym[105].

Po piąte, Mackiewicz wątpił, czy świat niekomunistyczny dąży do przywrócenia przedkomunistycznej wolności? Świat zachodni – wskazywał – stawia na „ewolucję komunizmu”. A podkomunistyczny, tzn. jego polityczna elita, na: poprawę bytu bez przelewu krwi. Tę tezę wspierał nawet najwyższy autorytet moralny, jaki reprezentuje w tym świecie Głowa Kościoła Katolickiego. Zarzut dążenia do ugody, zdaniem pisarza, obciążał przede wszystkim „opozycję” w PRL i w innych krajach podkomunistycznych, w tym Kościół katolicki[106]. Ani Zachód, ani ruchy opozycyjne w bloku sowieckim – w znacznym stopniu manipulowane przez partię – nie walczą i nie chcą walczyć z samym komunizmem. Tymczasem wielkim złudzeniem jest wiara w to, iż możemy stworzyć komunizm gwarantujący ludziom wolność osobistą, polityczną, ekonomiczną czy jakąkolwiek inną. W ocenie Mackiewicza, bez obalenia komunizmu o żadnych „wolnościach” w nim marzyć nie można.

Po szóste, Mackiewicz nie dostrzegał zasadniczej różnicy między komunizmem Lenina a komunizmem Stalina. Potępiał tezę głoszącą, jakby wszystko zło od Stalina się zaczęło, a nie od jego poprzednika, Lenina.... Potępiał także ten sposób myślenia ludzi Zachodu, utrzymujących, iż „dobry” Lenin zrzucił złego cara, ale „zły” Stalin popsuł dzieło Lenina.... Podkreślał, iż to Lenin pierwszy wprowadził obozy koncentracyjne, z których najsłynniejszy znajdował się na wyspach Sołowieckich. To Lenin kazał topić oficerów carskich w przedziurawionych barkach na Morzu Białym. Rozkazał wymordować całą rodzinę cesarską, łącznie z dziećmi i wiernymi sługami. Okres NEP-u, będący prototypem „komunizmu z ludzką twarzą”, to czas terroru „Czeka” i GPU, realizowanego rękami Polaka, Dzierżyńskiego. Doba rządów Lenina to zarazem okres największych prześladowań religijnych.

Po siódme, źródłem złudzeń Zachodu stał się dogmat „rewolucji”, którą przyjęto na Zachodzie traktować jako pojęcie pozytywne i zwiastujące postęp. Stało się tak za sprawą „Wielkiej Rewolucji Francuskiej”, pojmowanej jako początek nowej, postępowej ery. Z tego nastawienia wyrosły dążenia, by porzucić politykę obalenia komunizmu, gdyż przecież byłaby to kontrrewolucja, i stawiać na „ewolucję”, czyli „prawdziwy socjalizm”. W tej koncepcji należało postawić na sojuszników wśród lewicy, a już zwłaszcza „opozycji” wśród komunistów samych. Tak oto powstała propaganda nakazująca bić w Stalina i „neostalinowców”, którzy „wypaczyli naukę Lenina”.

Po ósme, potępiając argumentację za koniecznością reformy i ewolucji komunizmu, Mackiewicz oceniał, iż wymyślono super-straszak: wojna atomowa, która może zniszczyć naszą planetę. Odpowiadał na tę tezę, iż po każdym nowym wynalazku, od nowego systemu łuków począwszy, poprzez artylerię, karabiny maszynowe, gazy trujące, przepowiadano koniec ery wojen, jako zbyt niszczącej. Nic się nie sprawdziło[107].

Po dziewiąte, autor Zwycięstwa prowokacji twierdził, że nie odpowiada rzeczywistości teza, jakoby Związek Sowiecki stanowił uzbrojone po zęby, mocarstwo wyjątkowo potężne militarnie. Pisał, iż w rzeczywistości jest odwrotnie. Związek Sowiecki jest chyba najsłabszym mocarstwem w dziejach. Bywały różne. Ale takiego, którego 90 procent własnej ludności pragnęłoby upadku, jeszcze nie było. Argumentując za tym poglądem, Mackiewicz powoływał się na doświadczenie 1941 roku, kiedy to ludność zachodnich rubieży „ojczyzny proletariatu” z entuzjazmem witała wkraczające wojska niemieckie, czego jednak Hitler nie wyzyskał. Mackiewicz powtarzał, iż nawet z punktu widzenia czysto militarnego Związek Sowiecki jest wielokrotnie słabszy od „Zachodu”. Twierdził, iż militarnie na lądzie, na morzu i w powietrzu Pakt Warszawski jest co najmniej pięciokrotnie słabszy od Paktu Atlantyckiego. A nie odwrotnie, jak to się lubi przedstawiać. W sumie: łącznie z broniami atomowymi [sic!][108]. Autor Zwycięstwa prowokacji przekonywał, iż Związek Sowiecki i cały jego Blok jest mocarstwem, które najbardziej obawia się otwartej wojny („Konfrontacji”). Gdyż przy trafnej ocenie ze strony Wolnego Świata i zastosowaniu trafnej polityki, Blok Sowiecki rozpadnie się w drzazgi przy pierwszym zderzeniu wojennym. Rozpadnie się też cała ofensywa, psychologiczna sieć komunizmu, która dziś oplątuje i zagraża kuli ziemskiej[109]. Sformułowanie to można postrzegać jako profetyczne. Skuteczna, jak się okaże, polityka amerykańska przyniosła osłabienie Sowietów i kryzys państwa.

Mackiewicz utrzymywał, iż międzynarodowy komunizm wychodzi z założenia bardzo prostego rachunku: Po co narażać się na ryzyko wojny (zguba), gdy można bez wojny, niejako gołymi rękami, opanować świat. Stąd cały komunistyczny plan ofensywny związany jest ściśle z planem obronnym w jedną całość. Infiltracja, indoktrynacja, dezinformacja, opanowanie wpływowych sfer wolnego świata, wszelkiego rodzaju lewicowców, „progresistów”, pacyfistów etc. etc. przez wpływy komunistyczne są nam wszystkim bardzo dobrze znane[110].

Interpretacja Mackiewiczowska, wbrew wszelkim odczuciom kogoś, kto chętnie widziałby w nim ofiarę „myślenia życzeniowego”, jest manifestem realizmu politycznego. Autor Zwycięstwa prowokacji tłumaczył tylko jedną rzecz. Twierdził, że ustępstwa wolnego świata wobec Sowietów są drogą do klęski.

Józef Mackiewicz był niewątpliwie oddanym wyznawcą teorii systemu sowieckiego jako reżimu ideokratycznego, chociaż pojęcia tego nie używał.

 

9. Aleksander Bregman i Adam Ciołkosz: blaski publicystyki sowietologicznej

 

W roku 1958 wyszła drukiem książka Najlepszy sojusznik Hitlera. Studium o współpracy niemiecko-sowieckiej 1939-1941, opatrzona przedmową Adama Ciołkosza[111]. Jej autorem był znany dziennikarz, przedwojenny korespondent polski w Genewie, publicysta międzynarodowy, Aleksander Bregman[112]. W roku 1932 wydał on pracę La Pologne et la Societe de la Nations: la conception polonaise de l’organisation de la paix. Od roku 1935 pracował jako redaktor działu zagranicznego „Expresu Porannego”. Po klęsce wrześniowej wstąpił w 1940 roku do armii polskiej we Francji. W związku z ustanowieniem sowieckiej dominacji nad Polską pozostał na uchodźstwie.

Bregman był autorem licznych opracowań poświęconych sprawie polskiej na terenie międzynarodowym. Przenikliwie analizował tendencję do nowego appeasementu wobec Sowietów. W roku zakończenia II wojny światowej wydał pracę Appeasement Charter?: A Study of the Dumbarton Oaks Proposal, która była studium poruszającym kwestię milczącego odejścia przez mocarstwa anglosaskie od zasad Karty Atlantyckiej. Jako jedyny polski dziennikarz obecny podczas obrad konferencji założycielskiej ONZ w San Francisco, napisał sprawozdanie w postaci książki: Dzieje pustego fotela: konferencja w San Francisco i sprawa polska (1947). W tomie Polska i nowa Europa (1963) zebrał niektóre swoje artykuły z doby już powojennej. Należał Bregman do rzeczników dialogu z Niemcami i myśl tę propagował wielokrotnie w swych wystąpieniach poświęconych położeniu sprawy polskiej na arenie międzynarodowej[113].

Ale w związku z celem niniejszego szkicu interesuje nas przede wszystkim książka Bregmana o taktycznym sojuszu Hitlera ze Stalinem w latach 1939-1941: Najlepszy sojusznik Hitlera. Wydał tę pracę w roku 1958 w Londynie. Była ona pierwszym polskim ujęciem monograficznym tej problematyki. Autor bazował przede wszystkim na amerykańskiej edycji zdobytych akt niemieckiego Auswärtiges Amt: Nazi-Soviet Relations 1939-1941. Documents from the Archives of the German Foreign Office, które wydano w Waszyngtonie w opracowaniu J. S. Beddie i R. J. Sontag w roku 1948. Strona sowiecka – jak wiemy – do roku 1989 zaprzeczała istnieniu tajnego protokołu z 23 sierpnia 1939 roku, twierdząc, że jego niemiecka wersja jest falsyfikatem.

Najlepszy sojusznik Hitlera. Studium o współpracy niemiecko-sowieckiej 1939-1941 to książka zwrócona polemicznie przeciw jakże bardzo zafałszowanej historii dyplomacji w ostatniej fazie przed wybuchem II wojny światowej. Autor – piórem publicysty – stworzył szeroką panoramę polityki międzynarodowej w roku 1939, ukazując rząd ZSRR jako siłę zainteresowaną w zburzeniu ładu wersalskiego. Nie mógł znać tak ważnego źródła, jak dziennik Georgi Dymitrowa, lecz w świetle tych zapisków szefa Kominternu tak właśnie kształtowały się zasadnicze cele Sowietów[114].

Bregman był przekonany, iż w realiach roku 1939 nastąpiła sowiecka pomoc dyplomatyczna, udzielona Hitlerowi, by stworzyć mu możliwości do rozpoczęcia wojny w możliwie najkorzystniejszych warunkach.

