Aleksander Surdej, “Kryzys strefy euro i gorset dla Grecji”

omp

22 lipca 2011

Trwający kryzys obsługi greckiego zadłużenia jest zarazem kryzysem państwa greckiego i krytycznym stadium w ewolucji strefy euro. Do trwającej operacji podtrzymywania wypłacalności Grecji komunikat z brukselskiego spotkania szefów rządów strefy Euro dodał nowy element. Do tej pory rząd Grecji wspierany był z pieniędzy publicznych. Teraz w tę operację bezpośrednio włączone mają być banki i inne instytucje finansowe. Na czym ta zmiana polega i czy rokuje wygaszeniem ognisk paniki na rynkach obligacji państw strefy euro?

Przypomnijmy, że emitując papiery dłużne (obligacje) rząd zaciąga dług obiecując wykupienie za pewien czas (rok, dwa, pięć, dwadzieścia) oraz wypłatę odsetek, według zadeklarowanej, stałej wielkości. Rząd (miasto, gmina etc.) jest w stanie spłacić zaciągnięty wcześniej dług jedynie wtedy, gdy posiada dochody przekraczające wydatki (ścieżka pierwsza) lub, gdy jest w stanie zaciągnąć nowy dług (ścieżka druga, na której przykładowo stare obligacje spłacane są przychodami z emisji nowych obligacji).

Gdy dziesięć lat temu Grecja wstępowała do strefy euro jej poziom długu publicznego nie był niższy niż na początku 2011 roku. Obecność w strefie euro miała gwarantować uzyskanie dostępu do „taniego pieniądza”. Dla Grecji atrakcyjna stała się ścieżka druga. Mogła tanio pożyczać, aby spłacać stare długi.

Sytuacja radykalnie zmieniła się w końcu 2009 roku, gdy agencje ratingowe zakwestionowały zdolność Grecji do obsługi długu. Ścieżka druga stała się bardzo kosztowna, gdyż nabywcy nowych obligacji żądali wysokich (dla Grecji za wysokich) odsetek. Wyjściem z problemu płynności mogło być jedynie wyciśnięcie środków na spłatę transz długu, dzięki cięciom budżetowym, wzrostowi podatków i dochodom z prywatyzacji.

Obecność Grecji w strefie euro sprawia, że dług Grecji nie jest już jedynie sprawą samych Greków. Znaczną część długu mają w swoich portfelach banki francuskie i niemieckie, a za ich pośrednictwem obywatele innych krajów. Gdy początkowo rządy Niemiec, Francji i całej strefy stawiały do dyspozycji wnoszone przez siebie fundusze i gwarancje, to po to, aby także ratować własne banki. Teraz banki zostały „poproszone” o bezpośrednią pomoc poprzez zgodę na redukcję odsetek i rozłożenie spłaty obligacji w czasie (wydłużenie okresu pożyczek). Stawką jest czas, gdyż rządy i instytucje finansowe muszą się zabezpieczyć na wypadek konieczności otwartej redukcji długu publicznego Grecji. Ile czasu kupiły ostatnie działania euro-zony? Pół roku? Rok? Co najwyżej!

Dla państw strefy euro stawką jest reputacja waluty, a zarazem jej przyszłość. Wprawdzie wystąpienie Grecji ze strefy euro jest technicznie możliwe, a jej gospodarka zbyt mała, aby powalić kolosów, to cios w zaufanie do waluty byłby olbrzymi. Nic dziwnego, że tylko radykalni komentatorzy wypraszają Grecję ze strefy euro. Dopóki Grecja jest ratowana przed tego typu operacje, dopóty można przypuszczać, że przywódcy Niemiec i Francji chcą utrzymania wspólnej waluty.

Polsce, wbrew śmiesznym zapowiedziom, że prezydencja uczyni z nas lidera w rozwiązywaniu kryzysu, pozostaje wyłącznie rola obserwatora (“patrz i czekaj”). Nie jest to sytuacja najgorsza dopóty, dopóki nasze publiczne finanse będą pod kontrolą!

Prof. Aleksander Surdej – Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie

Tagi: , , ,

Komentarze są niedostępne.