Kazanie o duchu narodowym i duchu rewolucyjnym


Kazanie o duchu narodowym i duchu rewolucyjnym wygłoszone dnia 29 listopada 1849 r. w kościele Matki Boskiej Wniebowziętej w Paryżu

 

 

Drzewem dobrym, które złych owoców wydać nie może, jest Duch narodowy podług Boga, to jest miłość Ojczyzny dobrze pojęta: tego, słowami Pisma Świętego, dowodzić będziemy.

Mojżesz opisując rozejście się synów Noego po świecie, powiada, iż się rozdzielili: Każdy według języka swego i domów swych w Narodach swoich (Gen. X, 5; 31). Zajęcie tedy pewnego obszaru, wówczas wolnego, przez ludzi zbliżonych rodzinnym pochodzeniem i językiem wspólnym, dało początek i stanowi naród. Bóg obiecując rozmnożyć Abrahama, obiecuje mu zarazem osobną ziemię. Uczynię Cię Narodem wielkim i będę Ci błogosławił, i zaraz potem: Nasieniu twemu dam ziemię tę (Gen. XII, 2; 7). Wprowadzając tam potomków jego, chwali tę ziemię, aby się do niej przywiązali, zwąc ją zawsze: ziemią dobrą, i przestronną (Exod. III). Szemrzących karze: Wszyscy tedy mężowie, które był posłał Mojżesz na przepatrowanie ziemi, i którzy wróciwszy się ku szemraniu przywiedli wszystek gmin przeciwko niemu, uwłócząc ziemi, żeby zła była, pomarli i pobici są przed obliczem Pańskim (Num. XIV, 36, 37). Gardziciele umrą na puszczy. Nie wnijdziecie do ziemi, o którą podniosłem rękę moją, żebym wam mieszkać dał. A dziatki wasze nie mające udziału w grzechu waszym, o którycheście mówili, że miały być korzyścią nieprzyjaciołom, wprowadzę, aby widziały ziemię, która się wam nie podobała. Trupy wasze będą leżeć na puszczy (Ibid. 30, 31, 32.). Tak więc istota społeczeństwa wymaga, aby kochać ziemię, którą się wespół zamieszkuje. Uważamy ją za matkę i karmicielkę wspólną, przywiązujemy się do niej, i to łączy i trzyma na miejscu ludzi. Miłość rodzinnej ziemi jest niejako prawem ciężkości narodów; bez niej strefy północne i jałowe zostałyby próżne; a co się czasem zdarzyło, ludy koczujące ciągle by parły i przebijały się do krajów ciepłych i urodzajnych. Tymczasem ta rzymska charitas patrii soli, to przywiązanie do piasków, i bagien, i śniegów, w których się kto rodził, trzyma ludzi na miejscu, i nadto łączy ich i przywiązuje do siebie. Istotnie węzeł ten dziwnie za serce chwyta kiedy myślimy, że ta ziemia, która nas za życia nosiła, przyjmie zwłoki nasze po śmierci. Gdzie będziesz mieszkał i ja pospołu mieszkać będę, lud twój lud mój, mówiła Ruth1 do Noemi2, która cię ziemia umarłą przyjmie, na tej umrę i tamże wezmę miejsce moje (Ruth. I, 16, 17). Patriarcha Józef3 umierając mówi do swoich braci: Po śmierci mojej Bóg was nawiedzi, i uczyni, że wynijdziecie z ziemi tej, do ziemi, którą przysiągł Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi… wynieścież kości moje z sobą z miejsca tego. Taka była ostatnia troska i myśl, takie ostatnie słowo sprawiedliwego przed śmiercią. Toteż dobrzy obywatele przywiązują się do rodzinnej ziemi: Byłem przed Królem, mówi Nehemiasz4 (II. Esdr. II, 1, 2, 3, 5), a byłem jako mdły przed obliczem jego. I rzekł mi Król: czemu jest smętna twarz twoja, gdyż cię chorym nie widzę?… I rzekłem Królowi: jakoż nie ma być smętna twarz moja, gdyż miasto, dom grobów Ojca mego, opuszczone jest; a bramy jego ogniem są popalone?… jeżeli się zda rzecz dobra Królowi… abyś mię posłał do żydowskiej ziemi, do grobu Ojca mego, i będę je budował. A przybywszy do Judei, zwołał współobywateli i rzekł: Pójdźcie a pobudujemy mury jerozolimskie, a nie będziemy już więcej hańbą (Ibid. 17). Tęsknotę Żydów na wygnaniu tak Psalm opiewa: Nad rzekami babilońskiej ziemi, takeśmy siedzieli i płakali, gdyśmy wspominali na Syjon. Na wierzbach wpośród niej powieszaliśmy muzyckie narzędzia nasze. Bo nas tam pytali, którzy nas w niewolę zagnali, o słowach pieśni. A którzy nas zawiedli: śpiewajcie nam pieśń z pieśni syjońskich. Jakoż mamy śpiewać pieśń Pańską w cudzej ziemi? Jeśli Cię zapomnę Jeruzalem, niech zapomniana będzie prawica moja. Niechaj przyschnie język mój do podniebienia mego, jeślibym Cię nie pomniał, jeślibym nie pokładał Jeruzalem na początku wesela mego (Ps. CXXXVI, 1-6).

Miłość Ojczyzny nie ogranicza się do tęsknoty do ziemi samej, ale szczególniej objawia się w miłości współobywateli. I zaprawdę, jeśliśmy winni kochać wszystkich ludzi, tak iż właściwie dla Chrześcijanina nie ma cudzoziemca, tym bardziej winniśmy kochać naszych rodaków. Cała miłość, którą mamy dla nas samych, dla naszych rodzin i przyjaciół, skupia się w miłości Ojczyzny, w której szczęściu mieści się szczęście wszystkich. Toteż nie ma pokoju, nie ma wesela dla dobrego obywatela, kiedy Ojczyzna jego jest pognębiona: jak to wymownie wyraża stary Matatiasz5, naczelnik rodu Asmonejczyków albo Machabejczyków6. I rzekł: biada mnie! Przy czym się narodził, abym widział skruszenie ludu mego, i skruszenie miasta świętego; i abym tam siedział, gdy podane jest w ręce nieprzyjacielskie? Świątynia jest w ręku cudzoziemców. Kościół jego jako człowiek bezecny. Naczynia chwały jego zabrane w niewolstwo; starcowie jego pobici po ulicach, młodzieńcy jego polegli od miecza nieprzyjacielskiego. I któryż Naród nie odziedziczył królestwa jego, i nie odzierżał łupów jego? Wszystko jego ochędóstwo jest odjęte: a które było wolne stało się niewolnicą. A oto nasze miejsca święte i piękność nasza, i chwała nasza jest spustoszona, a poganie je splugawili (I. Mach. II, 7-4). Wszystko wyliczył tu Boskie i ludzkie, co przywiązuje ludzi do kraju i wiąże między sobą: ołtarze, rodziny, chwałę, majątki, bezpieczeństwo, toteż dodaje: Na cóż nam tedy jeszcze żyć? I rozdarł Matatiasz odzienie swoje i synowie jego, a oblekli włosiennicę, i bardzo płakali. Tak czynił Jeremiasz7: kiedy lud jego był do niewoli zawiedziony, a miasto święte spustoszone, pełen goryczy zawiódł jęcząc te skargi, które dziś jeszcze każdemu czytającemu łzy z oczu wyciskają. Ten sam Prorok mówi do Barucha8, wśród zniszczenia kraju myślącego o sobie i majątku swoim: To mówi Pan Bóg Izraelów do ciebie Baruchu… Otom, które zbudował rozwalam; a którem nasadził ja wyrywam, i wszystkę tę ziemię. A ty szukasz wielkich (wygód i dostatków)? Nie szukaj; bo oto ja przywiodę złe na wszelkie ciało, mówi Pan; i dam tobie duszę twoją na zbawienie (zachowam życie) we wszystkich miejscach dokądkolwiek pójdziesz; to niech ci starczy.

Nie tylko o powiększaniu majątku nie powinien myśleć w takich razach dobry obywatel, ale nadto dać swoje na zawołanie mającego władzę. Gedeon9 rzekł do mężów Sokkoth10: Dajcie proszę chleba ludowi, który jest ze mną; bo bardzo ustali, abyśmy mogli ścigać nieprzyjaciół. Odmówili. Gedeon ukarał ich przykładnie (Judic. VIII).