Studium Bregmana dzisiaj pozostaje już tylko pozycją archiwalną – należącą do kart dziejów historiografii. Badawcze wysiłki historyków dyplomacji poszły dużo dalej. Pamiętajmy wszakże o tym, iż w następstwie „odwilży” w stosunkach Wschód-Zachód, którą przyniósł rok 1956, w latach 60. i 70. zrodził się szeroki nurt historiografii rewizjonistycznej w podejściu do spraw roku 1939. Nurt ów, który doszedł wtedy do głosu na Zachodzie, występował z tezą, że dotychczasowa historiografia stosunków sowiecko-niemieckich i sowieckiej polityki zagranicznej jest owocem „zimnej wojny”. Jego przedstawiciele hołdowali tezie, iż to mocarstwa zachodnie ponoszą odpowiedzialność za fiasko rokowań ze Związkiem Sowieckim, bo nie potrafiły poprowadzić ich skutecznie i wyzwolić się ze spuścizny „polityki zaspokajania” Niemiec.

Bregman dowodził, iż pozyskanie Sowietów dla sprawy obrony pokoju było niemożliwe. Priorytetem Stalina stało się stymulowanie konfliktu między dwoma antagonistycznymi ugrupowaniami państw „obozu kapitalistycznego”. W tej konfrontacji ZSRR miał zostać „trzecim, który się cieszy” (tertius gaudens).

Czołowy polityk Polskiej Partii Socjalistycznej na uchodźstwie, Adam Ciołkosz, nie był sowietologiem, ale umiejętnym znawcą i komentatorem dziejów polskiego i europejskiego socjalizmu. Zapisał znaczącą kartę jako przenikliwy krytyk systemu sowieckiego i reżimów „realnego socjalizmu” w państwach zależnych od Moskwy. W jego niezmiernie rozległej publicystyce politycznej sprawy bolszewizmu były nieustannie obecne, chociaż nie poświęcił on systemowi sowieckiemu żadnej osobnej rozprawy. Jako rzecznik demokratycznego socjalizmu odnosił się do ustroju ZSRR jako do reżimu będącego zaprzeczeniem socjalizmu – nie „dyktaturą proletariatu”, lecz dyktaturą nad proletariatem[115].

Wybrane pisma Ciołkosza, zatytułowane Walka o prawdę. Wybór artykułów 1940-1978, przynoszą wiele naświetleń o istotnym znaczeniu sowietologicznym. Tom ów to jeden z najbardziej przenikliwych zbiorów esejów, jakie wydała polska emigracja polityczna.

Poglądy sowietologiczne Ciołkosza charakteryzuje niezwykła klarowność. Komentując książkę emigracyjnego polityka mienszewickiego i sowietologa rosyjskiego Rafała Abramowicza The Soviet Revolution 1917-1939 (1962), Ciołkosz chyba najpełniej ujawnił swoje przemyślenia na temat systemu sowieckiego[116]. Polski publicysta wskazywał, iż Lenin wyobrażał sobie, że bolszewicy wprowadzą ustrój socjalistyczny w Rosji w ciągu sześciu miesięcy. Politykę „komunizmu wojennego” tłumaczył jako zmierzającą do natychmiastowego urzeczywistnienia integralnego socjalizmu. Po jej załamaniu się nastąpiły trzy improwizacje Lenina: najpierw koncesje dla obcego kapitału miały doprowadzić do stworzenia produkcji na wielką skalę; potem elektryfikacja całego przemysłu i rolnictwa miała w ciągu 10-20 lat umożliwić zbudowanie socjalizmu; wreszcie szkołą socjalizmu miała być spółdzielczość. Wszystkie te dyletanckie pomysły zawiodły. I wtedy Lenin ogłosił Nową Politykę Ekonomiczną, rozkładając zbudowanie socjalizmu „na pokolenia... na dekady...”. Jednocześnie przykręcił śrubę polityczną, zamykając mienszewików i socjalrewolucjonistów do więzień i likwidując resztki opozycyjnej prasy. NEP miał być pokojową koegzystencją znacjonalizowanego wielkiego przemysłu i drobnomieszczańskiego rolnictwa. Zapoczątkował okres stosunkowej stabilizacji i normalizacji stosunków, a zarazem wzmocnił chłopów średniaków. Był to jedyny okres pod rządami bolszewików, w którym chłopi rzeczywiście posiadali ziemię. (…) Rosja rozwinęłaby się stopniowo w państwo demokratyczne, rządzone przez robotników, chłopów i inteligencję pracującą. Rozwój wydarzeń musiałby doprowadzić do likwidacji partii komunistycznej i jej monopolu rządzenia[117].

Dyktaturze Stalina towarzyszyła „spirala totalitarna”. Ciołkosz charakteryzował tę fazę bolszewizmu jako podyktowaną koniecznością sterroryzowania chłopów zapędzanych do kołchozów i wywożonych milionami do łagrów oraz robotników, którym kazano pracować za zarobek nie wystarczający na opędzenie kosztów najskromniejszej egzystencji[118].

Ciołkosz afirmował interpretację Abramowicza, wskazującą iż los Stalina i los Hitlera związane z sobą były już od r. 1930. Powtarzał, że tajne układy z Niemcami z sierpnia i września 1939 były tylko logicznym zamknięciem kursu, zapoczątkowanego jeszcze przez Lenina w roku 1922. Za Abramowiczem zwracał się przeciw legendzie, jakoby można było uniknąć II wojny światowej, doprowadzając do porozumienia Anglii, Francji i Sowietów[119].

W polityce Stalina – znaczonej rozprawą ze starą gwardią bolszewików w latach 1936-1938 – dostrzegał Ciołkosz przygotowanie sytuacji, kiedy na 18 zjeździe KPZR partia była już ciałem bez głosu i bez woli. W tych warunkach Stalin mógł działać swobodnie. I konsekwencją tej swobody był pakt z Hitlerem – i o to chodziło Stalinowi[120].

System sowiecki – referował Ciołkosz interpretację Abramowicza – to nowa forma społeczna państwa totalitarnego, ta sama kategoria, do której zaliczyć należało Włochy Mussoliniego i Niemcy Hitlera. Nie jest to kapitalizm państwowy, bo nie zna mechanizmu wolnorynkowego, bez którego nie ma żadnej postaci kapitalizmu. Nie są to też rządy biurokracji, bo biurokracja sowiecka nie wydaje rozkazów, lecz sama odbiera rozkazy. Rządzi górna warstwa aparatu partyjnego, heterogeniczna grupa ludzi spośród inteligencji, drobnej burżuazji i chłopstwa, z małą domieszką robotników. Grupę tę jednoczy ideologia komunistyczna, wywodząca się rzekomo z Marksa i Engelsa, w rzeczywistości – z czysto rosyjskiego utopijnego terroryzmu i jakobinizmu[121].

Abramowicz określił ustrój sowiecki jako „dyktaturę ideokratyczną”, nawiązując tu do koncepcji Waldemara Guriana, emigranta z bolszewickiej Rosji, który uczestniczył w kształtowaniu podwalin sowietologii zachodniej, najpierw pracując w Niemczech, następnie zaś w Stanach Zjednoczonych[122]. W modelu dyktatorskiej ideokracji „warstwa rządząca w Sowietach” to rodzaj warstwy kapłańskiej dawnego Egiptu, Asyrii lub Babilonu – autokratycznej i zbudowanej na kształt piramidy. Są to rządy kasty, która przywłaszczyła sobie prawo do rozporządzania – w miarę swego uznania – wszystkim: ziemią, zasobami gospodarczymi, przemysłem i środkami transportu; prawo do rozporządzania życiem i śmiercią każdego obywatela z osobna i całych grup społecznych; prawo do kierowania życiem duchowym narodu bez najmniejszego sprzeciwu[123]. Natomiast fikcją jest dogmat, że w Rosji istnieje dyktatura proletariatu, tak jak Marks rozumiał to pojęcie. Klasy robotniczej nigdy nie pytano o zdanie i nie pozwalano jej brać czynnego udziału w zarządzaniu lub planowaniu przemysłu i rolnictwa. Wszystkie te uprawnienia wykonywane były i są w całości przez partię komunistyczną, której naród nigdy takich praw nie przekazał, ani też nie prosił jej o wzięcie na siebie takiej odpowiedzialności[124]. Ciołkosz nie miał wątpliwości, iż ojcem duchowym tej ideologii i tym samym sytemu sowieckiego był Lenin. On też był twórcą rzeczywistości państwa sowieckiego[125].

Nie ma postępu za wszelką cenę – to jedna z głównych myśli Ciołkosza. Za Abramowiczem powtarzał on dobitnie: Nikt, kto żyć musiał w państwie totalitarnym i jest obznajomiony z jego sposobem funkcjonowania, nie uwierzy, że barbarzyństwo to przyczyni się kiedykolwiek do rozwoju kulturalnego lub dobrobytu ludzkości. Albowiem rządy totalitarne są nie tyle antykapitalistyczne, co antyludzkie[126].

 

 

10. Leszek Kołakowski i Andrzej Walicki: marksizm a totalitaryzm

 

Za sprawą wielkiej syntezy Główne nurty marksizmu Leszek Kołakowski zapisał doniosłą kartę na polu wysiłków poznawczych dotyczących fenomenu totalitarnej ideokracji. Napisał to dzieło po opuszczeniu kraju. Tekst nie pozostawia żadnych wątpliwości, iż autor definitywnie rozstał się z dotychczasowym przywiązaniem do idei marksowskiego socjalizmu, uwolnionego od dogmatów leninowskich i stalinowskich. Kolejne trzy tomy ukazały się w Instytucie Literackim Giedroycia[127]. Rychło pojawił się przekład angielski, potem niemiecki oraz francuski, ale ten ostatni bez tomu trzeciego[128].

