Co się dzieje na Węgrzech?


Przeglądam weekendowe wydania gazet krajowych i zagranicznych (22 i 23 stycznia 2011). Oto kilka przykładów. János Kis udzielił na Węgrzech wywiadu niegdyś komunistycznemu dziennikowi, ’Népszabadság’, w którym niezależnie od zadanego pytania bez przerwy wtrąca, że obecny rząd Viktora Orbána, w przeciwieństwie do opozycji, jest niedemokratyczny. Liberalny i skrajnie dogmatyczny János Kis podaje dobrze znaną listę zarzutów postkomunistycznej opozycji: ograniczanie władzy węgierskiego Trybunału Konstytucyjnego, nacjonalizacja prywatnych funduszy emerytalnych, ustawa medialna, jednostronna próba zmiany konstytucji podjęta przez partię Fidesz (do której należy Orbán) itp. Retoryka Kisa jest całkowicie zgodna z poglądami współczesnych postkomunistów, jak gdyby miał on propagować argumenty opozycji. Co ciekawe, nie ma nic do powiedzenia o trwającym właśnie „skandalu filozofów”, w którego centrum znaleźli się założyciele szkoły Lukacsa, którym zarzuca się różne formy nadużywania publicznych środków. W Niemczech, liberalny ‘Die Zeit’ z uporem maniaka kontynuuje oczerniającą krytykę rządu Orbána zapoczątkowaną już w dniu, w którym ten objął władzę w maju ubiegłego roku. Tym razem niemiecki tygodnik prognozuje, że Węgry znajdują się o krok od przekształcenia w reżim autokratyczny, zmierzając być może w stronę orwellowskiego koszmaru. Czy to możliwe, żeby zarówno liberalne i postkomunistyczne elity na Węgrzech, jak i naczelne zagraniczne media i prasa, zdominowane przez prądy lewicowe były w błędzie? Wszystkie autorytety wydają się popierać zarzuty stawiane rządowi Orbána. A może jednak prawda jest nieco inna?

1

Partia Orbána, Fidesz, odniosła bezprecedensowe zwycięstwo w wyborach w kwietniu ubiegłego roku, uzyskując w parlamencie większość dwóch trzecich. Osiem lat rządów postkomunistów w latach 2002-2010 zaprowadziło na Węgrzech całkowite spustoszenie. Zadłużenie Węgier w Międzynarodowym Funduszu Walutowym i Unii Europejskiej osiągnęło poziom z okresu początku transformacji sprzed 20 lat. Od maja ubiegłego roku, jak obiecał Viktor Orbán przed wyborami, trwa nieprzerwanie badanie możliwych przyczyn oraz osobistej odpowiedzialności przedstawicieli władzy za upadek gospodarczy na Węgrzech po 2002 roku. W wyniku tego procesu aresztowano lub przesłuchano wielu polityków obozu postkomunistycznego (członków węgierskiej Partii Socjalistycznej) i liberalnego (Sojusz Wolnych Demokratów); niektórzy już odsiadują wyrok. Nie jest to jedynie kwestia korupcji, ale szeroko zakrojonych praktyk postkomunistów (byłych komunistów oraz zrzeszonych z nimi liberałów), którzy rządzili krajem w latach 1994-1998 i 2002-2010. Wszystkie procedury są legalne i bezsprzecznie uzasadnione. Zachodnia prasa zasadniczo nie komentuje tej kwestii. Tymczasem problemy Węgier nie są wynikiem globalnego kryzysu, lecz złych rządów i dominacji postkomunistów w kręgach władzy oraz korupcyjnego wykorzystania środków publicznych. Krótko mówiąc, postkomunistyczna lewica na Węgrzech zawsze wolała reprezentować interesy zagranicy i globalnego kapitału. Rząd Orbána, przy poparciu wyborców zadeklarował priorytetowe traktowanie interesu narodowego – koncepcja standardowo odrzucana przez postkomunistyczną lewicę. Węgierska lewica oczernia obecny rząd, ponieważ ten usiłuje wskazać winnych urzędników oraz postawić przed sądem osoby, które – nazywając rzecz po imieniu – dopuściły się przestępstwa kosztem dobra publicznego.  Korupcja to zbyt pobłażliwe określenie rozmiarów i zasięgu kryzysu gospodarczego i moralnego, jaki opanował węgierską wspólnotę polityczną. Rozczarowanie nowym systemem zapoczątkowanym w 1990 roku jest tak bardzo rozpowszechnione na Węgrzech, że rząd cieszący się poparciem dwóch trzecich wyborców musiał zrewidować cały okres poprzedzający wybory 2010 roku. Czyżby oznaczało to przetasowanie kompromisu z 1989 roku? W pewnym stopniu rzeczywiście tak jest. Orbán ma wystarczająco długie doświadczenie, żeby być w stanie ocenić, że jeśli Węgry pozostaną w ramach kompromisu elit z 1989 roku, nic się nie zmieni i, co więcej, Węgry zubożeją jeszcze bardziej, a brak poczucia dumy oraz wypaczona świadomość uniemożliwią niezbędną psychologiczną odnowę.