Samo życie w razie potrzeby bez wahania się poświęcić trzeba. Wspólne to uczucie wszystkim ludom a szczególniej Bożemu. W potrzebie wszyscy musieli stawać pod bronią, i przeto zastępy izraelskie tak były liczne; bo Juda sam występował w 30 000 a Izrael w 300 000. Miasto Jabes w Galaad, oblężone i przyciśnięte od Naasa11, króla Amonitów, posłało do Saula12 oznajmić o swoim niebezpieczeństwie. I przyszedł Duch Pański na Saula, gdy usłyszał te słowa, i rozgniewała się zapalczywość jego bardzo, i wziąwszy obydwu wołów zrąbał w sztuki i rozesłał po wszystkich granicach izraelskich przez ręce posłów, mówiąc: ktokolwiek nie wynidzie… tak będzie wołom jego. Spadł strach Pański na lud, i wyszli jak mąż jeden… I rzekli posłom, którzy byli przyszli… jutro będzie wam wybawienie (I. Król XI.). Takie pospolite ruszenie bywało bardzo częste. Niepowołani uważali to sobie za największą ujmę i gorzko wyrzucali: jak pokolenie Efraim13 Gedeonowi i Jeftemu14, że ich na Madianitów15 nie wezwano; i ledwo do buntu nie przyszło (Jud. VIII, 1, 2. 3, XII, 1, 2, 3). Haniebne istotnie wylegać się w domu, gdy współobywatele w pracy i niebezpieczeństwie za powszechną sprawę. Król Dawid16 posyłał Uriasza17 do domu, by sobie odpoczął, a zacny ten mąż odparł: Skrzynia Boża (Arka), i Izrael i Juda mieszkają w namiotach, i Pan mój Joab, i słudzy Pana mego na ziemi leżą: a ja bym miał wnijść do domu mego, abym jadł, pił i spał?… Przez zdrowie twoje i przez zdrowie duszy twojej nie uczynię tej rzeczy tak nikczemnej. Do takich poświęceń zachęca wzmiankowany już Matatiasz swą rodzinę przed śmiercią: Teraz wzięła moc pycha i karanie; i czas wywrócenia, i gniew rozgniewania, przetoż teraz, o synowie!, bądźcie miłośnicy zakonu, i dajcie dusze wasze za przymierze ojców waszych. Pomnijcie na sprawy ojcowskie, które czynili
w rodzajach swoich, a otrzymacie sławę wielką i imię wieczne.
To uczucie głęboko się wryło w dusze ich. Nic zwyklejszego, jak słyszeć z ust Judasza18, Jonatasa19 i Szymona20: Umrzyjmy za lud nasz i braci naszych. Gotujcie się (woła Juda), a bądźcie synowie mężni… abyście się spotkali z tymi pogany, którzy się zeszli, aby nas wytracili i świętości nasze. Bo lepiej jest, abyśmy umarli na wojnie, niż abyśmy patrzyli na złe ludu naszego i świętych (I Mach. III, 58, 59). I znowu: Nie daj tego Boże, abyśmy mieli uciekać przed nimi, a jeżeli się przybliżył nasz czas, umrzyjmy mężnie za bracią naszą, a nie czyńmy zelżywości sławie naszej. Całe Pismo Święte pełne jest wzorów wskazujących cośmy winni naszej ojczyźnie i duch narodowy najszczytniej rozwijających; ale najpiękniejsza w tej mierze jest nauka Chrystusa Pana, którą słowem i przykładem wykładał.

Zbawiciel świata pokazał się nie tylko miłosiernym względem wszystkich, nie tylko dobrym i uległym synem względem rodziców, którym był poddany (Luc. II 51), ale nadto dobrym obywatelem, wyznając się posłanym do zgubionych owieczek Izraela (Matt. XV, 24). Ograniczył się do Judei, którą przebiegał: czyniąc dobrze i uzdrawiając (Act. X, 38). Znano go jako dobrego obywatela i przywiązanie do Narodu Żydowskiego uważano w oczach jego za wielkie zalecenie. Starsi ludu celem poruszenia, aby przyszedł i uzdrowił sługę setnika, prosili go z pilnością mówiąc, iż godzien jest abyś mu to uczynił. Albowiem naród nasz miłuje, i on nam zbudował bożnicę. A Jezus szedł z nimi i uzdrowił (Luc VII, 3-10). Myśląc o nieszczęściach grożących miastu Jeruzalem i ludowi żydowskiemu, nie mógł się od łez powstrzymać. A gdy się przybliżył, ujrzawszy miasto, płakał nad nim, mówiąc: Iż gdybyś i ty poznało, i w ten dzień twój, co ku pokojowi twemu, a teraz jest zakryte od oczu twoich! (Luc. XIX, 41, 42 etc.). A mówił to wchodząc do Jeruzalem, wśród okrzyków całego ludu. Ta sama troska trapiąca go wśród tryumfu, nie opuszcza i wśród męki. Gdy go prowadzono obarczonego krzyżem: szła za nim rzesza wielka ludu i niewiast, które płakały go i lamentowały. A Jezus obróciwszy się do nich, rzekł: Córki Jerozolimskie! nie płaczcie nade mną, ale same nad sobą płaczcie, i nad synami waszymi. Albowiem oto, przyjdą dni, w które będą mówić: szczęśliwe niepłodne, żywoty, które nie rodziły i piersi, które nie karmiły (Luc. XXIII, 27-29). Nie skarży się na męki, które miał znosić, ale lituje się świadom nieszczęść, jakie wyrok zbrodniczy miał na lud ściągnąć. On ze swojej strony czynił co mógł, aby je odwrócić. Jeruzalem, Jeruzalem! które zabijasz Proroki i kamienujesz te, które do ciebie są posłane! Ilekroć chciałem zgromadzić syny twoje, jako kokosz kurczęta swoje pod skrzydła zgromadza, a nie chciałoś? Oto wam zostanie dom wasz pusty (Matt. XXIII, 37, 38). Wiedział, że śmierć Jego miała być zbawienną jego ludowi gdyby pokutował; i przeto modlił się zań w szczególny sposób na krzyżu. Kajfasz21 był powiedział, aby Jezus umarł za lud, a nie naród wszystek zginął. Św. Jan Ewangelista22 zwraca uwagę: (XI, 50-52) a tego nie mówił sam, z siebie, ale będąc najwyższym Kapłanem roku onego, prorokował, iż Jezus miał umrzeć za naród; chociaż nie tylko za naród, ale aby syny Boże rozproszone… zgromadził w jedno.

Apostołowie naśladowali Zbawiciela w tym przywiązaniu. Św. Paweł23 z trzeciego wróciwszy nieba, najżywiej prześladowany, woła: Prawdę mówię w Chrystusie, nie kłamam, gdyż i świadectwo daje sumienie moje w Duchu Świętym, że mam wielki smutek i ustawicznie boleje serce moje. Albowiem ja sam żądałem odrzuconym być od Chrystusa za bracią moją, którzy są krewni moi według ciała… Izraelczycy (Rom. IX, 1-4). Podczas wielkiego głodu w Palestynie zbierał jałmużny wśród chrześcijan innych krajów i przyniósł je sam do Jeruzalem (Act XXIV, 17, Rom. XV, 25, 26). Zmuszony gwałtownością Żydów odwołać się do cesarza, zbiera współbraci rzymskich i oświadcza im, iż to uczynił: nie jakoby miał naród swój w czym skarżyć. Stawiony przed Feliksem24, rządcą Judei, broni siebie, ale prześladowców nie skarży (Act XXIV, 10 etc). Pierwsi chrześcijanie, pomimo najokrutniejszych prześladowań, najwierniejszymi byli krajowi swemu; nie było waleczniejszych żołnierzy, ani lepszych obywateli i takimi są prawdziwi chrześcijanie aż do dni naszych. Wielki Bossuet25, streszczając takie i tym podobne dowody, następujący daje wyrok: ktokolwiek nie kocha społeczeństwa, do którego należy, to jest kraju, w którym się urodził, nieprzyjacielem jest samego siebie i całego rodzaju ludzkiego. A ponieważ w Polaku uczucie to jest żywsze jak w innych krajowcach, ja dodam, że Polak, który nie kocha kraju swego, który nie ma ducha narodowego, nic i nikogo oprócz siebie nie ukocha, żaden rząd ani prywatny człowiek pociechy z niego mieć nie będzie: takiego człowieka ja się lękam.

Miłość tedy ojczyzny dobrze pojęta sprawiedliwa jest, wrodzona, od Boga wlana do serc, słowami Ducha Świętego i przykładem Zbawiciela zalecona: Dobre to drzewo złych owoców wydać nie może. Nie tu źródło nieszczęść naszych. Owszem, nadzieja nasza w tym, że mamy sprawę dobrą. Widzieliśmy, że Bóg jest twórcą narodów. Ziemie, które z początku posiadły różne plemiona, uważa za dane wprost przez siebie, i nie cierpi by kto inny, bez szczególnego pozwolenia jego, śmiał je zabierać. […] Toteż Żydom wychodzącym z Egiptu do ziemi obiecanej daje następny rozkaz przez Mojżesza: Pójdziecie przez granice braci waszej synów Ezau (brata Jakubowego, choć złego brata), patrzcież tedy pilnie byście nie ruszyli przeciwko im;… bo nie dam wam ziemi ich (nawet tyle) co by mogła stopa jednej nogi zająć; bom za posiadłość Ezau górę Seir dał… A gdyśmy minęli bracią naszą Ezau… rzekł Pan do mnie (mówi dalej Mojżesz): Nie walcz przeciw Moabitom, ani się z nimi potykaj; boć nie dam nic z ziemi ich, iżem synom Lotowym dał Ar w posiadłość… A przystąpiwszy do bliskich miejsc synów Amon, strzeż się, abyś nie walczył przeciwko im, ani ruszaj na bitwę, boć nie dam z ziemi synów Amon, gdyżem ja dał w posiadłość synom Lotowym (Deut, II. II Par. XX). Były to ludy dzikie, pokrewieństwo z ludem wybranym dalekie i dawne, a przecie nakazuje mu Bóg szanować te związki i szanować cudzą własność, zawsze świętą ile razy Bóg sam od obowiązku tego nie uwolni, jak kiedy pozwolił wziąć łupy z Egiptu; jakże bardziej baczyć na to winny narody chrześcijańskie między sobą.