W Głównych nurtach marksizmu Kołakowski dokonał przede wszystkim rozrachunku z rewolucyjnym mesjanizmem. Mesjanistyczne nadzieje są odwrotną stroną rozpaczy i poczucia bezsilności, jakie ogarnia ludzi na widok przez siebie samych spowodowanych klęsk – pisał. Optymistyczna wiara, że wszystkie problemy i nieszczęścia ludzkie mają gotowe i natychmiastowe rozwiązanie i że tylko złośliwość tak lub inaczej identyfikowanych wrogów nie pozwala tych rozwiązań błyskawicznie zastosować, występuje często w ideologicznych tworach znanych pod nazwą marksizmu (który z tej racji musi zmieniać treść zależnie od sytuacji i współtworzyć hybrydy z różnymi innymi tradycjami ideologicznymi). W tej chwili marksizm ani nie tłumaczy świata, ani go nie zmienia, jest tylko zasobnikiem haseł służących organizowaniu różnych interesów, nie mających najczęściej nic wspólnego z tymi, z jakimi marksizm w pierwotnej formie się identyfikował. Po stu latach, jakie minęły od upadku I Międzynarodówki, widoki na powstanie nowej międzynarodówki, zdolnej bronić interesów ludzi uciskanych całego świata, są mniejsze niż kiedykolwiek. Samoubóstwienie człowieka, któremu marksizm dał filozoficzny wyraz, kończy się tak samo, jak wszystkie, indywidualne i zbiorowe, próby samoubóstwienia: ukazuje się farsowa strona ludzkiej niedoli[129].

Jedną z najważniejszych tez Kołakowskiego pozostaje przekonanie, iż wizja Marksa nie otwierała perspektyw realnej wolności jednostki. Wyzwolona ludzkość Marksa – pisał autor Głównych nurtów marksizmu nie potrzebuje żadnych machin ustanowionych przez społeczeństwo burżuazyjne w celu mediacji i regulowania konfliktów między jednostkami albo między jednostką i społeczeństwem; oznacza to zaś: nie potrzebuje prawa, państwa, demokracji przedstawicielskiej i negatywnej wolności ujętej tak, jak proklamowała ją Deklaracja Praw Człowieka. Wszystkie te narzędzia są charakterystyczne dla społeczeństwa rządzonego ekonomicznie przez rynek, złożonego z izolowanych wzajem osobników z ich antagonistycznymi interesami i próbującego utrzymywać stabilność za pomocą tych właśnie narzędzi. Państwo i jego szkielet prawny chronią własność burżuazyjną środkami przymusu i narzucają reguły konfliktom; samo ich istnienie zakłada społeczeństwo, w którym działania i pragnienia ludzkie w naturalny sposób zderzają się. Liberalne pojęcie wolności zakłada, że moja wolność nieuchronnie ogranicza wolność innych, jak też ma się sprawa w samej rzeczy, jeśli zakres wolności zbiorowej zastępuje porządek burżuazyjny, narzędzia te nie mają już uzasadnienia. Interesy indywidualne zbiegają się z powszechnymi; nie trzeba już podtrzymywać chwiejnej równowagi społeczeństwa przepisami, które mają określać granice wolności jednostkowej. Nie tylko „racjonalne” instrumenty społeczeństwa liberalnego zostaną usunięte: również plemienne czy narodowe więzi z przeszłości odziedziczone rychło znikną w toku tego samego procesu, a pod tym względem porządek kapitalistyczny toruje drogę komunizmowi; dawne irracjonalne lojalności kruszą się tak czy owak, zarówno pod presją kosmopolitycznej siły kapitału, jak też w wyniku internacjonalistycznej świadomości proletariatu. Uwieńczeniem tego procesu będzie wspólnota, w której nic nie zostaje prócz jednostek i gatunku ludzkiego jako całości, jednostki zaś będą wprost identyfikować swoje życie, swoje uzdolnienia i swoją działalność jako siły społeczne. Żeby doświadczać tej identyczności, nie będą potrzebowały mediacji instytucji politycznych lub tradycyjnych więzi narodowych[130].

Na pytanie, czy marksizm ponosi odpowiedzialność za totalitaryzm, Kołakowski nie dawał odpowiedzi negatywnej.

Odwołując się do warsztatu historiografii idei, napisać można z pewnością niejedną historię myśli marksistowskiej, ale ta, którą stworzył Leszek Kołakowski w Głównych nurtach marksizmu, pozostanie na trwałe punktem odniesienia w nauce światowej, a także w kanonie kultury polskiej.

Wielkie pytanie, czy marksizm jako system filozoficzny ponosi odpowiedzialność za totalitaryzm sowiecki, który naznaczył XX wiek, stawiał sobie inny czołowy polski historyk idei Andrzej Walicki. Ów wielki znawca myśli rosyjskiej, wyróżniony za to m.in. międzynarodową Nagrodą Balzana, zabrał głos na ten temat książką Marxism and the Leap to the Kingdom of Freedom, wydaną w Stanfordzie w roku 1995, zaś w rok później ogłoszoną po polsku. Synteza ta jest rozległą panoramą dziejów marksizmu jako pewnej filozofii wolności, wolności rozumianej w radykalnej sprzeczności z tradycją liberalną, która wolność jednostki rozumie jako „wolność od” (wolność negatywna w rozumieniu Isaiaha Berlina).

Chociaż więc twórczość Andrzeja Walickiego nie należy przedmiotowo do zagadnień objętych niniejszym wykładem, bo nie był on emigrantem z kraju, a jego główna praca sowietologiczna powstała już po roku 1989, to jednak poświęcimy jego poglądom kilka refleksji[131].

Jaką rolę u źródeł bolszewizmu i systemu sowieckiego spełniła tradycja rosyjska – to inne wielkie pytanie towarzyszące Walickiemu od dawna. Nota bene, tak pytanie o rolę marksizmu w wygenerowaniu totalitarnej rzeczywistości, jak i pytanie o rolę dziedzictwa autokracji rosyjskiej w wytworzeniu systemu leninowsko-stalinowskiego, to sprawy przez historyków idei rozważane już wiele razy, a mimo to rozległa historiografia marksizmu wciąż musi do nich na nowo powracać.

Walicki wskazywał, że przed I wojną światową ideologia marksistowska cieszyła się największymi wpływami w dwóch krajach: w Niemczech i w Rosji. Tylko w Rosji wszakże doprowadziło to do powstania pretotalitarnej partii rewolucyjnej i do zbudowania na gruzach monarchii totalitarnego państwa[132]. Czy więc o wytworzeniu totalitarnego systemu przesądził przypadek? Odpowiadając na to pytanie, Walicki podnosił, że pewien zwarty nurt historiografii widzi w tym dowód swoistego „pokrewieństwa z wyboru” między totalitaryzmem a rosyjską kulturą i tradycją narodową, wydaje się jednak, że większą rolę odegrały tu czynniki zewnętrzne, związane z klęską wojenną, a więc niewytłumaczalne w kategoriach determinizmu kulturowego[133].

Jednym z najbardziej przekonywujących wniosków Walickiego jest przeświadczenie, iż ta właśnie filozofia wolności stanowi o „totalitarnym potencjale” marksizmu a zarazem legitymację totalitarnych praktyk (użycia na wielką skalę przemocy, zastosowania inżynierii społecznej, masowej indoktrynacji i mobilizacji w imię utopijnych celów). Walicki rozróżniał jednak trzy odmienne zastosowania terminu totalitaryzm. Wyodrębnia trzy rzeczy, których utożsamiać nie wolno. Czymś innym jest (1) totalitarny potencjał pewnych idei, czymś innym (2) totalitarny charakter pewnych ruchów rewolucyjnych, i czymś jeszcze innym (3) totalitarny charakter państwa.

Definiując „istotę stalinizmu”, Walicki zawsze utrzymywał, iż jej fenomen ujawnia się w „zniewoleniu umysłów”, w dokonywanej przemocą uniformizacji życia duchowego, a czegoś takiego nie było w Rosji dziewiętnastowiecznej, „najlepiej mu znanej”[134]. Taką też wymowę ma jego książka Marksizm i skok do królestwa wolności. Przekonanie o duchowym zniewoleniu „od wewnątrz” jako podstawie totalitarnej ideologii prowadziło Walickiego do odkrycia Zniewolonego umysłu Miłosza, któremu poświęcił dwie książki[135].

Główne nurty marksizmu oraz Marksizm i skok do królestwa wolności nie pozostawiają wątpliwości co do stanowiska ich autorów. Rosja nie ma – w tej optyce – „praw autorskich” do totalitaryzmu. System totalitarny stanowi urzeczywistnienie wizji świata, który cechuje ideokratyczna władza i „gospodarka bezrynkowa”.

 

11. Zbigniew Brzeziński i wielkie bankructwo systemu sowieckiego

 

Do najważniejszych prób sformułowania usystematyzowanej definicji dyktatury totalitarnej należy wspólne studium Carla J. Friedricha i Zbigniewa K. Brzezińskiego. W wydanej w roku 1956 klasycznej rozprawie Totalitarian Dictatorship and Autocracy podjęli oni próbę sporządzenia katalogu cech, jakie modelowo charakteryzują system totalitarny[136]. Liczący sobie wówczas dwadzieścia osiem lat dr Brzeziński będzie występował odtąd jako liczący się w świecie specjalista w problematyce sowietologicznej.

Kreśląc model dyktatury totalitarnej jako rodzaju „typu idealnego”, autorzy The Totalitarian Dictatorship and Autocracy wyodrębnili następujące cechy takiego systemu władzy: (1) istnienie zorganizowanej partii ideologicznej, (2) jej monopol ideologiczny, (3) jej kontrolę nad armią, (4) masowy terror policyjny. Później Friedrich uzupełnił to zestawienie o jeszcze jeden czynnik: kontrolę nad gospodarką. Koncepcja Friedricha i Brzezińskiego była później wielokrotnie krytykowana, bowiem przedmiotem ich wykładu stał się teoretyczny model systemu totalitarnego, a każdy model niełatwo dopasować do zawsze bogatszej rzeczywistości historycznej. Definicja Friedricha i Brzezińskiego ujmowała fenomen totalitaryzmu w sposób wybitnie statyczny[137]. Nie brała w rachubę możliwości procesów detotalitaryzacji, by użyć pojęcia, które wprowadził do polskiej nauki historycznej Andrzej Walicki.

To właśnie proces „detotalitaryzacji” uczynił Brzeziński przedmiotem swego wykładu w ogłoszonej w roku 1989 książce The Grand Failure. The Birth and Death of Communism, czyli Wielkie bankructwo, w wersji polskiej wydanej przez Giedroycia w roku 1990, a więc w warunkach głębokiego przyspieszenia pierestrojki i rozkładu systemu sowieckiego[138]. Pisał tę pracę Brzeziński mając za sobą kilka lat służby na stanowisku doradcy prezydenta USA Jimmy Cartera do spraw bezpieczeństwa narodowego (1977-1981)[139].

