Fico bierze wszystko


Stało się to, co się stać musiało

Stało się to, co się stać musiało. Od momentu rozpadu centroprawicowej koalicji jasne było, że w przedterminowych wyborach na Słowacji zwycięzcą może być tylko Robert Fico i jego Smer. Jedyne pytanie przed głosowaniem brzmiało: czy zdobędzie wystarczająco dużą przewagę, by nie potrzebować koalicjanta i samodzielnie sformować rząd, czy też zabraknie mu kilku mandatów. Dziś już wiemy,  że ziścił się najczarniejszy sen słowackiej prawicy.

 

Trzeba uczciwie przyznać, że ciężko na to sobie zapracowała. Wybory z 2010 r. można uznać za wyjątkowo szczęśliwe dla ugrupowań z prawej strony słowackiej sceny politycznej – mimo bolesnej porażki ze Smerem to właśnie rozdrobniona prawica dysponowała skromną większością parlamentarną i zdołała sformować gabinet Ivety Radičovej. Nawet jednak tak spektakularne zrządzenie szczęśliwego losu niczego prawicy nie nauczyło – rząd był słaby, wstrząsany częstymi konfliktami wewnętrznymi, zarówno między poszczególnymi partiami, jak i wewnątrz głównego ugrupowania SDKÚ-DS (gdzie rywalizacja między premier Radičovą a byłym premierem Dzurindą toczyła się przy otwartej kurtynie). Spory te skończyły się rozpadem koalicji jesienią 2011 r. i przedterminowymi wyborami.

 

W tej sytuacji Robert Fico nie musiał właściwie nic robić, wystarczyło czekać. Skłócona prawica, zniechęcająca własnych wyborców, coraz bardziej poszatkowana sporami, głównie personalnymi, była wodą na jego młyn. A umiejętność czekania jest bez wątpienia mocną stroną Ficy, który doskonale wiedział, że drugi podobny jak w 2010 r. zbieg okoliczności nie może już się przydarzyć. To byłoby już jawne zaprzeczenie reguł rachunku prawdopodobieństwa.

 

Dodatkowo w grudniu na prawicę spadł kolejny potężny cios – tajemnicza, niejasna afera korupcyjna „Gorilla” zaszkodziła słabnącym ugrupowaniom prawicy. Sprawa była tym bardziej zagadkowa, że plotki na jej temat krążyły po Słowacji od lat, jednak wcześniej nikt się nie zdecydował jej upublicznić. Jak twierdzili dziennikarze, przyczyną tego miał być brak dowodów na prawdziwość dokumentów mających dowodzić korupcji. I oto nagle, w trakcie kampanii wyborczej wypłynęły one poprzez amerykański portal internetowy – nie wiadomo za czyją sprawą. Nie zmienia to jednak faktu, że moment wpuszczenia sprawy do publicznej debaty nie mógł być przypadkowy. Jego efektem były masowe protesty uliczne, pogłębienie społecznej nieufności wobec partii politycznych i polityki jako takiej oraz powstanie ugrupowań antyestablishmentowych, próbujących na niezadowoleniu społecznym budować swoją pozycję. Najsilniejsza krytyka spadła jednak na partie prawicowe, głównie KDH i SDKÚ-DS, zyski przynosząc Smerowi.

 

W tej atmosferze odbywało się słowackie głosowanie, nic więc dziwnego, że przed wyborami na Słowacji stawiano sobie dwa pytania – czy Smer zdobędzie samodzielnie ponad połowę mandatów parlamentarnych oraz które partie będą w stanie przekroczyć pięcioprocentowy próg wyborczy. Przed wyborczą sobotą pojawiały się bowiem nawet sondaże, w których oprócz Smeru na miejsce w parlamencie liczyć mogły jedynie 2-3 ugrupowania.

 

Końcowe wyniki przyniosły pełny sukces Ficy, który może sformować gabinet bez ubiegania się o wsparcie  koalicjantów dysponując bezpieczną przewagą 83 mandatów w 150-osobowym parlamencie. Z trudem dostały się do niego ugrupowania zagrożone – skonfliktowane wewnętrznie SDKÚ-DS (11 mandatów) oraz liberalna SaS Richarda Sulíka, partia obarczana odpowiedzialnością za rozpad koalicji (również 11 mandatów). Poniżej pięcioprocentowego progu znalazły się nacjonaliści z SNS oraz jedno z dwóch ugrupowań węgierskich - uznawana za bardziej radykalną SMK. Inne ugrupowania, w tym potężna niegdyś partia Mečiara, HZDS, nie zbliżyły się nawet do progu wyborczego.

 

[wyniki wyborów: Smer-SD 44,42%; KDH 8,82%; OLaNO 8,55%; MOST-Hid 6,89%; SDKU-DS. 6,10%; SaS 5,88%; SNS 4,56%; SMK 4,29%]

 

Należy także zwrócić uwagę na relatywnie wysoką frekwencję wyborczą, która wyniosła niemal 60% - jak widać zniechęcenie do polityki nie spowodowało spadku uczestnictwa w wyborach.