 

2

Ale same chęci nie wystarczą do przeprowadzenia tak znaczącej zmiany. Bez odpowiedniej siły starania nowego rządu mogą zakończyć się niepowodzeniem, podobnie jak to miało miejsce za pierwszej kadencji rządu Orbána (1998-2002). Orbán chciał rozszerzyć pole manewru w sferze gospodarczej. Ponieważ Unia Europejska, pod pretekstem kryzysu euro, nie zezwoliła mu na zwiększenie deficytu budżetowego z 3-4 procent do, powiedzmy 6 lub 7 procent, premier musiał znaleźć inne rozwiązanie, które jednocześnie nie wiązałoby się z koniecznością polityki zaciskania pasa, gdyż ta dotknęłaby obywateli – praktyka ta była powszechnie stosowana przez postkomunistów. Orbán powtarza, że obywatele Węgier nie mogą być dłużej forsowani i obciążani. Dlatego też odwołał się do opodatkowania w równym i proporcjonalnym stopniu banków, sieci detalicznych, firm energetycznych i telekomunikacyjnych. Jednak ponieważ niemal wszystkie firmy i korporacje są własnością zagranicznych inwestorów, w powszechnym odbiorze Orbán jawi się jako wróg zagranicznego kapitału. Nie jest to prawdą. Chciał on jedynie zwrócić się do wspomnianych podmiotów z apelem o współudział w obciążeniach w okresie trudnych warunków gospodarczych, skoro kryzys w kraju i za granicą przynosił im zyski.

Jednocześnie Orbán ogłosił, że ma zamiar pobudzić gospodarkę poprzez reformę systemu  podatkowego oraz wprowadzenie tzw. projektu Széchenyi własnego autorstwa – programu gospodarczego nastawionego na wsparcie małych i średnich przedsiębiorstw (jego ogłoszenie zapowiadano na styczeń 2011). Wspomnę tylko dwa krótkie przykłady: od 1 stycznia na Węgrzech obowiązuje podatek liniowy w wysokości16% - wcześniej najwyższa stawka wynosiła 38%, a podatek od przedsiębiorstw obniżono z 19 % do 10 %.

Ponadto, nowy rząd zadeklarował oparcie swojego programu na pięciu wartościach: praca, dom, rodzina, zdrowie i porządek. Każda z nich ma swoją długą historię i uzasadnienie. Tu wspomnę tylko o dwóch z nich: pracy i rodzinie. Stopa zatrudnienia na Węgrzech należy do najniższych w Europie i wynosi ok. 55 %, co oznacza, że stopa bezrobocia (oficjalnie 11%) i niezarejestrowanego lub czarnorynkowego zatrudnienia jest niezwykle wysoka ze wszystkimi tego konsekwencjami dla budżetu. Nowy rząd zaproponował rozwiązanie oparte na wzajemnej relacji między państwem i obywatelami, korzystnej dla obu stron. Do świadczenia miałby być uprawniony tylko ten obywatel, który oferuje coś w zamian (np. świadczenia rodzinne przyznawane byłyby tylko dzieciom, które regularnie uczęszczają do szkoły). Uprzywilejowany status rodziny wynika z kilku kwestii. Po pierwsze, przyrost naturalny na Węgrzech należy do najniższych w Europie. Niezbędne jest więc działanie mające na celu zapobieżenie katastrofalnym skutkom gospodarczym i społecznym grożącego Węgrom spadku ludności z 10 do 8 milionów w ciągu najbliższych dziesięcioleci. Po drugie, Fidesz wierzy, że porządek społeczny bierze swój początek w rodzinie i jeżeli co drugie małżeństwo kończy się rozwodem, samo wykształcenie i szeroko pojęta obyczajność nie będą w stanie zapewnić odpowiedniego systemu wartości.

Węgry, jako nader swawolny kraj, poniosły klęskę gospodarczą i społeczną, a więc zmiany gospodarcze i społeczne właśnie są niezbędne.

 

3

 