Oczywiście należy zauważyć, że świadomość rozgrywającego się wieloetapowego procesu rozkładu totalitaryzmu występowała wśród zachodnich badaczy systemu sowieckiego i państw bloku wschodniego już od dawna. Na przykład Hannah Arendt miała świadomość, że totalitaryzm jest fenomenem dynamicznym, że przechodzi fazę konstrukcyjną i fazę dekonstrukcji. Jednak nikt wcześniej nie ukazał tak dogłębnie fenomenu rozkładu systemu sowieckiego, jak uczynił to polsko-amerykański sowietolog. Brzeziński wyodrębnił i zdefiniował trójfazowy model odwrotu od totalitaryzmu. Proces ten zanalizował dogłębnie i obszernie scharakteryzował, wskazując na trzy jego fazy: (1) komunistyczny autorytaryzm, (2) postkomunistyczny autorytaryzm, (3) postkomunistyczny pluralizm[140].

Wprowadzenie pojęcia detotalitaryzacji wydaje się logicznym rozwinięciem i uzupełnieniem zmodyfikowanego i pogłębionego rozumienia terminu „totalitaryzm”. Stosowanie pojęcia detotalitaryzacji jest zasadniczym warunkiem utrzymania w obiegu teorii totalitaryzmu. Teoria ta stworzona w latach 50., obecnie wymaga modyfikacji. W ujęciu jej twórców totalitaryzm to ustrój, który ma niezmienną „istotę”.

Nawiązując do myśli Brzezińskiego proces detotalitaryzacji przedmiotem swoich studiów uczynił Andrzej Walicki, a zaowocowały one wspomnianą już rozprawą Marksizm i skok do królestwa wolności. Nie kwestionując tych propozycji Brzezińskiego, Walicki poszedł tu dalej – proces rozkładu totalitaryzmu obszernie scharakteryzował i opisał dość szczegółowo, chociaż oczywiście wiele spraw pozostawił otwartymi.

Komunizm przeżywa głęboki – właściwie ostateczny – kryzys – stwierdzał Brzeziński w swej konstatacji wyjściowej. Jako model sprawowania władzy jest wciąż jeszcze potężny, ale jako ideologia właściwie obumarł. Doktryna komunistyczna przestała być podstawą polityki nawet w krajach rządzonych przez komunistów, a komunistyczna retoryka nie znajduje już godnego uwagi echa w żadnym ważnym punkcie globu. Agonia komunizmu zbiega się z końcem XX wieku. Na historii stulecia zaważyły dwie potężne totalitarne doktryny, które rzuciły wyzwanie demokracji. Jedna z nich – hitleryzm – została unicestwiona w połowie wieku w wyniku krwawej wojny. Agonia drugiej przypada na koniec stulecia. Kluczowe dla przyszłości pytanie brzmi, czy jej ostateczny rozpad odbędzie się pokojowo, czy krwawo. Nie jest to jeszcze takie jasne. Wydarzenia w Europie Wschodniej wskazują, że pokojowa ewolucja w kierunku post-komunistycznej demokracji jest możliwa. W Chinach, gdzie władzę wciąż sprawuje pokolenie pierwszych rewolucjonistów, polityczna władza komunistów trzyma się na bagnetach. W Związku Sowieckim widzimy jak dotychczas kompozycję obu tych możliwości: raz ograniczone użycie siły (np. krwawe zdławienie narodowych demonstracji w Tyflisie na początku 1989 r.), kiedy indziej pokojowa ewolucja (zwłaszcza w republikach nadbałtyckich, ale także narodziny jawnej opozycji w moskiewskiej Radzie Najwyższej)[141].

Jako klucz do zrozumienia ideologii bolszewickiej postrzegał Brzeziński niefortunną próbę poddania spraw społecznych całkowitej racjonalizacji. U jej podstaw tkwiło założenie, że piśmienne, politycznie świadome społeczeństwo może podjąć się kontrolowania rozwoju społecznego, kierując przemiany socjoekonomiczne ku z góry założonym celom. Historia nie byłaby już zatem wyłącznie spontanicznym, w dużej mierze przypadkowym procesem, lecz narzędziem zbiorowej inteligencji i moralnych celów ludzkości. W ten sposób komunizm pragnął, poprzez zorganizowane działanie, harmonijnie połączyć polityczny racjonalizm z moralnością społeczną[142].

Utopia ta jest jednak wielką iluzją. Albowiem w praktyce nadmierna wiara w ludzki rozum, skłonność cechująca zacięte walki o władzę do przekształcania dyskusyjnych ocen historycznych w dogmatyczne pewniki, łatwość, z jaką krzywda moralna wyradza się w pewną swej racji nienawiść polityczną, a zwłaszcza leninowskie połączenie marksizmu z zacofaną autokratyczną tradycją Rosji – wszystko to przekształciło komunizm w narzędzie ucisku politycznego, rażąco sprzecznego z jego własnymi pobudkami moralnymi[143].

Rozkład ideologii i systemu komunistycznego ukazał autor Grand Failure w sposób prawdziwie przenikliwy. Komunizm jest dziś w stanie powszechnego kryzysu, zarówno w sensie ideologii jak systemu. Objawy tego fenomenu ukazał Brzeziński wskazując na pięć procesów przeobrażeń. Po pierwsze, model sowiecki utracił swą atrakcyjność nawet w optyce komunistów zagranicznych. Sprawia to, iż komunizm nie ma obecnie praktycznego wzoru, który mogliby naśladować inni. Po drugie, w Związku Sowieckim nierozwiązalny dylemat ustroju komunistycznego polega na tym, że rozwój gospodarczy można kupić tylko za cenę stabilności politycznej, podczas gdy stabilność polityczną można utrzymać jedynie kosztem klęski gospodarczej. Po trzecie, partyjny monopol władzy utracił swą legitymizację przede wszystkim w zależnych państwach bloku wschodniego, w obliczu przejawów „odrodzenia społecznego”. Po czwarte, w Chinach ideologiczne rozmycie komunizmu będzie ceną sukcesów gospodarczych, co nie następuje w ZSRR. Po piąte, era monopolitycznego ruchu komunistycznego na świecie, budowanego wokół wspólnego wyznania wiary, należy do przeszłości. W połowie lat osiemdziesiątych nadszedł kres idei ruchu partii komunistycznych zjednoczonych w doktrynie i działaniu[144].

Autor Grand Failure identyfikował ideologię komunistyczną z sowiecką strategią ekspansji i dominacji. Komunizm w obecnym stadium rozwoju jest imperializmem sowieckim w okresie jego upadku i bankructwa. Nieunikniony proces rozkładu ogarnął komunizm od góry do dołu, wraz z jego ekonomiczną i państwową strukturą oraz jego polityką i ideologią… Brzeziński identyfikował kilka odrębnych przejawów powszechnego kryzysu komunizmu i wskazywał na (1) osłabienie pozycji krajów komunistycznych we współzawodnictwie gospodarczym z rozwiniętymi krajami demokracji wolnorynkowej; (2) rozpad bloku sowieckiego; (3) pogłębienie się sprzeczności między komunizmem a rozwojem socjalizmu państwowo-monopolistycznego i wzrostem militaryzmu; (4) rosnąca destabilizacja wewnętrzna i rozkład komunistycznej gospodarki; widoczny w coraz większej niezdolności komunizmu do pełnego wykorzystania sił wytwórczych; (5) niskie tempo wzrostu produkcji, cykliczne kryzysy, stała nieumiejętność pełnego wykorzystania mocy produkcyjnych, chroniczne niepełne zatrudnienie; (6) bezprecedensowy wzrost reakcji politycznej na wszystkich frontach; (7) ustanowienie w pewnych krajach komunistycznych tyranii jednostek i głęboki kryzys komunistycznej polityki i ideologii[145].

Kluczem do przewrotu, który spowodował delegitymizację systemu sowieckiego, stała się utrata monopolu przekazywania myśli. Tak czy inaczej, w tym procesie zmian utrata przez władzę komunistyczną monopolu w środkach masowego przekazu jest kluczem do załamania się komunistycznego totalitaryzmu. W warunkach komunizmu, a zwłaszcza jego intensywnej i monopolistycznej indoktrynacji, odbywa się następujący proces: powstaje ideologicznie wyobcowana masa, żądna przyswoić sobie alternatywne informacje, która w tym celu rzuca się skwapliwie na nowe techniki środków przekazu – zagraniczne audycje radiowe, telewizję, kasety video, prasę podziemną – żeby sformułować odmienny, acz niejasny światopogląd polityczny. Niepowodzenia w dziedzinie gospodarczej umożliwiają politycznie zaangażowanym intelektualistom przetworzenie tego światopoglądu w żądania nie tylko socjoekonomicznego, lecz również politycznego pluralizmu i rządów prawa[146].

Zamiary reform zgłoszone przez Gorbaczowa były spóźnione. Brzeziński uważał, że zbyt późne komunistyczne reformy gospodarcze, pociągające za sobą różne ustępstwa i decentralizację, mimowolnie przyczyniają się do stopniowej instytucjonalizacji takich ekonomicznych i politycznych przemian, a nawarstwione prowadzą do społecznego szturmu na totalitarną dyktaturę[147]. Możliwości reform gospodarczych, podjętych przed nadejściem doby Gorbaczowa, ale bez zmian ustrojowych, czyli wkroczenia Sowietów na „drogę chińską”, Brzeziński szerzej jednak nie rozpatrywał.

Kilka istotnych uwag poświęcił Brzeziński roli Zachodu we wspieraniu procesów rozkładowych systemu sowieckiego i reżimów od ZSRR zależnych. Te procesy, które już teraz głęboko oddziałują na niektóre części komunistycznego świata, może przyspieszyć dalekowzroczna strategia Zachodu, zmierzająca do poparcia postkomunistycznej demokracji. W tej strategii nacjonalistyczno-autorytarna faza przejścia do postkomunizmu może być traktowana, chyba nawet w większości wypadków, jako nieunikniony etap w stopniowej likwidacji systemów marksistowsko-leninowskich. Leży jednak z pewnością w interesie demokracji, aby ów autorytarny etap był krótki, zwłaszcza że – w kontekście trudności gospodarczych i niechęci mas do rządów komunistycznych – zniecierpliwienie narodu mogłoby łatwo eksplodować, doprowadzając do powszechnej i historycznie przedwczesnej rebelii, co z kolei wywołałoby represyjną i bardziej apodyktyczną reakcję komunistów[148]. Autor tych słów formułował postulat poparcia przez Zachód postkomunistycznej demokratyzacji.