Wprawdzie: Królestwo bywa przenoszone od narodu do narodu, dla niesprawiedliwości i krzywd, i potwarzy, i rozmaitych zdrad. (Eccle. X, 8). Nie powiemy, że tych u nas nie było. Owszem, wobec Boga zawiniliśmy, ale sąsiadom naszym nie szkodziliśmy, czasem pomagaliśmy, bośmy się w ich sprawy jak oni w nasze nie mieszali. Podział Polski był dopuszczeniem Boga za grzechy nasze; niemniej przeto był winą i błędem ze strony sprawców, karą cięższą na nich za niewiarę wówczas powszechnie panującą i wypędzenie dobrej wiary z polityki. Co Bóg dopuszcza, niekoniecznie już w tym ma upodobanie; karząc jednego przez drugich, niekoniecznie karze przez niewinnych, niekoniecznie karać myśli zawsze jednego. Owszem, życie narodów jest tylko doczesne, kary też tylko doczesne, Bóg widząc pokutę i poprawę, losy przemieni; i do wszystkich stosują się te słowa mędrca: Królestwo bywa przenoszone od narodu do narodu, dla niesprawiedliwości i krzywd, i potwarzy, i rozmaitych zdrad.

Powiedzieliśmy, że podział Polski był winą i błędem. Winą: bo jasno rządy pokazały, że nie ma już w polityce ani prawa, ani sprawiedliwości; że siła sama wszystko znaczy, lekcja, której się ludy aż nadto dobrze i aż nadto prędko nauczyły. Stąd tak częste wybuchy i tak częste triumfy ludów nad rządami: bo z dwóch stron tylko siła walczy. Błędem: bo naprzód z upadkiem Polski znikło bezpieczeństwo i pokój Europy, znikła równowaga, nie ta sztuczna i ludzkiego wymysłu, ale prawdziwa i przez samego Boga postanowiona. Nie przypadkiem bowiem ludy różnych usposobień i własności, sympatyczne między sobą lub antypatyczne, są obok siebie położone, ale z przewidzenia mądrości Bożej, ale dla takiego utrzymania równowagi i całości politycznej, jak siła dośrodkowa i odśrodkowa trzyma w równowadze i całości świat planetarny. Wyrywając naród z rodziny europejskiej, zachwiano równowagą i bezpieczeństwem jej politycznym; i odtąd nie ma pokoju i być nie może. Błędem to było po wtóre, bo przyprowadzić do rozpaczy lud liczny a bitny, jest to koniecznie założyć ognisko rewolucji społecznej. To Maria Teresa26 przeczuwała i przewidywała, ulegając, niestety, powodom politycznym swoich radców stanu. O tym wszyscy winni byli myśleć, to ich dziś troska.

Sprawa nasza, powtarzam, w gruncie dobra; sprawa to całej Europy, sprawa bezpieczeństwa i pokoju tych nawet, którzy Polskę podzielili. Sprawa nasza tym lepsza, że naród polski był podzielony wówczas i dlatego, gdy już własnym szlachetnym wysileniem zaczął dzieło poprawy, byłby za łaską Bożą do rychłej i zupełnej doszedł. Sprawa nasza nadto, połączona jest ze sprawą Kościoła na całym Wschodzie i Północy. Wszystko to powody do nadziei. Czy stąd idzie, że mądre i godziwe było i jest zrywać się co chwila do broni? Najmilsi moi! Piękne to jest zapewne po ludzku, że w tej epoce interesów wyłącznie materialnych, jeden naród nie wahał się nigdy dla idei, dla uczucia poświęcić majątku i życia; że każde wzrastające pokolenie przychodziło z kolei w krwi własnej zapisać protestację przeciw jakiemukolwiek przedawnieniu praw narodu; ale cóż, kiedy tych poświęceń Bóg nie chciał, a chciał innych, których mu albo wcale, albo nie dosyć dawaliśmy. Bo najbardziej po ludzku rzecz biorąc, jeżeli naród liczny i bitny przy wszystkich zasobach niepodległego bytu nie zdołał się obronić przeciw napaści zewnętrznej, jakże się wydobędzie w braku tychże wszystkich środków zewnętrznych, a bez wewnętrznej poprawy? Tego nie umieliśmy zrozumieć, nie umieliśmy w pokucie i pracy wewnętrznej czekać chwili miłosierdzia Bożego; i dlatego za każdym wysileniem obciążaliśmy tylko jarzmo nad sobą, coraz zmniejszaliśmy nawet możność do tej pracy i poprawy wewnętrznej; a przecie do niej dojść trzeba, to zadanie żywotne dla nas. Każdej sprawie jest czas i pogoda, mówi Mędrzec Pański. Czas i odpowiedź rozumie serce mądrego… Czas milczenia i czas mówienia… czas wojny i czas pokoju… (Eccle. VIII). Nie było pewno zdobywcy gwałtowniejszego, ni człowieka pyszniejszego od Nabuchodonozora27, który by jak on Bogu się przyrównywał i zabijał niekłaniających się bałwanowi jego, a oto co o nim mówi Bóg przez Jeremiasza Proroka (XX): Jam uczynił ziemię, i ludzie, i zwierzęta, które są na ziemi, siłą moją wielką i ramieniem wyciągnionym; i dałem ją temu, który się podobał w oczach moich. A tak i teraz dałem tę wszystką ziemię w rękę Nabuchodonozora króla Babilońskiego sługi mego… i będą mu służyć wszyscy narodowie i synowie jego, i synowie syna jego, aż przyjdzie czas ziemi jego i jego samego. Ten czas rychło przyszedł. Gdy przechodził się po pałacu babilońskim… i rzekł: Izali to nie jest Babilon wielki, którym ja zbudował na dom Królestwa w sile mocy mojej? A gdy jeszcze była mowa w uściech królewskich, głos spadł z nieba… królestwo twe odejdzie od ciebie. I od ludzi wyrzucą cię, a z bydłem i zwierzęty będzie mieszkanie twoje… aż doznasz, że Najwyższy panuje w królestwie człowieczym i komukolwiek chce dawa je. Tejże godziny wypełniła się mowa nad Nabuchodonozorem (Dan. IV). A państwo za następcy jego Baltazara28 przeszło w ręce Medów29 i Persów30. Weźmiesz tę przypowieść przeciw królowi babilońskiemu, mówi Pan do Izajasza31 (XIV), i rzeczesz: złamał Pan kij niezbożnych, laskę panujących. Bijącego ludzie w zagniewaniu, podbijającego Narody w zapalczywości, prześladującego okrutnie. Odpoczęła i umilkła wszystka ziemia, uradowała się i uweseliła… Biada, który łupisz, aże i sam złupion nie będziesz? I który gardzisz (wszelkim prawem i sprawiedliwością) aża i sam wzgardzon nie będziesz; gdy dokonasz łupienia, złupion będziesz; gdy spracowawszy się przestaniesz gardzić, wzgardzon będziesz (Ibid., XXXIII, 1). Tak się stało w naszej sprawie. Za mord nad narodem rzucił wściekły lud francuski trzem monarchom północy, jakby rękawicę, krwawą głowę Ludwika XVI32. Rewolucję francuską wcieliwszy w siebie Napoleon33, państwo, które pierwsze podało myśl podziału Polski, w jednej bitwie rozbił, drugie zmniejszył, utrapił, poniżył, i żonę z domu dumnego dawnością i godnością dać sobie kazał34, trzeciemu stolicę spalił. Po upadku tego połowicznego mściciela naszego, mocarstwa wśród balów wiedeńskich35, po połowie tylko zrozumiały rękę Bożą, po połowie tylko wymierzyły sprawiedliwość. Łatwiej zresztą zrozumieć, jak wykonać. Łatwiej przyznać, że nabytek był nieprawny i niebezpieczny, jak pozbyć się go; bo już stał się potrzebnym i fałszywy punkt honoru stał na zawadzie. Wrócono nam tedy, choć ciasny i ograniczony byt narodowy36, uświęcono prawem wspomnienia i nadzieje; za silna pokusa dla narodu tak żywego, w którym uczucie nad rozwagą przeważa. Że mocarstwa nie oddały nam zupełnej sprawiedliwości, że wiele z obietnic nigdy w życie wprowadzonych nie było, inne rychło skrzywione lub zagrożone zostały, to ich wina, ich troska dotychczas i na później. Naszym było zadaniem przyjąć z rąk Boga to pół bytu za połowę poprawy naszej i korzystać z wolności zostawionych, względnie jeszcze dosyć wielkich. Czyśmy użyli tej wolności ku dobremu? Czy w jakimkolwiek stanie aby jedna myśl płodna się pojawiła? Niestety nie! Okrom ulepszeń materialnych, starsi się bawili w czcze formułki liberalizmu zachodniego, młodsi w konspiracje. Ci ostatni wywołali Powstanie Listopadowe, a nie śmieli rzeczy rozpaczliwej sami dalej prowadzić, i oddali ją starszym, oględniejszym, nieprzygotowanym. Starsi znowu nie mieli serca synów swoich poświęcić, ani do Boga wołając w niebezpieczeństwie, którego nie wywołali, wszystkich sił natężyć, by się z niego wydobyć. Tak być musiało i będzie, ile razy młodzież radzić będzie, a starzy wykonywać. Poświęceń było bez miary, chwały dosyć na pokrycie wielu błędów i osłodzenie długich cierpień, ale ani rady w panach radnych choć światłych, ani u hetmanów choć bitnych, ani sporości nie było, bo woli Bożej nie było, bo ludzie jej nie śledzili, nie czekali, bo po ludzku Opatrzność wyprzedzać i przebojem naprzód iść chcieli. Bóg pcha ludzi i wypadki, ale się sam pchnąć nie da. Miłosiernie okrutny, wiedział dlaczego miał karać, karał w miłości. Już hydra rewolucyjna pełzała po rynsztokach Warszawy. Owoce, jakie wydała na bruku paryskim, byłaby wydała – choć trochę później – i w kraju. Z daleka tylko cząstkową rozniosła zarazę. W domu, w samych wnętrznościach narodu, zepsuwszy jego soki, objawiłaby się była nieuleczonym rakiem w boleściach samobójczego konania.