 

Co oznaczają wyborcze wyniki na Słowacji?

 

Po pierwsze – pełną, czteroletnią kadencję spokojnych rządów Smeru. Robert Fico nie jest typem reformatora, rewolucjonisty, słowem – nie jest skłonny do gwałtownych posunięć. Można się raczej spodziewać, że również dość radykalnie socjalne pomysły zgłaszane w toku kampanii wyborczej w obecnej formie (ogólnych zarysów projektów) pozostaną. Fico zresztą będzie miał w miarę łatwą i poręczną wymówkę – wymagania Komisji Europejskiej wynikające z kryzysu gospodarczego ze szczególnym uwzględnieniem strefy euro.

 

Po drugie – Słowacja jako prymus unijny. Już w kampanii Fico starał się pozować na najbardziej prounijnego polityka, gotowego całą swoją energię poświęcić ratowaniu zagrożonej strefy euro oraz Unii jako takiej. Fico zatem – jak się można spodziewać – dość gorliwie będzie wcielał w życie unijne zalecenia, będzie starał „utrzymać się w głównym nurcie” polityki unijnej. Pod jego rządami trudno wyobrazić sobie podobną niesubordynację względem Komisji, jaka stała się przyczyną upadku rządu Radičovej. Można się również spodziewać, że niezbyt przychylna opinia o Ficy ze strony Zachodu (gdzie pamięta się jego koalicję z nacjonalistami, a taką „zbrodnię” niełatwo wszak wymazać) dość szybko się zmieni.

 

Po trzecie – ponowny wzrost napięć w relacjach z Węgrami. Fico, jako zręczny populista, po zjedzeniu obu „przystawek” (Ruchu na Rzecz Demokratycznej Słowacji Vladimíra Mečiara oraz Słowackiej Partii Narodowej), swoich koalicjantów z kadencji 2006-2010 jest zmuszony zagospodarowywać ich elektorat. Ponieważ raczej nie będzie w stanie zaspokoić jego oczekiwań socjalnych (zarówno z powodu oczekiwań UE, jak i wspierającego go biznesu), musi spełnić jego potrzeby narodowe. W tej sytuacji konflikty z Węgrami wydają się rozwiązaniem oczywistym i naturalnym, przećwiczonym już wcześniej. Będzie to tym łatwiejsze, że ma duże szanse na pozyskanie przychylności Unii Europejskiej, alergicznie reagującej na wszystko, co robi węgierski premier Viktor Orbán. Przy odrobinie politycznej zręczności, której wszak Ficy nie brakuje, nietrudno będzie przedstawiać kłótnie słowacko-węgierskie jako efekt nieodpowiedzialnego nacjonalizmu Orbána.

 

Po czwarte – i chyba najciekawsze – będą to cztery lata ciężkiej pracy dla opozycji. Całkowite rozproszenie, by nie rzec „planktonizacja” prawej strony słowackiej wymaga radykalnych posunięć, jeśli obecna sytuacja nie ma ulec petryfikacji. Brak poważniejszych działań może spowodować kilkukadencyjne rządy Smeru i przekształcenie tego ugrupowania w jedyną skuteczną partię władzy. Zadanie, które stanęło przed prawicą jest bez wątpienia trudne biorąc pod uwagę liczne konflikty personalne i zaszłości. Być może działanie ułatwi odejście Mikulaša Dzurindy, który po spektakularnej porażce swojej partii będzie zmuszony usunąć się w cień, prawdopodobnie bezpowrotnie.

 

Co zaś wyniki słowackich wyborów oznaczają dla Polski?

 

Szczerze mówiąc – raczej niewiele. Warszawa od dłuższego czasu nie była dla Bratysławy kluczowym partnerem, zaś po zwycięstwie Ficy tym bardziej się to nie zmieni. Interesy Polski i Słowacji ostatnio dość rzadko bywały zbieżne, polska dyplomacja nie potrafiła przekonać słowackiej, że warto podjąć bliższą współpracę, ta zaś stawiała na inne wektory polityki zagranicznej. Nie wygląda na to, by wzajemny brak zainteresowania miał się w najbliższym czasie zmienić.

 

Podsumowując – zanosi się na to, że w najbliższych latach Słowacja nie będzie częstym gościem na pierwszych stronach gazet, zaś Fico zapewni swoim rodakom „małą stabilizację”. Pozostaje pytanie, czy będą z niej zadowoleni.

 

Dr Paweł Ukielski – Instytut Studiów Politycznych PAN, wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.



Paweł Ukielski - Doktor nauk politycznych, historyk, wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, pracownik naukowy Instytutu Studiów Politycznych PAN, wydał m.in. "Aksamitny rozwód. Rola elit politycznych w procesie podziału Czechosłowacji" (2007). Współautor prac zbiorowych wydanych przez Ośrodek Myśli Politycznej: "Kryzys Unii Europejskiej. Polska i czeska perspektywa" (2012), "Bezpłodny sojusz? Polska i Czechy w Unii Europejskiej" (2011), "Polska w grze międzynarodowej. Geopolityka i sprawy wewnętrzne" (2010).

Wyświetl PDF