Brzeziński, będący jednym z głównych rzeczników wprowadzenia sprawy praw człowieka do polityki amerykańskiej, akcentował znaczenie tej kwestii dla osłabienia Sowietów. W przyspieszaniu procesu więdnięcia komunizmu szczególnie ważną rolę odgrywa potężne wręcz oddziaływanie hasła praw człowieka. Prawa człowieka to najbardziej porywająca idea polityczna naszego czasu. Jej głoszenie przez Zachód już zdołało zepchnąć do defensywy wszystkie bez wyjątku reżymy komunistyczne. Jej siłę przyciągającą tłumaczy wyłanianie się coraz bardziej wykształconych i politycznie uświadomionych mas, które nie dają się już tak łatwo trzymać w izolacji i indoktrynować. Postkomunistyczne reżymy autorytarne będą szczególnie uczulone na działanie hasła praw człowieka, a to z uwagi na brak wszechobejmującej, wiarygodnej, nieodpartej ideologii. Tak więc będą doktrynalnie nieszczelne i kruche politycznie[149]. Użycie praw człowieka w starciu cywilizacji Zachodu z systemem sowieckim przyniosło przyspieszenie procesu delegitymizacji tego ostatniego. Głoszenie praw człowieka – pisał polsko-amerykański sowietolog – nie tylko zepchnęło do defensywy istniejące reżymy komunistyczne, lecz w oczach świata posłużyło do oddzielenia komunizmu od demokracji. Dzięki skupieniu uwagi świata na odmowie prawa wyboru pod rządami komunizmu, łamaniu praw jednostki, braku praworządności i wreszcie monopolu politycznym zarówno w dziedzinie masowych środków przekazu, jak w życiu gospodarczym – dzięki temu wszystkiemu znacznie wyraźniejszy stał się związek między systemem wielopartyjnym i gospodarką rynkową z demokracją. Pluralizm uważa się dziś powszechnie za antidotum na totalitaryzm. Rezultatem tego jest rozpowszechniona obecnie nawet w państwach komunistycznych akceptacja tezy, że komunizm demokratyczny to oksymoron[150].

Wskazując na znaczenie praw człowieka, Brzeziński utrzymywał, iż ich propagowanie dostarcza także moralnego uzasadnienia dla bezpośredniej kampanii demokratycznej mającej kształtować coraz bardziej niezależne i politycznie nieustępliwe społeczeństwa obywatelskie w istniejących dziś reżymach komunistycznych. W ten sposób, „narodziny autonomicznego społeczeństwa obywatelskiego stają się punktem wyjścia dla ostatecznego wyzwolenia się społeczeństwa spod władzy komunistów”[151].

Grand Failure było pierwszą w literaturze światowej próbą analizy rozkładu systemu sowieckiego i reżimów zależnych. Swoje rozważania kończył Brzeziński następującą refleksją: Z katastrofalnego zetknięcia ludzkości z komunizmem, jakie nastąpiło w dwudziestym wieku, płynie zatem nauka bolesna, lecz niesłychanie ważna: utopijna inżynieria społeczna koliduje w sposób zasadniczy ze złożonością kondycji ludzkiej, a siły twórcze społeczeństwa rozkwitają najlepiej gdy władza polityczna jest ograniczona. Dzięki tej podstawowej lekcji wydaje się tym bardziej prawdopodobne, że to demokracja – a nie komunizm – będzie siłą dominującą w dwudziestym pierwszym wieku[152].

Warto przypomnieć jeszcze inną myśl Brzezińskiego. Fenomen komunizmu ma cechy dziejowego dramatu. Zrodzony z niecierpliwego idealizmu, który odrzucał niesprawiedliwość dawnego ładu, komunizm pragnął lepszego, bardziej humanitarnego społeczeństwa, lecz zrodził masowy ucisk. Był odbiciem optymistycznej wiary w potęgę rozumu władną zbudować społeczeństwo doskonałe. Mobilizował uczucia najpotężniejsze: umiłowanie ludzkości i nienawiść wobec ucisku w imię moralnie uzasadnionej inżynierii społecznej. Podbił niektóre najznakomitsze umysły i niektóre najbardziej ideowe serca, a przecież spowodował niektóre z najgorszych zbrodni tego, czy jakiegokolwiek innego stulecia – pisał w Wielkim bankructwie[153].

 

 

12. W kręgu sowieckiej polityki, prawa, historii i dyplomacji

 

W niniejszym zwięzłym przeglądzie nie można było wyczerpać listy spraw i osób, które należałoby wspomnieć, kiedy jest mowa o polskiej myśli sowietologicznej po II wojnie światowej. Chcemy więc jedynie w kilku słowach zauważyć udział jeszcze innych licznych autorów w jej kształtowaniu.

Przede wszystkim warto zauważyć dwutomową edycję akt dyplomatycznych do stosunków polsko-sowieckich podczas II wojny światowej, doprowadzoną do skutku wysiłkiem gen. Mariana Kukiela i Instytutu Historycznego Generała Sikorskiego w Londynie w latach 1961-1967. Documents on Polish-Soviet Relations przyniosły znaczny materiał źródłowy, na co wskazywano w recenzjach[154]. Nie bez znaczenia były relacje wspomnieniowe polityków i dyplomatów polskich na temat sprawy polskiej w polityce międzynarodowej podczas II wojny światowej. Mamy tu na myśli książki Stanisława Mikołajczyka (Polska zgwałcona), gen. Władysława Andersa (Bez ostatniego rozdziału) oraz Jana Ciechanowskiego, ambasadora w Waszyngtonie (wymownie zatytułowaną Klęska w zwycięstwie (Defeat in Victory))[155]. Przynosiły one znaczną porcję myśli sowietologicznej poprzez studium strategii i taktyki państwa Sowietów na terenie międzynarodowym. Wszystkie miały przekłady obce.

Trudno nie wspomnieć w tym miejscu Jana Kowalewskiego. Ów jeden z najwybitniejszych oficerów wywiadu polskiego, zapisał podczas wojny 1920 roku doniosłą kartę w zakresie tworzenia polskiego radiowywiadu, który posłużył do złamania szyfrów Armii Czerwonej i przejmowania wojskowej korespondencji sowieckiej[156]. Był żołnierzem przedrewolucyjnej armii rosyjskiej, zmobilizowanym w roku 1914. Wstąpił do polskich sił zbrojnych na Ukrainie, służył w Sztabie II Korpusu i POW oraz został szefem wywiadu IV dywizji gen. Żeligowskiego. Podczas wojny z Sowietami zorganizował podstawy polskiego radiowywiadu, organizując specjalną komórkę matematyków w Biurze Szyfrów II Oddziału. W czasie pokoju służył jako attaché wojskowy w Moskwie i Bukareszcie[157]. W czasie II wojny światowej organizował tzw. Akcję Kontynentalną, rezydując w Lizbonie. Pozostawał obok Niezbrzyckiego czołowym polskim oficerem wywiadu – specjalistą w zakresie sowietologii.

W roku 1944 Kowalewski założył na uchodźstwie pismo „East Europe and Soviet Russia”, które wydawał wraz z hrabiną Judith Listowell. Wychodziło ono w Londynie jako miesięcznik. Stanowiło trybunę do refleksji nad położeniem ZSRR i narodów ujarzmionych, włączonych przemocą do bloku wschodniego. Nie jest bez znaczenia, iż pismo wychodziło po angielsku.

W walnej mierze komentatorami spraw sowieckich byli na uchodźstwie dyplomaci II Rzeczypospolitej.

Ambasador Wacław Grzybowski wprowadził do obiegu myśli sowietologicznej przenikliwe sprawozdanie ze swej misji w Moskwie w latach 1936-1939, przygotowując późną jesienią 1939 roku dla ministra Augusta Zaleskiego swój Raport końcowy, ogłoszony najpierw w Polskiej Białej Księdze, a po latach przełożony na język polski[158]. Na trafność analizy zawartej w Raporcie końcowym wskazywali już – cytując Grzybowskiego – historycy cudzoziemscy, którzy podkreślali zasadność jego obserwacji, wskazującej, że siłą sprawczą sowieckiej polityki imperialnej była nie tylko bolszewicka ideologia, lecz i tradycja wielkorosyjskiej myśli mocarstwowej. Oba te czynniki skutecznie współgrały. Jako dokument historyczny raport ambasadora stał się istotnym świadectwem nie tylko dla badaczy stosunków polsko-sowieckich. W czasie „Solidarności” był kilkakrotnie publikowany na emigracji lub w kraju, w tzw. drugim obiegu[159].

Grzybowski był również stałym komentatorem polityki międzynarodowej, a w końcowych latach życia swoje refleksje zamieszczał w dzienniku „Syrena”, wychodzącym w Paryżu. Nie mogąc omówić tych wypowiedzi w tym miejscu, pozwólmy sobie jedynie zwrócić uwagę na pochodzący z roku 1957 sąd o przyszłości systemu sowieckiego. Bolszewizm jest skazany na skostnienie i martwotę – twierdził b. ambasador. Prymitywne poglądy Stalina są dla jego wyznawców dogmatem, ale nie usunęły żadnego ze źródeł wieczystego zacofania Rosji. (…) komunizm jest prawdopodobnie ostatnim rozpaczliwym usiłowaniem uchowania niewolnictwa w Rosji. Koniec komunizmu to koniec rosyjskiego imperium. Nie możliwa tam ani demokracja ani monarchia[160]. Spotkamy więc w pismach Wacława Grzybowskiego ważkie spostrzeżenia i refleksje o znacznej wartości sowietologicznej.