Największa szkoda, jaką trzy dwory nam, sobie i Europie wyrządziły, była ta, iż Polaków skrzywdzonych, rozżalonych przeciw władzy, rzuciły w objęcie Francji w najgorszym jej okresie. Już w Powstaniu Kościuszkowskim37 wyuczeni, wzięli się do klubów i wieszania; powtórzyli to i w Listopadowym. Za pierwszym i za drugim razem były to konwulsje śmierci. Wszystkim natychmiast ręce i serca opadły, bo lud nasz nie ma natury rzeźniczej i krwią się brzydzi. Trzeba długiej i umiejętnej pracy, aby go rozbestwić. Nasi do tego niezdolni, sami mistrzowie w pół drogi przerażeni stają; niemniej jednak boleści zadadzą jak tępe żelazo, jak ramię niewprawne. Dwie te pierwsze próby ograniczały się do samej stolicy, mało osób w nich udział miało. Dopiero za przybyciem emigracji do Francji duch rewolucyjny rozwinął się w system, stał się szkołą, stał się sektą, oblókł się w ciało. Duch ten burzący i niszczący, duch rozdwajający serca i umysły, zagłuszony hukiem dział napoleońskich, odgrzany w pokoju jak wąż w zanadrzu, obudził się w rodzinnym swym ognisku i rozwiewał się jak dym przed burzą w Europie. Młodzież polska przychodziła sama grzać się i czadzić, myśląc, że się oświeca. Przynosiła żal do rządów to nas ciemiężących, to opuszczających. Przynosiła żal do sterników sprawy narodowej, samą ich obecnością i wzrastającą w duszach dumą drażniona, wspólnotą cierpienia nie rozbrojona. Jedna była jeszcze przeszkoda: ostatki wiary i uczuć rodzinnych uniesione z domów. Ale uczucie samo bez podstawy, bez światła religijnego, niedługo się mogło oprzeć atmosferze niedowiarstwa ogarniającej zewsząd, z rozmów przyjaciół niebezpiecznych, a najuczynniejszych, i z czytań dziennych do umysłów wchodzącej. Niedowiarstwo francuskie, a pod koniec i niemieckie, już się i u nas do umysłów wkradać zaczęło. Serce się jeszcze czas niejaki broniło; głowa coraz mocniej szalała, usta bluźnić głośniej zaczęły i głos serca przytłumiły. Niepobożność zresztą należała do oświaty i postępu: próżność i duch systemu pomogły do skrzywienia sumień.

Słusznie powiedziano: straszny człowiek jedną tylko znający książkę, jedną tylko myśl mający; młodzież emigracyjna jedną tylko książkę czytała: Dzieje rewolucji francuskiej, jedną myśl wyczytała, potrzebę rewolucji społecznej do odbudowania Polski. Przywiązanie do Ojczyzny tak w nas jest żywe i namiętne, iż ludzie wierzący, ludzi sumienni, jeszcze niekiedy przebiorą miarę w użyciu środków na jej korzyść: cóż dopiero kiedy wiara w sumieniach przygaśnie? Wtedy Ojczyzna stanie się jedynym, wyłącznym, najwyższym celem, któremu wszystko winno być poddane, a który wszystko uświęca. Stąd wyrzuty czynione z przerażającą dobrą wiarą: iż ludzie religijni poddają miłość Ojczyzny miłości Boga, doczesność wieczności, środki ku służbie krajowej sumieniu. Ludzie tacy, bez wiary, którzy naśladując rewolucję francuską, bawili się w kreskowanie38, czy jest Bóg, to święte imię zastępowali naturą, Opatrzność losem, słowami bez znaczenia; których deizm39, oderwany w praktyce równał się z ateizmem, ci ludzie nie wahali się okrzyknąć rewolucji społecznej w Polsce! Wiem, że Bóg, umiejący ze złego dobre wyciągać, niekiedy i tych strasznych środków ku zdrowiu społeczeństwa dopuszcza. Wiem, że trucizny leczą, wiem, że mocne napoje i gorączka siły na czas pewien zwiększają: ale wiem także, że takie leki gwałtowne, chorobę gubiąc, życie zabijają; że siły sztucznie obudzone, długie osłabienie i niemoc wywołują, niekiedy śmierć. Wiemy, jak Niemcy drogo opłaciły wojny religijne, jak drogo Francja rewolucję społeczną opłaca. Najsilniej uorganizowane narody reform społecznych, nawet spokojnych i prawnych, w czasach gdy wszystkie siły na zewnątrz są wytężone, nie zaczynają: jakże u nas, gdy w stanie gwałtownym, w stanie podboju, sił na zewnątrz nie staje, dodać jeszcze walkę wewnętrzną? Jak dodać rewolucję czwartą, swojską, do trzech rewolucji stałych? Bo podział Polski był aktem najwyżej rewolucyjnym, i wszystko, co rządy czynią u nas ku wynarodowieniu, jest koniecznie rewolucją. Podkopywać wiarę, zmieniać gwałtownie prawa, zwyczaje i obyczaje, wywracać wszystko, co było wiekami uświęcone, nie jestże rewolucją? Tak, gdy ościenne rządy trzykrotną u nas rewolucję odprawiają, nasi rewolucjoniści czwartą wewnątrz wzniecają i przeciw komu? Oto przeciwko tejże samej klasie siły swoje wytężyli, która i obcym rządom najbardziej jest nie na rękę, w której, pomimo wszystkich błędów i niedostatków, najżywiej jeszcze wspomnienia, myśl i uczucia narodowe się przechowują: przeciw posiadaczom ziemskim, przeciw szlachcie. Dlaczego? Bo rewolucja francuska szlachtę zniszczyła. Ale na Boga! Czyż szlachta nasza przeciw sprawie narodowej się sprzysięgła, czy orężnie ją zwalczała, czy też przeciwnie, wczas i niewczas, majątków i piersi dla Ojczyzny nie nadstawiała? A jej przecie pogrożono ogniem i mieczem. Skądże do tego przyszło? Oto młodzież nasza obejrzawszy się po świecie, zawstydziła się i zabolała nad stanem chłopka polskiego: niejeden, który potem za daleko poszedł, zrazu istotnie tym szlachetnym uczuciem był powodowany. Nie przyznali jednak, iż tej krzywdy w kraju albo wcale albo też żywo nie czuli, że zatem i postępowanie starszych braci jest częściej skutkiem niezastanowienia się, nieprzewidywania, jak złej woli. Wszakże ta szlachta polska, jedyna w świecie, umiała dla dobra Ojczyzny przywileje swoje ograniczyć, niższym klasom praw postąpić, resztę obiecać. Gdyby życie narodowe nie było gwałtownie przerwane, nasiona reform w ustawie Sejmu Czteroletniego złożone, siłą rzeczy byłyby do zupełnego, godziwego rozwinięcia doszły. Propaganda przeto słowa i pisma na korzyść włościan ku szlachcie powinna się była zwracać, nie przeciw niej. Po ludzku rzecz biorąc, nie pamiętali niebaczni, iż we Francji posiadającej liczny stan średni, zniszczenie gwałtowne szlachty nie przerwało tradycji myśli i uczuć narodowych; u nas, z małymi wyjątkami, kto składa stan średni? Oto naród w narodzie, naród silnie uorganizowany, bystry, przemyślny, a cokolwiek w siebie i w niego wmawiamy, obcy, czekający tu, na ziemi, innej ojczyzny – naród żydowski. On tedy miał wychować lud nasz i zastąpić szlachtę w rozwijaniu myśli narodowej. Tak na wszystkie następstwa zamykało oczy naśladownictwo obcych. Przez to samo szkło francuskie patrzyli na lud nasz, którego nie mieli czasu poznać albo już czas mieli zapomnieć: na lud nasz dobry, ale gruby, który pod dobrym kierunkiem jest aniołem, pod złym staje się zwierzęciem.