U progu kadencji rząd Orbána zapowiedział, że kraj potrzebuje rewolucyjnych zmian. Wynikiem tych zapowiedzi było przyjęcie przez węgierski parlament jesienią 2010 roku szeregu nowych ustaw w nienotowanej dotąd liczbie, wśród nich ustawy medialnej oraz ustawy przyznającej podwójne obywatelstwo etnicznym Węgrom mieszkających w sąsiednich krajach (nawet socjaliści głosowali za tym przepisem, chociaż przez dwadzieścia lat byli przeciwko). To prawda, że uprawnienia najsilniejszego w Europie węgierskiego Trybunału Konstytucyjnego w kwestiach gospodarczych zostały ograniczone. To prawda, że w kwietniu 2011 roku ma się odbyć głosowanie nad projektem zmiany konstytucji. To prawda, że we wszystkich dziedzinach życia musi zostać zaprowadzony porządek,  szczególnie w sferze bezpieczeństwa publicznego (węgierska lewica niezłomnie powtarza, że Straż Węgierska, utworzona kilka lat temu przez radykalną prawicę, jest organizacją faszystowską i rasistowską, ale umknęło ich uwadze, że winę za to ponosi niezdolność państwa do utrzymania porządku w pewnych regionach kraju; pod rządami Orbána Straż zaczęła się stopniowo rozpadać). Wszystko to wynika w dużej mierze z faktu, że na Węgrzech liberalizm pomylono z rozpasaniem i swawolą. Rezultat jest oczywisty dla obywateli: wzrost przestępczości, uchylanie się od płacenia podatków, ignorowanie przepisów drogowych itp. To, co największy wróg partii Fidesz nazywa końcem demokracji na Węgrzech to zwyczajnie pełna goryczy rozpacz partii liberalnej znajdującej się w kompletnym rozkładzie (Sojusz Wolnych Demokratów, którego rozpad zaczął się jeszcze przed wyborami) oraz postkomunistów (Węgierska Partia Socjalistyczna), którzy zdołali wzbudzić światową sensację na tle ustawy medialnej. Cała ta sytuacja przypomina przeciętnemu obywatelowi wezwanie przez komunistów sowieckich oddziałów do ogarniętego rewolucją Budapesztu w 1956 roku. I nie zapominajmy, że rewolucjoniści otrzymali wyroki śmierci w imię tej samej konstytucji, którą znowelizowano w 1989 roku. Tak więc w wyniku niemal zupełnej utraty władzy, wpływów i autorytetu w kraju, węgierscy postkomuniści i liberałowie uciekają się do ‘pomocy’ zagranicznej zarzucając nowej ustawie medialnej skrajne ograniczenie wolności prasy. Ten rozgoryczony atak nie jest jednak wymierzony w wolność prawa, która na Węgrzech jest nienaruszalna, ale stanowi wyraz strachu przed rewizją odpowiedzialności poprzedniego rządu i jego rozbudowanej intelektualnej klienteli.

Oto przykład głęboko osadzonego źródła nienawiści wobec rządu Orbána. Kilka miesięcy temu prestiżowy węgierski tygodnik polityczny, ’Hetiválasz’, ujawnił przeszłość byłego węgierskiego dziennikarza austriackiego pochodzenia, Paula Lendvai i jego współpracę z komunistycznym reżimem Kadara w latach osiemdziesiątych. Był on jednym z sympatyków partii komunistycznej na Zachodzie; nie zmuszano go jednak do współpracy z komunistami, ponieważ mieszkał w Wiedniu. Po 1989 roku opowiedział się po stronie postkomunistów i został stronniczym informatorem zachodniej prasy i mediów o wydarzeniach na Węgrzech w okresie ostatnich dwudziestu lat. Był rozwścieczony, kiedy upubliczniono jego dokumenty i nie ma żadnych wątpliwości, że był osobiście zainteresowany skompromitowaniem drugiego rządu Orbána. Nie jest to odosobniony przypadek. Istnieje jeszcze wiele innych kanałów wzmagających lub przekazujących wewnętrzne konflikty i wydarzenia na Węgrzech na międzynarodową scenę. Nie jest to żadna teoria spiskowa, ale fakt oparty na lokalnym doświadczeniu i głupich uwagach węgierskich postkomunistów, włączając znanego przedstawiciela poprzednich postkomunistycznych rządów na Węgrzech, Ferenca Gyurcsány, który w reakcji na wynik ostatnich wyborów napisał, że nowy rząd będzie żałował każdego dnia w parlamencie. Teraz wiemy, co miał na myśli.

Kluczowy problem, przed którym stoją obecnie Węgry to nie, jak twierdzi postkomunistyczna lewica, kwestia tego czy Węgry pozostaną demokratycznym krajem cieszącym się liberalnymi prawami i instytucjami czy też nie, lecz tego, czy zdołają one wydostać się z pułapki zadłużenia, co pomogłoby w kształtowaniu jedności narodowej i usprawnieniu procesu rządzenia.

                                                                                                                                                              

 András Lánczi – profesor nauk politycznych na Uniwersytecie im. Macieja Korwina w Budapeszcie, dyrektor tamtejszego Instytutu Nauk Politycznych, autor m.in. Political Philosophy in the 20th Century (1999), Democracy and Political Science (2000), Crisis and Modernity in Leo Strauss’s Works (2000), Conservative Manifesto (2002), and Utopia as Tradition (2004). Współautor wydanej przez Ośrodek Myśli Politycznej i Center for European Renewal pracy zbiorowej “Platon na Wall Street. Konserwatywne refleksje o kryzysie ekonomicznym” (http://omp.org.pl/ksiazka.php?idKsiazki=198).

Wyświetl PDF