Jan Librach, współtwórca wspomnianej Akcji Kontynentalnej, książką The Rise of the Soviet Empire: A Study of Soviet Foreign Policy zabrał głos na temat sowieckiej polityki zagranicznej[161]. Rozważał on strategię sowiecką, odrzucając tezę o możliwości pozyskania bolszewickiej Rosji przez Zachód dla sprawy obrony pokoju. Po pierwsze, uważał Librach, mocarstwa zachodnie nie mogły dać Stalinowi tego, co mógł mu dać Hitler, tzn. realnych zdobyczy terytorialnych w Europie Środkowo-Wschodniej[162]. Po drugie zaś, zawierając układ z Niemcami sowiecka Rosja nie poszukiwała dla siebie bezpieczeństwa, ani czasu na dozbrojenie, ale udziału w łupach nazistów[163]. Stalin liczył na długi, wyniszczający konflikt w obozie mocarstw kapitalistycznych, który pogrążyłby Europę Zachodnią w chaosie i umożliwił Rosji łatwe i upragnione zdobycze.

Problematykę sowietoznawczą podjął po II wojnie światowej jeszcze jeden były dyplomata przedwojennej Polski, radca prawny MSZ w ostatnich latach przed katastrofą Września 1939, Władysław W. Kulski[164]. Został on profesorem uniwersytetów amerykańskich w zakresie nauk politycznych – wykładał do roku 1973 kolejno w University of Alabama, Syracuse University i Duke University. Problematykę sowietologiczną podejmował w niektórych ze swoich prac. Pisał m.in. o położeniu wewnętrznym i międzynarodowym Sowietów po śmierci Stalina i o stosunkach polsko-sowieckich podczas II wojny światowej[165]. Największe znaczenie zachowuje w jego dorobku mająca kilka wydań (pierwsze w roku 1955) monografia The Soviet Regime. Communism in Practice, poświęcona ewolucji reżimu sowieckiego w następstwie odejścia Stalina. Kulski kładł nacisk na znaczenie zachodzących zmian w systemie autokracji komunistycznej i zajmował stanowisko wyraźnie inne niż np. Adam Ulam, który w książce New Face of Soviet Totalitarianism (1963) bronił tezy, iż ustrój ZSRR nadal pozostaje reżimem totalitarnym, mimo post-stalinowskiej „odwilży”.

Nie można nie wspomnieć historyków dyplomacji – ich głos w kształtowaniu polskiej myśli sowietologicznej był znaczny. Przede wszystkim wymienić tu trzeba badacza stosunków polsko-sowieckich w ich pierwszej fazie, między rewolucją bolszewicką a pokojem ryskim, Piotra Wandycza. Jego monografia Polish-Soviet Relations 1917-1921 stanowiła pierwsze w literaturze światowej studium konfliktu między odrodzoną Polską a „nową Rosją”. Ukazała się nakładem Uniwersytetu Harvarda w Cambridge/Mass. w roku 1969.

Istotny udział w tworzeniu podstaw polskiej sowietologii poza krajem mieli prawnicy. Kazimierz Grzybowski – przedwojenny docent i wykładowca Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie – badał funkcjonowanie państwa sowieckiego z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Rezultatem tych studiów stał się obszerny tom ogłoszony nakładem Uniwersytetu Yale w roku 1964 pt. The Soviet Commonwealth of Nations: Organizations and Institutions. Grzybowski podjął również próbę analizy sowieckich koncepcji prawa międzynarodowego. Zaowocowało to monografią Soviet Public International Law. Doctrines and Diplomatic Practice, wydaną w Lejdzie w roku 1970.

Inny prawnik Ryszard Szawłowski – absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, przebywający na Zachodzie długoletni wykładowca uniwersytetu w Calgary w Kanadzie – zajmował się m.in. funkcjonowaniem systemu RWPG. Podejmował też studia nad zagadnieniem przestrzegania praw człowieka w państwach bloku wschodniego, pisząc z tej problematyki studium Die Berichte des Ost-Europäischen Staaten zur Verwirklichung des Internationalen Paktes über bürgerliche und politischen Rechte. Eine Analyse anhand des polnischen Beispiels (opublikowane w Kolonii w roku 1980).

Prace Ryszarda Szawłowskiego zasługują na uwagę z dwóch jeszcze powodów. Za sprawą jego studiów nad konfliktem polsko-sowieckim w roku 1939 otrzymaliśmy pierwszą monografię tego zagadnienia. Najpierw pod pseudonimem Karol Liszewski, wydał Szawłowski w roku 1986 w Londynie cenne i źródłowe studium Wojna polsko-sowiecka 1939. Następnie, po kilku latach już pod własnym nazwiskiem ogłosił dwutomową monografię na ten sam temat[166]. Trzeba podkreślić, iż Szawłowski wprowadził do obiegu pojęcie wojny polsko-sowieckiej, niewypowiedzianej, ale jak najbardziej realnej. Podjął również jako pierwszy próbę refleksji nad polską myślą sowietologiczną doby międzywojennej. Opublikowany przezeń w roku 1971 szkic Polish Sovietology 1918/19-1939 przyniósł nam pierwszy i niezwykle wartościowy przegląd problematyki, stając się wprowadzeniem do dalszych prac, m.in. piszącego niniejsze słowa[167].

Na kilka słów zasługuje z pewnością Marian Kamil Dziewanowski – profesor w Stanfordzie, w Kalifornii. Jego działalność przyniosła m.in. syntezę dziejów partii komunistycznej w Polsce. Dziewanowski stworzył też duże opracowanie poświęcone polityce wschodniej Józefa Piłsudskiego: Joseph Pilsudski. An European Federalist (1918-1922) (Stanford 1969), przynoszące nie tylko rekonstrukcję działań dyplomacji i armii odrodzonej Polski w walce o urządzenie po własnej myśli wschodu Europy, ale też i sporo uwag na temat bolszewickiej strategii i taktyki podbojów.

 

*  *  *

 

Studia i rozważania nad totalitaryzmem, a więc fenomenem, który zajął centralne miejsce w dziejach XX wieku, dostarczały okazji do szerszych refleksji – nad przemianami cywilizacji współczesnej, nad mechanizmami funkcjonowania społeczeństw nowoczesnych, wreszcie nad samą naturą ludzką i jej złożonością. Można je czytać na dwa sposoby – jako komentarze na temat położenia państwa Sowietów, ale i jako głos o aktualnej sytuacji cywilizacji ludzkiej.

W realiach zimnej wojny wiedza sowietologiczna była światu zachodniemu bardzo potrzebna. Po straszliwych doświadczeniach II wojny światowej nastąpiła radykalna zmiana perspektywy, zmiana języka refleksji o systemach totalitarnych. Przemiana ta dokonała się i na Zachodzie i w Polsce. Pokonanie III Rzeszy pozwoliło ujawnić prawdę o Oświęcimiu, ale świat nie poznał zarazem prawdy o Kołymie i „archipelagu Gułag”, gdyż rządzony przez Stalina Związek Sowiecki należał do mocarstw zwycięskich. Jak Polacy wykorzystali możliwości dane im przez historię?

Kiedy mowa o udziale Polaków w interpretacji bolszewizmu, z reguły wymieniamy nazwisko autora Głównych nurtów marksizmu – Kołakowskiego. Obecnie, z racji niewątpliwych walorów książki pt. Marksizm i skok do królestwa wolności, nie sposób w tym kontekście pominąć ustaleń i propozycji pojęciowych Walickiego. Przypominając osiągnięcia uczonych polskiego pochodzenia na polu powojennej sowietologii światowej bierzemy pod uwagę studia Brzezińskiego czy Adama B. Ulama[168]. Pisząc z kolei o problemie „intelektualiści a idea komunizmu” cytujemy zwłaszcza Zniewolony umysł Miłosza i Mój wiek Wata. Prace sowietologów polskich na uchodźstwie nie pozostawiają wątpliwości, iż zagadnienie totalitaryzmu sowieckiego – tak wielowątkowe i z różnych perspektyw podejmowane – zajmowało w życiu intelektualnym Polski XX wieku istotne i doniosłe miejsce.



[1]     Szerzej na ten temat moje studium: M. Kornat, Bolszewizm-totalitaryzm-rewolucja-Rosja. Początki sowietologii i studiów nad systemami totalitarnymi w Polsce (1918-1939), t. 2, Kraków 2004, rozdz. XI.

[2]     Sformułowanie ambasadora w Waszyngtonie Jana Ciechanowskiego, zawarte w tytule jego wspomnień.

[3]     Ośrodek Reduta powstał w Jerozolimie w roku 1943 (z inicjatywy Włodzimierza Bączkowskiego i Stanisława Swianiewicza), działalność kontynuował w Londynie od roku 1949. Wydawał pismo „Eastern Quarterly” (z udziałem takich osobistości, jak ks. Kamil Kantak, Michał Grażyński, W. Bączkowski, Stanisław Paprocki, Ryszard Wraga).

[4]     Ogółem wyszło drukiem dziewięć numerów pisma.

[5]     Zob. refleksje Andrzeja Nowaka, Ofiary, imperia i historycy: studium przypadków (od XVIII do XXI wieku), Kraków 2009.

[6]     Z. Nagórski (senior), Ludzie mego czasu. Sylwetki, Paryż 1964, s. 79.

[7]     O. Halecki, Śp. Jan Kucharzewski, „Teki Historyczne”, t. 5, 1952, nr 3-4, s. 106-109; zob. też list Haleckiego do redaktora „Wiadomości” w Londynie z 5 września 1965 roku.

[8]     Więcej na ten temat podaje D. S. Wandycz, Polish Institute of Arts and Sciences, New York 1953.

[9]     Planowane na dziesięć tomów dzieło wyszło drukiem tylko w siedmiu. Ostatnie trzy historyk przygotowywał – notatki miały spłonąć w jego mieszkaniu podczas Powstania Warszawskiego w sierpniu 1944 roku.

[10]    Tak też argumentuje Richard Pipes, Rosja carów, tłum. J. Bratkiewicz, wstęp i oprac. P. P. Wieczorkiewicz, Warszawa 1990, s. 269.

[11]    O. Halecki, Geneza czerwonego caratu. Z powodu wydania angielskiego skrótu dzieła Jana Kucharzewskiego „Od białego caratu do czerwonego”, „Teki Historyczne” (Londyn), t. II, nr 3, 1948, s. 191-192.

[12]    Prof. Halecki, list do redaktora „Wiadomości” (Mieczysława Grydzewskiego) z 5 września 1965 r.