Wszakże po odrzuceniu szlachty, trzeba było znaleźć w ludzie wszystkie warunki do istnienia organicznego narodu potrzebne, trzeba było znaleźć w nim siłę do wywalczenia bytu: i dlatego z odwagą rozpaczy ogłoszono wszechwładztwo ludu. Najmilsi moi! Bóg jeden jest wszechwładny: bo on jeden wszechmądry. Wszechwładzę ten tylko mieć winien i posiada, kto jest wszechwiedzący i władzy swojej nadużyć nie może. Dlatego jakimkolwiek kanałem władza na społeczeństwo spływa, w jakimkolwiek kształcie objawia się, z woli jest albo z dopuszczenia Bożego, ale zawsze z Boga, źródła wszelkiej władzy. Lud może i bywa narzędziem, środkiem oznaczenia, wypowiedzenia woli Bożej; ale i wówczas właściwie nie daje władzy. Albowiem zdolności i cnót, dla których wybiera kogo do rządzenia sobą, ani światła i pomocy do dobrych rządów nie daje lud, daje tylko Bóg. Wszechwładztwo przeto czysto ludzkie, czy to w kształcie jedynowładztwa, czy wielowładztwa, czy gminowładztwa, nie jest pojęciem chrześcijańskim: bo człowiek, o ile jest człowiekiem, nie ma prawa do panowania nad człowiekiem, ani tym bardziej nad społeczeństwem. Że dla pogan, którzy stracili byli kryterium prawdy, przystanie większej liczby na jedno mogło się wydawać prawdą bezwzględną, to rzecz prosta; ale odkąd znamy prawdę Bożą, niezależną od przyzwolenia ludzkiego, owo starożytne: vox populi, vox Dei [głos ludu, głosem Boga], nie ma już znaczenia, choć się nałogowo po głowach plącze. Zresztą, u stóp krzyża, niezmierna większość ludu żydowskiego skazując Chrystusa na śmierć, praktycznie niedorzeczności kryterium pogańskiego dowiodła. Wszakże głos ludu, jak głos pojedynczego człowieka, może być głosem Boga, jeżeli wola Boża jest wolą jego, to jest jeżeli lud czy człowiek przyjmuje i głosi prawdę Bożą. Otóż lud nasz dopóki niezbłąkany, trzyma się jak umie i rozumie głosu Boga; nasi tedy gminoluby musieli zaraz zadać uroczyste kłamstwo swej zasadzie. Wyznając bowiem zasadę wszechwładztwa i wszechwiedzy ludu, zamiast pytać jego woli i czerpać z jego światła, zaczęli go uczyć. Stanęli więc jako mistrzowie ludu nie wybrani, ale narzucający się przebojem, to jest rewolucyjnie; i co więcej, zaimprowizowali się na urzędowy i nieomylny organ ludu polskiego. A że klasa wyższa, osądzona za niezdolną i zgubną dla kraju, mogła przeszkadzać w uszczęśliwieniu ludu, stanęli jako władza rewolucyjna, gotowa użyć wszelkich środków, by to szczęście ludowi zabezpieczyć. I słusznie: bo jeżeli lud jest bogiem, tedy wszelki środek na korzyść jego użyty jest święty. Mówiono głośno o potrzebie dyktatury dla wychowania ludu, która by się zapewne była przedłużała, bowiem postępowe rozwijanie ludu jest nieograniczone. Chęć panowania właściwa jest wszelkiemu fałszowi, bo nie drogą przekonania, ale gwałtu swoje przeprowadza. Szła tedy przygotowawcza propaganda ustna i piśmienna. Pokazały się Słowa Boże a niezbożne, Prawdy niby żywotne40, a śmiertelne narodowi. Dzienniki biły na nietolerancję, na fanatyzm, śmiały się z przesądów, a w gruncie rzeczy uczyły obojętności w wierze i po prostu niewiary: bo trzeba było najpierw skrzywić sumienie chrześcijańskie, aby się mogło zgodzić na środki rewolucyjne. Trzeba było najpierw obudzić namiętności nieznane dotąd ludowi polskiemu, nienawiści, a szczególniej chciwości. Podkopywały one wciąż prawo własności, bijąc na tyranię wiekową szlachty, na prawa nieprzedawnione ludu; zachęcały, by się upominał o własność swą i prawa, a tyrańską mniejszość jako raka wysysającego zdrowe soki wyciął. Zasady te dochodziły zwykle z drugiej dopiero ręki uszu ludu; strona ich praktyczna przynajmniej czepiła się serca, namiętności obudzone mają swą nieprzepartą logikę: i tak zaraza niewidzialna obejmowała lud, jak woda podziemna sączy się przez najgrubsze pokłady ziemi. Że jednak naród nasz w ogólności przywiązuje się do mężów, którzy orężem, piórem albo radą zasłużyli się krajowi i imię swoje wsławili, a niełatwo poddaje się ludziom nieznanym, trzeba było najpierw te imiona skazić i niepodobnymi na przyszłość uczynić; nad tym pracowały pisemka lżejszej broni, starannie i zbytkownie na wygnaniu wydawane. Wysłańcy też przedzierali się do kraju z dziwnym poświęceniem i odwagą, godną lepszej sprawy. A czyim kosztem i z czyją pomocą? Czy ludu? Gdzie tam! Lud grosza nie dał i palcem nie ruszył. Kosztem i z pomocą samej szlachty, która się we wszechwładztwo ludu bawiła już z odurzenia głowy, już z chęci popularności i znaczenia, już ze strachu o gardło na dany przypadek; i jak mogąc się starała, a kieszenie na wyższe cele wypróżniała. Dziwna, ale smutna krotochwila! Ci, którzy mają paść ofiarą rewolucji, zwykle ją przygotowują, jej służą. Dlaczego? Bo w epokach niewiary i wzburzenia wszyscy mniej więcej przyjmują te same fałszywe zasady i dziwią się potem, że odważniejsi i logiczniejsi nie chcą z innymi stanąć w pół drogi, ale do ostatnich jej następstw rozwijają i wprowadzają w życie. Takie jest dziś położenie świata. Prawda z fałszem przemieszana bije się z fałszem okraszonym prawdą i dlatego walka tak zażarta i długa, dlatego zwycięstwa fizyczne rzeczy nie rozstrzygają, bo fałsz zawsze mocny przeciwko prawdzie niecałej, a prawda wtedy tylko zwycięża, kiedy całkowita. A nie chcą ludzie, skarżący się na zgubne zasady, obrócić się do Boga, który w zakonie swoim i Kościele złożył lekarstwo jedyne na choroby tak społeczne, jak osobiste; i dlatego kary końca nie mają. Są prawa odwieczne, które kto zmienia, podważa wszystkie podwaliny ziemi (Ps 81, 5). Wówczas narody się chwieją, jakoby opojone winem (Is XIX). Duch zawrotu je porywa i przewracają się jak chory na swym łożu: płakała i zeszła ziemia i zemdlała: ściekł świat, zemdlała wyniosłość narodu ziemi, a ziemia splugawiona jest od obywateli swoich, iż przestąpili zakon, odmienili prawo, złamali przymierze wieczne (Is XXIV 4, 5).

Dojrzewały w cieniu owoce rzuconego ziarna, ale zewnątrz jeszcze widzialne nie były. Rządy ślepo bezpieczne na społeczne ruchy, zaczęły więcej myśleć o stosunkach międzynarodowych. Patrzyła Anglia niespokojnie na Carogród i Indie, po Niemcach w zamyśleniu patrzących na północ dreszcz zimny przebiegał. Parlamenty, dzienniki, te gęsi kapitolińskie nowszych czasów41, zaczęły coraz głośniej wywoływać imię Polski; sam Rzym tak cierpliwy, tak długomyślny, za uciśnionymi w sumieniu Polakami się odezwał. O! gdybyśmy umieli zostawiać wypadki rozwijaniu się naturalnemu i czekać w pogotowiu! O! gdybyśmy umieli służyć Ojczyźnie nie ruszając się przed czasem i nie psując co czas Boży ku nam i na korzyść naszą pędzi! A tu nam pilno naprzód się wyrywać! Pilno zmarnować pracą i cierpieniami narodu nagromadzone zasoby, pilno przyszłość Ojczyzny na niepewny los puścić! I jaka stąd korzyść? Dawniej jeszcze bito w dłonie zuchwałemu gladiatorowi wolności, oliwą i winem rany opatrywano tego Samarytanina narodów: a tu nagle krzyk zdumienia, a później śmiechu, echem niemieckim rozległ się po Europie, nie widzącej już ani siły ani zręczności, tylko samo zuchwalstwo. Mamy stary przykład tej rzeczy. Gdy Machabejczycy dostąpili wielkiej chwały w oczach wszystkiego Izraela, i wszech narodów gdzie było imię ich słyszane, i zeszli się do nich szczęścia winszując, usłyszał Józef syn Zachariaszów, i Azarjasz hetman nad wojskiem, szczęśliwe powodzenie i bitwy, które się stały. I rzekł: uczyńmy i my sobie sławę, a idźmy walczyć przeciw narodom, które są około nas. I rozkazał tym, którzy byli w wojsku jego, i ciągnęli do Jamniej. I wyjechał Gorgiasz z miasta i mężowie jego przeciwko nim ku bitwie. I podali tył Józef i Azarjasz, aż do granic żydowskiej ziemi; i poległo dnia onego z ludu Izraelskiego około 2 000 mężów, i stało się wielkie uciekanie ludu. Iż nie słuchali Judasza i braci jego, mniemając żeby sobie mężnie postąpić mieli. A oni nie byli z nasienia onych mężów, przez które się stało zbawienie w Izraelu (I. Mach. V, 56-62). Tak się udało powstanie w Poznańskiem i Galicji 1846 roku.

Nie skończyło się na klęsce zewnętrznej, już przez się bolesnej, otworzyła się nadto głęboka rana w samym wnętrzu narodu. Rząd krakowski zapowiedział wolność, jakiej dotychczas nie było: chłopi galicyjscy odpowiedzieli śmiechem szatańskim, rozbijając czaszki panów. Co swoi siali w śmieci, to jest w złe namiętności ludu, to weszło zdradą niemiecką. Trudno przebacza, kto się lękał i pokazał, że się lękał; najtrudniej przebacza obrażający. Po raz pierwszy odkryto przed światem rozdwojenie wewnętrzne narodu: lud polski jednej wiary i języka, wyrzekając się pochodzenia swego, w imię obcego władcy mordował braci swoich42. Bóg miłosierny docześnie i dotykalnie ukarał morderców, ale grzech Kaina powtórzył się na ziemi naszej. Początek cierpień naszych znaczy krwawy słup z Humania43 podnoszący się ku niebu, drugi wystrzelił około Tarnowa: oby oznaczał ich koniec!…

Czy rewolucjoniści nasi po takim doświadczeniu uderzyli się w piersi? Czy zawołali do narodu: Bracia! wybaczcie, chcieliśmy dobrze, ale zbłądziliśmy i ciężko zawinili?… Naród, który przebaczył zwiedzionemu chłopu, który w dwa lata potem dawał pocałunek braterski urzędnikom austriackim i pruskim, byłby chętnie przebaczył. Nie, tego przyznania się do winy nie było, tylko pobicie na duchu: i dlatego poprawy być nie mogło. Pokazały to wypadki 1848 roku44.

Świadczę się wszystkimi, którzy mnie słuchali i czytali, że zawsze zapowiadałem, iż wypadki zaskoczą nas nieprzygotowanych, jak złodziej. Świadczę się, że odkąd przyszły, nie miałem chwili wesołej, ani złudzenia. Wszyscy wołali: teraz czas, ja dodawałem: ale nie zaraz. Widziałem jacy ludzie, jakie zasady wyszły na jaw: i byłem pewny, że pod takim pędem nic zbawiennego dla nas wypaść nie może, chyba cudem. Zapowiedziałem tedy przejście długiej drogi krzyża i potrzebę tylu prawie cudów ze strony Boga ilu nas jest, aby to chwilowe przemienienie mogło nas doprowadzić do zmartwychwstania. Żalono się wówczas, że ducha psuję i osłabiam: wolę takie wyrzuty, jak wyrzut własnego sumienia, gdybym kogo naprzód na stracone popchnął. Jak korzystaliśmy z wypadków 1848 roku? Oto parę demonstracji bez celu z ludem paryskim zraziło nam całą część oględną i lękliwą narodu i samą władzę: bo rewolucjonista w opozycji i rewolucjonista u władzy, to dwie istoty nic wspólnego nie mające. Pobiegliśmy potem ku ziemi ojczystej, ze zwykłym poświęceniem polskim, rzucając miejsca i sposób do życia. Pojechali jedni pojedynczo i cicho, drudzy, ludzie ruchu, głośno, zbrojno, gromadnie i z rządem gotowym. Wyszli towarzysze ich i jednowiercy z więzień pruskich i austriackich; wieńczeni, niesieni w triumfie, siłą rzeczy zagarnęli władzę i kierunek sprawy narodowej. Na próżno ludzie umiarkowani prosili, aby nie iść tak śmiało naprzód: niezorganizowani, odurzeni niespodzianym tokiem wypadków, lękając się pomówienia u swoich o brak poświęcenia, u obcych o brak jedności, ugięli się pod falą rewolucyjną. Powstały obozy w Poznańskiem, powstały kluby i musztry braci Emigrantów w Krakowie i po Galicji: i wkrótce potem bombardowanie Książa, Krakowa i później Lwowa. Dokazywał cudów męstwa pobożny lud Wielkopolski, z kosą rzucając się na działa: na czele garstki mężnych poległ Dąbrowski45 na rynku Książa. Nie mniejsi od bohaterów termopilskich, na krzyk: „mordują naszych!” biegli Emigranci z gołą ręką na śmierć na ulicach Krakowa: w końcu trzeba było wrócić na wygnanie, a opinia świata potępiła pośpiech i niecierpliwość naszą. Czy przez to chcę bronić dwuznaczności, gwałtowności w postępowaniu dwóch rządów niemieckich? Czy utrzymuję, że miano potrzebę i powód do bombardowania Książa, Krakowa, Lwowa? Dalekie to od mego sumienia! Ale mi żal, że bracia moi pozór do takich srogości dali, żal mi, że nie możemy cierpieć z Chrystusem bez najmniejszej winy i błędu. Do tych rządów słowa nie mam: choćby mnie słyszały, nie usłuchają; do was się odzywam, bo i skutku się spodziewam, i choćbym się nie spodziewał jeszcze mam obowiązek mówienia, abym krwi bratniej, krwi zmarnowanej, ani z przeszłości, ani na przyszłość nie miał na duszy.

Na ziemi własnej błądzić, na ziemi własnej szaleć nawet, smutne to zapewne; ale smutniejsze daleko mieszać się w sprawy obce, ze sprawą naszą nawet styczności nie mające. Co Polacy mieli do czynienia w Badeńskiem? Czy bronić ostatków parlamentu frankfurckiego, który przeszedł dyplomatów wiedeńskich i ćwiartkę Polski jeszcze na połowę przekroił? Co mieli do czynienia np. w Toskanii i Genui? Jak mogli walczyć w Rzymie z Francuzami, dawnymi przyjaciółmi, dla niewalczenia z którymi po części Powstanie Listopadowe wybuchło46, których chleb od tylu lat pożywamy i wielu z walczących jadło, i może poń znowu rękę wyciągnęło lub wyciągnie? Jak śmiała garstka ludzi ściągnąć nieznaną dotąd w dziejach hańbę na nasz naród, by broń podnieść przeciw Namiestnikowi Chrystusa na ziemi, Ojcu naszemu duchownemu, który nas tak kochał!

Tu kaznodzieja słyszy szmer i stukanie kilku słuchaczów: przerywa tok mowy i woła:

Wyjdźcie stąd niezbożni! Kto was tu przyjść przynaglał albo trzyma? Czemu wnosicie do świątyni pańskiej klubowe, a karczemne zwyczaje wasze? Czy chcecie nas i z kościoła wygnać? Tak się pięknie sprawujecie, że już nas i w kościołach nie chcą i z miejsca na miejsce przenosić się musimy. Nieszczęśliwi! Nie dowodzicież tym postępkiem, że wszystko com powiedział jak mi sumienie kazało, potrzebnie i słusznie powiedziałem i nie dosyć może? Nie dowodzicież, że się do ludu polskiego przyznajecie tylko na jego niesławę i nieszczęście: bo wy nic z nim wspólnego nie macie? Znam ja ten lud i wiem, iżby on nic podobnego nie ścierpiał. Nie, wy należycie do tych, którzy z miłości ojczyzny ciałem i duszą Sułtanowi się oddali, turbany wdziali, Polski się wyrzekli, imię Polski zhańbiwszy, za którymi lud polski nie pójdzie. Dlatego mówię, dlatego tak mówię, aby nie spadała na naród cały odpowiedzialność za grzechy zaślepieńców, za grzechy niezmiernej mniejszości. Nie dosyć było protestacji, wołać trzeba tak, aby świat cały słyszał, aby Bóg wysłuchał. Może was kto przysłał z tych, którzy się cieszą z każdego zgorszenia, z każdej plamy na imię polskie spadającej. Mnie droga chwała tego imienia, ja kocham mój naród, wie to Bóg! Mniejsza co ludzie powiedzą; a nie taję, że gdyby Polska miała wpaść w ręce bezbożników, gdyby miała zostać piekłem, ja nie chcę widzieć Polski.

Ponieważ szmer zupełnie był ucichł, kaznodzieja tak mówił dalej:

Teraz już nic nie mam do was; zostaje wam sprawa z Bogiem. Chcę nawet wierzyć, iż ten, który zaczął, i tych kilku, którzy za nim poszli, nie pamiętali gdzie są, nie pamiętali co czynią. Przepraszam was wszystkich zresztą, Bracia mili, którzyście nie mieli żadnego udziału w tym zgorszeniu i cierpicie, że się stało, jak nie mieliście udziału w błędach, na które powstawałem, a za które wszyscy cierpimy. Oto za chwilę Chrystus Pan w Najświętszym Sakramencie utajony, da nam swoje błogosławieństwo; prośmy go gorąco my wszyscy, którzyśmy nikomu łzy z oczu nie wycisnęli, kropli krwi niczyjej nie zmarnowali, prośmy przez krew i łzy Zbawiciela podczas żywota jego ziemskiego wylane, aby nam był miłościw!

Domówienie (które być miało)

O Bracia najmilsi! Wielu z nas za skwapliwie uciekało przed cierpieniem i poniżeniem, a oto przychodzi nie mniej dotkliwe inną stroną. Trudno się wybiegać od rąk Wszechmocnego i krzyża przeznaczonego pozbyć; można go tylko zamienić, i nie zawsze na lżejszy. Za lekko ziemię rodzinną opuszczaliśmy, z sił ją wycieńczając, marniejąc wśród obcych; zanadto się bawiliśmy poklaskiem, który nam zrazu dawali: słuszna nam i zbawienna, choć bolesna rzecz spotkać poniżenie. Teraz dopiero ofiara zupełna, teraz gorzki kielich wygnania spełniamy do dna… Dobrze nam tak! Bośmy powszechnie dobrowolnej pokuty nie czynili, cierpień codziennych nie uświęcali; bośmy na wszystko i na wszystkich liczyli, a nie dosyć na Ciebie, Boże nasz i Zbawicielu! Toteż wszystko i wszyscy nas zawiedli, powtarzając i skarżąc nad słuszność, abyśmy się nauczyli, iż nie rządy, nie ludy, nie rozum, nie dzielność, nie zręczność nasza nas zbawi, jedno Ty Boże Wszechmogący, przez którego wszystko się staje, a bez którego nic się nie staje!

Ty wiesz, o Boże nasz, śledzący nerki i biodra, żeśmy niewinni wszystkiego, co na nas kładą ci, którzy radzi sponiewierać ofiarę niesprawiedliwości swojej lub samolubstwa. Ty wiesz, że wszystko dobre i piękne w nas przemilczają i kryją; i wiarę ludu wielkopolskiego, i wyznanie Kościoła Twego przez małopolskich posłów, i powszechne, a tak skore i szczere przebaczenie obcym władcom jak skoro pierwszy promień zmiłowania Twego nam zabłysł. Ty wiesz, o Panie, że nie cały naród winien, że nie wszyscy wygnańcy winni, a wszyscy cierpią, a wszyscy karani jakby winni. A i ci, mili bracia, którzy pobłądzili lub błądzą jeszcze, pomnij Panie, że cierpieli tak długo, tak długo za krajem tęsknili; a cierpienie i tęsknota, i nędza złymi są doradcami.