[13]    „American Historical Review”, vol. 54, 1948, no 1, 138-139.

[14]    W. Lednicki, Pamiętniki, Londyn 1963-1967, t. 1-2; zob. też jego uwagi o Kucharzewskim na tle rusycystyki w Polsce niepodległej: Dwadzieścia lat w wolnej Polsce, Londyn 1973.

[15]    J. Giedroyc, Cz. Miłosz, Listy 1973-2000, oprac. M. Kornat, Warszawa 2012, s. 119.

[16]    Ibidem, s. 148.

[17]    W. Sukiennicki, Facts and Documents concerning Polish Prisoners of War Captured by the USSR during the 1939 Campaign, February 1946 [maszynopis powielony]. Wśród papierów Sukiennickiego w zbiorach Instytutu Polskiego i Muzeum Sikorskiego w Londynie zachował się plan pracy: „Poland accuses Russia”, gdzie miała być mowa o zbrodniach wojennych i masowych deportacjach (Kol. 214/16).

[18]    Idem, The Vision of Communism: Marx to Khrushchev, „Problems of Communism” (Washington), no 6, 1960, s. 1-10; idem, General Problems of Methodology in Studying the USSR, „Soviet Society Today” (Munich) 1958.

[19]    McGraw-Hill Encyclopedia of Russia and the Soviet Union, ed. M. Florinsky, New York 1961.

[20]    W. Sukiennicki, Czterdziestolecie, czyli Kolumbowy błąd Lenina, [w:] idem, Kolumbowy błąd. Szkice z historii, teorii i praktyki sowieckiego „komunizmu”, Paryż 1959, s. 106-107.

[21]    Idem, Kolumbowy błąd…, s. 13. Autor przytoczonych słów miał na myśli przywódców państw wyzwalającego się z kolonializmu tzw. Trzeciego Świata.

[22]    S. Swianiewicz, Forced Labour and Economic Development. An Enquiry into the Experience of Soviet Industrialization, London 1965. Pod pseud. Ernst Talgren Swianiewicz opublikował artykuł: The corrective labour camps z pracy D. J. Dallina i B. J. Nicolaev­skiego, Forced labour camps in Soviet Russia z r. 1948.

[23]    Swianiewicz zmarł w 1999 roku. W roku 1976 wyszły jego wspomnienia pt. W cieniu Katynia, cenne pod względem sowietologicznym.

[24]    List Swianiewicza w formie „testamentu intelektualnego do dzieci” z roku 1972, IPMS, Kol. 260.

[25]    Cz. Miłosz, Ketman, „Kultura”, nr 7-8, 1951, s. 24-43 (tekst będzie stanowił rozdz. V Zniewolonego umysłu).

[26]    Polską wersję tego eseju ogłosił M. Supruniuk pt. „Wielkie pokuszenie”, albo zapominany fragment Zniewolonego umysłu, „Archiwum Emigracji”, nr 4, 2001, s. 73-79.

[27]    Miało to miejsce w takich pismach jak: „Der Monat”, nr 3/1951, „Partisan Review”, nr 18/1951 oraz „The Twentieth Century”, nr 7/1951.

[28]    Tekst ukazał się w numerze 4/1952.

[29]    Tak powie Miłosz Włodzimierzowi Boleckiemu. Zob. Strach przed odpłynięciem okrętu” (Rozmowa o Zniewolonym umyśle), [w:] Cz. Miłosz, Zniewolony umysł, Kraków 1999, s. 6.

[30]    Idem, Niedziela w Brunnen, „Kultura”, nr 3, 1954, s. 42.

[31]    Cyt. za A. Walicki, Spotkania z Miłoszem, Londyn 1985, s. 11.

[32]    K. Jaspers, O książce Miłosza, „Kultura”, nr 6, 1953, s. 118.

[33]    Ibidem, s. 118.

[34]    List Tomasza Mertona do Miłosza z 6 grudnia 1958, zob. T. Merton, Cz. Miłosz, Listy, tłum. M. Tarnowska, Kraków 2003, s. 11.

[35]    Cyt. za: A. Gleason, Totalitarianism: the inner history of the Cold War, New York 1995, s. 280, przyp. 14.

[36]    W swym studium historiografii totalitaryzmu Abbott Gleason uwzględnia książkę Miłosza jako jedną z pozycji „klasycznych” (A. Gleason, Totalitarianism…, s. 170-171).

[37]    A. Bosiacki, Śmierć ostatniego sowietologa? Koncepcje sowietologiczne śp. ojca profesora Innocentego Bocheńskiego, „Przegląd Humanistyczny”, 1997, nr 1, s. 97-106.

[38]    Zob. P. Raina, Piasecki na indeksie kościelnym, Warszawa 2002.

[39]    J. Miche, Filozofia bolszewicka, „Nauka Chrystusowa”, nr 45-47, 1946, s. 5-81.

[40]    Ibidem, s. 81.

[41]    Kazanie w Genewie 9 grudnia 1956 (zob. Streszczenie odczytu o. Rektora I. M. Bocheńskiego OP, „Chrześcijaństwo a rewolucja”, [w:] O. J. M. Bocheński, Kazania i przemówienia, Kraków 2000, s. t. 1, s. 176-177.

[42]    Idem, Lewica, religia, sowietologia, oprac. J. Parys, Warszawa 1996, s. 269.

[43]    Ibidem, s. 83.

[44]    Ibidem, s. 268.

[45]    Edycję redagował o. Bocheński wraz z T. J. Blakeleyem. Wychodziła jako seria „Sovietica” w Dordrechcie w Holandii od roku 1961.

[46]    Szczegółowo o organizacji wywiadu polskiego przed rokiem 1939 pisze Łukasz Ulatowski, Polski wywiad wojskowy w 1939 roku. Struktura organizacyjna, składy osobowe, personel, budżet, mob., Warszawa 2013.

[47]    R. Wraga, Sowiety grożą Europie, Warszawa 1935, s. 26.

[48]    Ibidem.

[49]    R. Wraga, O rewolucji, Rzym 1945, s. 44.

[50]    Ibidem.

[51]    Ibidem.

[52]    Ibidem, s. 44-45.

[53]    Ibidem, s. 46.

[54]    Ibidem, s. 45.

[55]    Ibidem.

[56]    Ibidem, s. 44.

[57]    R. Wraga, Ustrój sowiecki, Rzym 1945, s. 83.

[58]    W. Bączkowski, Jerzy Niezbrzycki (Ryszard Wraga) 1902-1968, „Niepodległość” (Nowy Jork-Londyn), t. 23, 1990, s. 99-124.

[59]    Edycja polska: F. Furet, Przeszłość pewnego złudzenia, tłum. M Ochab, J. Górnicka-Kalinowska, Warszawa 1996.

[60]    L. Łabędź, Bez złudzeń. Wybór pism 1962-1988, wstęp Z. Brzeziński, Londyn 1989, s. 335.

[61]    Ibidem.

[62]    J. Czapski, Na nieludzkiej ziemi, Kraków 2011, s. 96.

[63]    Ibidem, wstęp autora do wydania z roku 1984.

[64]    Artykuł ukazał się 12 maja 1945 roku.

[65]    Wydanie polskie: Warszawa 1998.

[66]    G. Herling-Grudziński, Dziennik pisany nocą 1973-1979, Warszawa 1983, s. 171 (notatka z 11 czerwca 1976).

[67]    „Kontr-zniewolony umysł” – sformułowanie Marcina Przybylińskiego, zob. jego szkic: Gustaw Herling-Grudziński i Jan Strzelecki wobec „Zniewolonego umysłu”, [w:] Polska 1944/45-1989. Studia i Materiały, t. II, 1996 [Warszawa 1997], s. 226.

[68]    G. Herling-Grudziński, Klęska i bunt dworzanina, [w:] idem, Wyjścia z milczenia, Warszawa 1993, s. 209.

[69]    A. Wat, Mój wiek. Pamiętnik mówiony, rozmowy prowadził i przed. Cz. Miłosz, oprac. L. Ciołkoszowa, t. 1-2, Londyn 1977 (wydanie w kraju: Warszawa 1990).

[70]    M. Shore, Kawior i popiół. Życie i śmierć pokolenia oczarowanych i rozczarowanych marksizmem, Warszawa 2008.

[71]    A. Wat, Dziewięć uwag do portretu Józefa Stalina, [w:] idem, Świat na haku i pod kluczem. Eseje, oprac. K. Rutkowski, Warszawa 1991, s. 187-257.

[72]    A. M. Jackowska, Polskie świadectwa o terrorze stalinowskim przekazywane francuskiej opinii publicznej w latach 1947-1951, s. 340 (rozprawa doktorska obroniona w Instytucie Historii PAN pod kierunkiem prof. Tadeusza Wolszy w r. 2014).

[73]    B. Toruńczyk, Rozmowy w Maisons-Laffitte. 1981, Warszawa 2006, s. 25.

[74]    Próbę interpretacji tego przełomu w myśli politycznej „Kultury” daje Rafał Habielski, Mapa Maisons-Laffitte (Giedroyc i Londyn), [w:] Jerzy Giedroyc: kultura, polityka, wiek XX. Debaty i rozprawy, red. A. Mencwel et al., Warszawa 2009, s. 359.

[75]    Korespondencja Giedroycia z Mieroszewskim, Archiwum Instytutu Literackiego (Maisons-Laffitte).

[76]    Korespondencja z Mieroszewskim, Archiwum Instytutu Literackiego (Maisons-Laffitte), list z 24 lipca 1968.

[77]    A. Amalrik, Czy Związek Sowiecki przetrwa do roku 1984?, Paryż 1970.

[78]    J. Giedroyc, Cz. Miłosz, Listy 1964-1972, oprac. M. Kornat, Warszawa 2011, s. 436.

[79]    J. Giedroyc, Cz. Miłosz, Listy 1973-2000, s. 47 oraz 104 (listy z 17 listopada 1973
i 2 grudnia 1974).

[80]    Korespondencja z Mieroszewskim, Archiwum Instytutu Literackiego (Maisons-Laffitte).

[81]    Cz. Miłosz, Abecadło, Kraków 2011, s. 29.