Wszczep Panie gałązkę oliwną w tę dziczkę na obcej ziemi, z obcych zepsutych soków wyrosłą, niech przemieniona bujny owoc Ci wyda. Patrz na braci naszych zesłanych na Sybir, jak własną ręką ze skąpego grosza świątynie Ci stawiają, bo im nikt zgubnych a łudzących nauk nie podał; i dlatego co z domu wynieśli w owoce świętości się rozrosło. Patrz Panie na tylu wiernych sług Twoich w kraju i na wygnaniu, którzy schną w duchu, z nędzy przymierają, a ust w szemraniu przeciw Tobie nie otwierają. Ulituj się Panie, łez całego narodu co dzień obłokiem podnoszących się ku Tobie, ulituj się jęków czyśćcowych ludu całego! Utwierdź dobrych w dobrym, nawróć błądzących i zrób z nich wyznawców i rycerzy Twoich, daj wszystkim obopólną miłość, abyśmy w Tobie wkorzenieni, byli wszyscy dobrym drzewem i wszyscy dobre tylko owoce wydawali, a co rychlej wytchnienia na ziemi i wiecznego spoczynku dostąpili w Niebie. Co daj Boże. Amen.

Po dokończeniu mowy, zapowiedziane zostało na dzień następny nabożeństwo celem przebłagania Boga za obrazę Jego Domu. Po Mszy świętej przemówił kaznodzieja do zgromadzonych, mniej więcej w te słowa:

Dziękujemy Wam najmilsi Bracia! Dziękujemy z serca, dziękujemy w Imieniu Boga, żeście nam przyszli dopomóc w tej błagalnej modlitwie; i tak oddzielić sprawę waszą, sprawę wszystkich, od sprawy garstki obłąkanych. Dziś, wskutek osłabienia wiary w sumieniach, niejednemu zbezczeszczenie domu Bożego nie zdaje się tak wielką rzeczą; ale przed Bogiem tak nie jest. W starym zakonie Bóg śmiercią karał za podobne przestępstwo; sam najsłodszy Jezus, gorliwością uniesiony wziął się do powrozów i powyrzucał krzykliwe przekupnie z przedsionka kościoła Salomonowego. Daleka więc niech od was będzie wszelka spółka moralna w takiej obrazie Boga. Kiedy się ziemia miała rozstąpić i żywcem pochłonąć Koracha, Datana i Abirona47, przeto, iż bluźnili przeciw Panu, Mojżesz rzekł do ludu: Odstąpcie od namiotów ludzi niezbożnych, a nie dotykajcie się co do nich należy, abyście nie byli zagarniani w grzechach ich (Num. XVI). Pod innym zakonem żyjemy, pod zakonem miłości; nie życzymy żadnej kary braciom naszym, którzy zbłądzili, nie wiemy o nich i nie chcemy wiedzieć, nie pragniemy dla nich żadnej przygany zewnętrznej, żadnego poniżenia; modliliśmy się o to jedynie, aby Bóg, który o nich wie, opamiętał ich i przebaczył, a łask swoich w tym miejscu wszystkim nam nie odmawiał. Prosimy i spodziewamy się, że złe to wyjdzie na dobre i sprawcom jego i świadkom. Często namiętność jaka musi nas do wstydliwego zewnętrznego upadku przywieść, abyśmy się w sumieniu przebudzili i do szczerej pokuty wzięli. Dzieje Kościoła pełne przykładów ludzi, którzy cięższym jakim przewinieniem opamiętani, do wysokiej później świętości doszli. Inni zaś bracia wezmą może stąd pobudkę do przykładniejszego zachowania się w świątyni pańskiej. Jest zawsze między nami szary koniec, podobnego upomnienia potrzebujący. O! z jakimże zapłonieniem słuchaliśmy nieraz wyrzutu duchownych miejscowych: tyle lat do nich mówicie, a jeszcze nie nauczyliście się, jak się mają w kościele sprawować. Zawsze całość cierpi za niesforność mniejszości. A jeżeli to wprawdzie powiedzieć można o tych nawet, którzy w dnie niedzielne i święta Boże zajrzą tu czasem, cóż dziwować się tym, którzy raz tylko do roku przychodzą na uroczystość narodową? Czemuż jedni i drudzy nauczywszy się tyle złego od miejscowych, nie nauczą się tego także: iż w kościele trzeba się modlić, a przynajmniej zachować się przykładnie, albo lepiej już nie iść do kościoła.

Przy tej sposobności proszę was Bracia, abyście będąc z wszelką wyrozumiałością dla osób, stali zawsze niezachwianie przy dobrych zasadach, przy prawdzie. Bóg nam każe kochać wszystkich, nieprzyjaciół swoich i naszych; to nam wolno, a więc powinno być miło, a w każdym razie jest obowiązkiem. Ale ten sam Bóg, kochający nieskończenie grzeszników, nieskończenie się brzydzi grzechem: nie wolno nam przeto kochać złego, kochać, a przynajmniej schlebiać i wymawiać fałszu. Nie wolno chcieć inaczej postępować, jak Bóg; nie wolno podług prawa miłości tyczącego się osób, sądzić zasad, które się sądzą w prawdzie i sprawiedliwości. Nie wolno, w co ludzie powszechnie wpadają wychodząc z porządku Bożego, z fałszywej miłości, bo nie opartej na prawdzie, pobłażać złym zasadom, a podług ścisłej sprawiedliwości, i często nad sprawiedliwość, sądzić i potępiać ludzi, choćby nieprzekonanych. Skąd podobne pomieszanie wyobrażeń u nas tak powszechne? Skąd podobny brak odwagi moralnej w narodzie tak rycerskim? Niestety, pochodzi to z braku dokładnej znajomości i przywiązania do zasad prawdy odwiecznej. Stąd brak kryterium pewnego do sądzenia twierdzeń bieżących: wszystko staje się tylko opinią, a więc rzeczą wątpliwą; lenistwo nie pozwala śledzić ostatecznych następstw samych opinii i tak tanio sprzedajemy prawdę byle żyć w pokoju. Co więcej, ludzie mający wszelką wyrozumiałość dla rozsiewaczy fałszu, surowi są dla obrońców prawdy. Dlaczego? Czy przeto, iż ci pewno nie będą szukać odwetu, tamci mogą? Ha! Byłaby to najsmutniejsza strona serca ludzkiego… Cokolwiek bądź, złe to jest w narodzie naszym, złe zgubne, trzeba je leczyć jakimkolwiek kosztem. Do pokazania odwagi fizycznej nie mamy zawsze sposobności, nie mamy w tej chwili, zresztą nikt o niej nie wątpi, ćwiczmy się w odwadze moralnej, odwadze obywatelskiej.

Za dni naszych obrona prawdy tym trudniejsza, im zaćmienie umysłów grubsze, im namiętności w sercach gwałtowniejsze, a siła często prawem: w tym właśnie zasługa, w tym bezpieczeństwo, że nie dla zabawy, nie na przekorę, nie z krwi, ale z ducha i sumiennego przekonania, że rzecz Bożą się czyni. Lada chwila słabe groble towarzyskie mogą ulec parciu wzbierającej fali, może się Europa jak morze zagotować, męty swoje z głębi na wierzch wyrzucić, może się krwią zarumienić; pomimo tego i dlatego ufajmy Bogu, bez którego woli nikomu włos z głowy nie spadnie, i czyńmy i mówmy co prawda, co interes narodu nakazuje.

Co do Ojczyzny naszej, raz jeszcze powtarzam: od rewolucji społecznych obcych, a tym bardziej swoich, niczego się nie spodziewajcie, jak tylko większego zła. Dopiero wówczas, gdy Europa wytrzeźwi się z szału, gdy chłostą nauczona ukorzy się przed Bogiem i podług prawdy jego z ludźmi i narody obchodzić się zacznie; wówczas pod sercem Zbawiciela wybije dla nas godzina miłosierdzia, wówczas odsłonią się nam przeznaczenia nasze i drogi, którymi nas do nich prowadził, wówczas pojmiemy dlaczego tyle, tak długo i więcej od innych ludów cierpieliśmy.

 

Przedruk za wyborem pism Hieronima Kajsiewicza O duchu rewolucyjnym, który ukazał się w Bibliotece Klasyki Polskiej Myśli Politycznej

 

 

 

Przypisy

 

1  Ruth – postać biblijna z Księgi Ruth.

2  Noemi – postać biblijna z Księgi Rut Noemi; Ruth poślubiła jednego z jej synów.

3  Por. przypis 18 w tekście Kazanie o rządach Opatrzności.

4  Nehemiasz – żył w V w. p.n.e., namiestnik prowincji Judy, który dokonał dzieła odbudowy murów Jerozolimy.

5  Matatiasz (?-165 p.n.e.) – kapłan judejski, który podjął działania zbrojne przeciw władcom Syrii, co zapoczątkowało wojnę wyzwoleńczą.

6  Por. przypis 25 w tekście Kazanie o walce i żołnierstwie duchowym.

7  Por. przypis 4 w tekście Kazanie o rządach Opatrzności.

8  Baruch – postać biblijna, prorok, autor Księgi Barucha.

9  Gedeon – sędzia izraelski z Księgi Sędziów, autor zwycięstwa nad Madianitami.

10 Sukkot – miasto wymieniane w Biblii.

11 Prawdopodobnie chodzi o Nachasza (XI/X w. p.n.e.?), króla Ammonitów.

12 Saul – żył w XI w. p.n.e., pierwszy król izraelski.

13 Prawdopodobnie chodzi o Efraima, postać biblijną ze Starego Testamentu.

14 Prawdopodobnie chodzi o Jeftego, postać biblijną ze Starego Testamentu, sędziego izraelskiego.

15 Madianici – lud wywodzący się od Abrahama, zamieszkujący wschodnie wybrzeże Zatoki Al.-Akab. Madianici prowadzili koczowniczy tryb życia, podejmując próby zajęcia zachodniego brzegu Jordanu.  

16 Por. przypis 11 w tekście Kazanie o rządach Opatrzności.

17 Uriasz Hetyta (XI/X w. p.n.e.) – żołnierz króla Dawida, mąż Batszeby, którą Dawid uwiódł podczas jego nieobecności.

18 Prawdopodobnie chodzi o Judę Machabeusza, który był jednym z przywódców żydowskiego powstania Machabeuszy przeciwko Seleucydom w latach 167-160 p.n.e.

19 Prawdopodobnie chodzi o Jonatana zwanego Apfus, zmarłego w 143 r. p.n.e., arcykapłana i wodza, który poszerzył terytorium Judei i doprowadził do uniezależnienia się od Seleucydów.

20 Prawdopodobnie chodzi o Szymona zwanego Tassi, zmarłego w 135 r. p.n.e., brata Judy Machabeusza, władcę Judei od 143.

21 Kajfasz (I w. p.n.e./I w n.e.) – arcykapłan żydowski w Jerozolimie, wymieniany w Nowym Testamencie. Pod jego naciskiem Poncjusz Piłat skazał Jezusa Chrystusa na śmierć krzyżową.

22 Por. przypis 3 w tekście Kazanie o jedności z miłości bożej.

23 Por. przypis 23 w tekście Kazanie o rządach Opatrzności.

24 Marek Antoniusz Feliks – zarządca Judei (52-58), przed którym oskarżono św. Pawła Apostoła.

25 Jacques Bénigne Bossuet (1627-1704) – francuski biskup, kaznodzieja, pisarz, historyk i teolog; zwolennik monarchii absolutnej.

26 Maria Teresa Habsburg (1717-1780) – królowa Czech i Węgier (1740), córka Karola VI, cesarzowa od 1745 r. Wzięła udział w I rozbiorze Polski (1772).

27 Nabuchodonozor II – babiloński władca, żyjący w VII-VI w. p.n.e. Za jego czasów rozpoczęła się dla Izraelitów „niewola babilońska”.

28 Bel-szar-usur – syn ostatniego króla Babilonii; żył w VI w p.n.e.

29 Por. przypis 8 w tekście Kazanie o walce żołnierskiej…

30 Por. przypis 9 w tekście Kazanie o walce żołnierskiej…

31 Por. przypis 14 w tekście Kazanie o rządach Opatrzności.

32 Ludwik XVI (1754-1793) – król Francji z dynastii Burbonów (1774-92). Za jego panowania we Francji wybuchła Wielka Rewolucja Francuska. Skazany na karę śmierci, został stracony na gilotynie.

33 Napoleon I Bonaparte (1769-1821) – w latach 1804-1814 i 1815 cesarz Francuzów, 1805-1814 król Włoch. Zwycięzca w licznych bitwach i kampaniach toczonych przeciwko kolejnym koalicjom państw europejskich, które jednak ostatecznie pokonały go. Po klęsce pod Waterloo został zesłany na wyspę Św. Heleny, gdzie zmarł.

34 Kajsiewicz pisze o Marii Ludwice (1791-1847), córce cesarza austriackiego Franciszka II.

35 Tj. w trakcie Kongresu Wiedeńskiego (1814-1815).

36 Tj. tzw. Królestwo Kongresowe – utworzone decyzją Kongresu Wiedeńskiego, zależne od Rosji, złączone z nią unią personalną (car był królem Polski).

37 Powstanie kościuszkowskie – powstanie narodowe wywołane w reakcji na II rozbiór Rzeczpospolitej, skierowane przeciw Rosji, a następnie przeciw Prusom. Rozpoczęło się 24 marca 1794 i trwało do 16 listopada 1794. Najważniejsze bitwy rozegrały się pod Racławicami, Szczekocinami i Maciejowicami.

38 Tj. w głosowanie.

39 Deizm – kierunek filozoficzno-teologiczny, w myśl którego Bóg jest stworzycielem świata, ale nie interweniuje w bieg jego zdarzeń.

40 Autorem wydanego w 1844 r. dzieła O prawdach żywotnych narodu polskiego był Henryk Kamieński (1813-1865) – publicysta, filozof, działacz, ruchu rewolucyjnego i demokratycznego, który napisał także m.in. Katechizm demokratyczny (1845) i Rosja i Europa. Polska (1857).

41 Gęsi kapitolińskie – poświęcone bogini Junonie, miały uratować rzymski Kapitol przed najazdem Gallów (ok. 390 p.n.e.), alarmując swoim gęganiem śpiących obrońców o zbliżaniu się przeciwnika.

42 Kajsiewicz odnosi się do wydarzeń tzw. rabacji galicyjskiej z lutego i marca 1846 r., gdy doszło do fali napaści chłopów na dwory szlacheckie (najgwał-towniejszych w okolicach Tarnowa, ale obejmujących większy obszar Galicji)
i licznych okrutnych zabójstw, gwałtów i grabieży. Współwinnym za zbrodnie znaczna część opinii polskiej owego czasu uznała rząd austriacki, który miał inspirować zaburzenia, rozpuszczając pogłoski wśród chłopów o rzekomej przygotowanej przeciw nim przez szlachtę akcji zbrojnej. Rabacja zbiegła się w czasie z nieudaną próbą powstańczą znaną jako powstanie krakowskie.

43 Kajsiewicz przywołuje rzeź w Humaniu, mającą miejsce w 1768 r.,
w trakcie której wymordowano ok. 20 tys. Polaków i Żydów.

44 Kajsiewicz komentuje wydarzenia Wiosny Ludów 1848 r. na ziemiach polskich.

45 Florian Dąbrowski (1798-1848) – polski oficer, dowódca kompanii w czasie powstania listopadowego; po klęsce insurekcji emigrant we Francji, członek Zjednoczonej Emigracji a następnie Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Był dowódcą wojsk armii Wielkiego Księstwa Poznańskiego w okresie Wiosny Ludów.

46 Wśród przyczyn wybuchu powstania listopadowego wymienia się również obawę przed wykorzystaniem armii Królestwa Kongresowego do tłumienia rewolucji, które w lipcu i sierpniu 1830 r. wybuchły we Francji i Belgii. Car Rosji –
a jednocześnie król Polski – Mikołaj I wydał w październiku pierwsze rozkazy dotyczące mobilizacji i przygotowania do walki. Był to jeden z powodów – innym była groźba dekonspiracji i aresztowań – dla których spiskowcy skupieni wokół Piotra Wysockiego ustalili datę wybuchu powstania na koniec listopada.

47 Korach, Datan i Abiron – postacie biblijne, buntownicy przeciw Mojżeszowi i Aaronowi podczas wędrówki Izraelitów do Ziemi Obiecanej.

 



Hieronim Kajsiewicz - Hieronim Kajsiewicz (1812-1873) – kaznodzieja, poeta i myśliciel polityczny. Urodził się 7 grudnia 1812 r. w Słowikach, folwarku Giełgudyszek niższych na granicy Prus Wschodnich. Uczęszczał do szkół na Żmudzi i w Augustowskim, następnie podjął studia prawnicze na uniwersytecie w Warszawie. Wziął udział w powstaniu listopadowym, ochotniczo zgłaszając się do regularnych oddziałów powstańczych. W jednej z potyczek odniósł poważne rany, ledwo uchodząc z życiem. Po upadku powstania Kajsiewicz wyjechał przez Niemcy do Francji, gdzie spotkał m.in. Jana Koźmiana, Adama Mickiewicza, Piotra Semenenkę i Bohdana Jańskiego. W 1836 r. wstąpił do seminarium w Paryżu, by po roku udać się do Rzymu na studia teologiczne. Święcenia kapłańskie przyjął w 1841 r., zaś rok później wraz z Semenenką założył Zgromadzenie Zmartwychwstania Pańskiego. Po powrocie do Francji podjął formacyjną pracę w duchu katolickim w środowiskach polskiej emigracji, wśród której w owym czasie modne były idee mistycyzmu głoszone przez Towiańskiego, uznane przez Kajsiewicza za bardzo niebezpieczne. Jego kazania szybko przyniosły mu sławę wybitnego kaznodziei, choć ich antyrewolucyjny charakter sprawiał, że ich autor spotykał się z niechęcią niektórych środowisk emigracyjnych i krajowych. W połowie lat 40. przeniósł się ponownie do Rzymu, zaś pod koniec dekady podróżował po Anglii, Niemczech i Galicji. W 1855 r. został przełożonym Zgromadzenia Zmartwychwstańców. W ostatnich latach życia podróżował m.in. do Bułgarii, Ameryki i Syrii, gościł także w Galicji, głównie jednak zajmował się sprawami Zgromadzenia we Włoszech. Zmarł w Rzymie 26 lutego 1873 r. Jego najważniejsze dzieła to kazania, m.in.: "O rządach Opatrzności", "O pokucie", "O trojakim życiu i trojakim patriotyzmie", "O cudownym rozszerzaniu się i trwaniu wiary Chrystusowej z powodu ostatnich walk Kościoła katolickiego w Polsce", "O ważności męczeństwa", "O jedności z miłości bożej", "O postępie religijnym", a także "List otwarty do braci księży grzesznie spiskujących i do braci szlachty nie mądrze umiarkowanych".

Wyświetl PDF