[82]    J. Mieroszewski, Dramat „wyzwolenia”, [w:] Finał klasycznej Europy, red. R. Habielski, Lublin 1997, s. 168.

[83]    Idem, Ustrój – geopolityka – niepodległość, [w:] idem, Finał klasycznej…, s. 275.

[84]    Ibidem, s. 276.

[85]    Ibidem.

[86]    J. Mieroszewski, Legat lat sześćdziesiątych, „Kultura”, nr 1-2, 1970, s. 123-124.

[87]    Edycja polska: Nowa klasa wyzyskiwaczy: Analiza systemu komunistycznego, Paryż 1957.

[88]    Zarys biografii Łabędzia przedstawia i jego wkład do sowietologii omawia A. Nowak, A „Polish Connection” in American Sovietology: or the Old Homeland Enmities in the New Host Country Humanities, [w:] idem, History and Geopolitics. A Contest for Eastern Europe, Warsaw 2008, s. 233-234.

[89]    L. Łabędź, Bez złudzeń. Wybór pism 1962-1988, wstęp Z. Brzeziński, Londyn 1989, s. 5-6.

[90]    Ibidem, s. 322.

[91]    Ibidem.

[92]    Ibidem, s. 335.

[93]    Ibidem.

[94]    Ibidem, s. 330.

[95]    Ibidem.

[96]    Ibidem, s. 331.

[97]    Ibidem.

[98]    Ibidem, s. 334.

[99]    L. Łabędź, Historyk, którego prześcignęła historia, [w:] idem, Bez złudzeń…, s. 55.

[100] Idem, Dwie dusze George’a Kennana, [w:] idem, Bez złudzeń…, s. 119.

[101] Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów, Londyn 1948 (były liczne wydania następne). Zob. J. Trznadel, Kto był autorem „Zbrodni katyńskiej w świetle dokumentów”, „Zeszyty Katyńskie” (Warszawa), nr 1, 1990, s. 207-211.

[102] J. Mackiewicz, Zwycięstwo prowokacji, Londyn 1983, s. 225 (z tego wydania pochodzą wszystkie cytaty).

[103] Ibidem.

[104] Ibidem.

[105] Ibidem.

[106] Ibidem, s. 226.

[107] Ibidem, s. 231.

[108] Ibidem, s. 232-233. W rozważaniach tych powoływał się Mackiewicz na ustalenia Szwedzkiego Instytutu Badań Wojennych w Sztokholmie, ogłoszonych w czasopiśmie „Est”.

[109] J. Mackiewicz, Zwycięstwo prowokacji…, s. 233.

[110] Ibidem.

[111] Książkę wielokrotnie wznawiano na uchodźstwie – w kraju ostatnie wydanie: Warszawa 2009.

[112] Niedawno ukazało się studium biograficzne: G. Łukomski, Aleksander Bregman (1906-1967). Życie niedokończone, Poznań-Warszawa 2012.

[113] A. Bregman, Jak świat światem? Stosunki polsko-niemieckie wczoraj, dziś, jutro, Londyn 1964.

[114] Zob. G. Dimitrov, Journal 1933-1949, ed. G. Moullec, Paris 2005, s. 340.

[115] Zarys myśli politycznej Ciołkosza dał Andrzej Friszke: Adam Ciołkosz. Portret polskiego socjalisty, Warszawa 2011.

[116] Artykuł był drukowany najpierw w „Tygodniu Polskim” nr 1, Londyn, 5 stycznia 1963. Następnie wszedł do tomu A. Ciołkosz, Walka o prawdę. Wybór artykułów 1940-1978, przedm. G. Herling-Grudziński, Londyn 1983. Wszystkie zamieszczone w nim artykuły publikowano wcześniej w rozmaitych czasopismach emigracji. Zbiór ten ukazał się cztery lata po śmierci autora – Ciołkosz zmarł w roku 1979.

[117] A. Ciołkosz, Kontrrewolucja bolszewicka, [w:] idem, Walka o prawdę…, s. 316.

[118] Ibidem.

[119] Ibidem.

[120] Ibidem.

[121] Ibidem, s. 318.

[122] Zob. W. Gurian, Trends in Modern Politics, „Review of Politics”, no 3, 1940.

[123] A. Ciołkosz, Kontrrewolucja bolszewicka…, s. 318.

[124] Ibidem, s. 316.

[125] Ibidem, s. 318.

[126] Ibidem, s. 319.

[127] W latach 1976-1978.

[128] Nastąpiło to w roku 1987 (dopiero).

[129]  L. Kołakowski, Główne nurty marksizmu. Powstanie – rozwój – rozkład, Londyn 1988, s. 1211-1212.

[130] L. Kołakowski, Marksistowskie korzenie stalinizmu, [w:] idem, Czy diabeł może być zbawiony i 27 innych kazań, Londyn 1984, s. 253.

[131] Zob. M. Kornat, Marksizm a totalitaryzm. Wokół stanowiska Andrzeja Walickiego, „Przegląd Filozoficzny” (Nowa Seria), R. 20, nr 1 (77), 2011, s. 47-61. Jak wiadomo, Walicki nie opuścił Polski w celu osiedlenia się na uchodźstwie, ale pozostawał za granicą podczas dłuższego tam pobytu o charakterze akademickim, obejmując katedrę najpierw w Australii, następnie w Uniwersytecie Notre Dame w Indianie (USA).

[132] A. Walicki, Marksizm i skok do królestwa wolności. Dzieje komunistycznej utopii, Warszawa 1996, s. 20.

[133] Ibidem,

[134] A. Walicki, Zniewolony umysł po latach, Warszawa 1993, s. 114.

[135] Mam na myśli wspomniane już: Spotkania z Miłoszem (1983) i Zniewolony umysł po latach (1993).

[136] C. J. Friedrich, Z. K. Brzeziński, Totalitarian Dictatorship and Autocracy, New York 1956 (wyd. 2, New York 1965).

[137] Było szczególnym zbiegiem okoliczności, że książka Friedricha i Brzezińskiego oddawana była do rąk czytelników w chwili, gdy następstwa XX Zjazdu KPZR w istotny sposób podważyły wiele założeń teorii totalitaryzmu.

[138] Z. Brzeziński, Wielkie bankructwo. Narodziny i śmierć komunizmu w XX wieku, Paryż 1990.

[139] Idem, Cztery lata w Białym Domu. Wspomnienia doradcy do spraw bezpieczeństwa państwa 1977-1981, Londyn 1986.

[140] Wydanie polskie ukazało się nakładem Instytutu Literackiego w Paryżu w roku 1990. Brzeziński poddał tu rewizji swe poglądy z lat 50., kiedy współtworzył (wraz z Friedrichem) dzieło Totalitarian Dictatorship and Autocracy.

[141] Z. Brzeziński, Wielkie bankructwo…, s. 271.

[142] Ibidem, s. 241.

[143] Ibidem.

[144] Ibidem, s. 242.

[145] Ibidem, s. 243.

[146] Ibidem, s. 267.

[147] Ibidem.

[148] Ibidem.

[149] Ibidem, s. 267-268.

[150] Ibidem, s. 268.

[151] Ibidem.

[152] Ibidem, s. 270

[153] Ibidem, s. 241.

[154] W „Foreign Affairs” wydawnictwo recenzował Henry L. Roberts, znany amerykański historyk dyplomacji i Europy Wschodniej.

[155] Pamiętnik Mikołajczyka The Rape of Poland. Pattern of Soviet Aggression pojawił się już w roku 1948. Wspomnienia Ciechanowskiego ukazały się w roku 1947, zaś przekład wspomnień Andersa dopiero w roku 1981 (An Army in Exile: the Story of the Second Corps) z przedmową Harolda MacMillana.

[156] Zob. G. Nowik, Zanim złamano Enigmę: Polski radiowywiad podczas wojny z bolszewicką Rosją 1918-1920, Warszawa 2004.

[157] Zob. J. Kowalewski, Cykl rumuński, „Zeszyty Historyczne”, z. 6, 1964, s. 117-145.

[158] Zob. Dokumenty z dziejów polskiej polityki zagranicznej 1918-1939, t. 2, 1933-1939, (oprac.) T. Jędruszczak, M. Nowak-Kiełbikowa, Warszawa 1996, s. 267-285.

[159] Zob. np. „Byłem świadkiem. Raport końcowy ambasadora polskiego w Moskwie do Ministra Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej, Paryż 6 listopada 1939 r., „Spotkania” („Niezależne pismo młodych katolików”), nr 17-18, 1982, s. 89-111; zob. też „Solidarność Ziemi Łódzkiej”, nr 36(49), 11 września 1981, s. 4-5 (był to przedruk fragmentów).

[160] W. Grzybowski, 1920, „Syrena”, 10 sierpnia 1957 r.

[161] Autor ten był przed rokiem 1939 polskim dyplomatą (m.in. pierwszym sekretarzem ambasady RP w Paryżu), a po II wojnie światowej profesorem uniwersytetów amerykańskich w dziedzinie nauk politycznych.

[162] J. Librach, The Rise of the Soviet Empire: A Study of Soviet Foreign Policy, New York 1964, s. 92.

[163] Soviet Russia expected to share in the Nazi spoils – pisał Librach (ibidem, s. 95).

[164] Kulski był głównym ekspertem prawnym podczas polsko-brytyjskich rokowań o sojusz latem 1939 roku.

[165] Zabrał głos na ten temat kontrowersyjnym artykułem The Lost Opportunity for Russian-Polish Friendship, opublikowanym na łamach „Foreign Affairs” (July 1947).

[166] Zob. R. Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997.

[167] „The Polish Review”, Vol. XVII, z. 3, 1972, s. 3-36. Artykuł został opublikowany wspólnie z Hanną Terlecką.

[168] A. B. Ulam był m.in. autorem takich monografii jak: Ideologies and Illusions. Revolutionary Thought from Herzen to Solzhenitsyn, Harvard 1976; idem, The Bolsheviks. The Intellectual and Political History of the Triumph of Communism in Russia, New York 1965; idem, The Unfinished Revolution, An Essay on the Sources of Influence of Marxism and Communism, New York 1960; idem, The New Face of Soviet Totalitarianism, Harvard 1963; idem, Expansion and Coexistence: The History of Soviet Foreign Policy, 1917-1973, New York, Washington 1974.

Wyświetl PDF