Czesi i Polacy: o książkach nie porozmawiamy?

omp

10 października 2014

Lubimy współpracować z Czechami. Nasze współdziałanie z CDK z Brna to już trzy książki, parę seminariów i kilkadziesiąt nowo powstałych tekstów. W drodze kolejne. Paru rzeczy kolegom i koleżankom z Czech wszakże zazdrościmy, a na czoło wysuwają się dwie: czeskie miasta oraz czytelnictwo u Czechów. Co do pierwszych, kto był ten wie, a kto nie był, albo był tylko w Pradze, niech przy okazji sprawdzi naocznie. Procent ładnych, niekiedy nawet bardzo, dobrze zachowanych ze starych czasów (choć zwykle później obudowanych, ale tak to już bywa z ‘postępem.’..) miejscowości w ich ogólnej liczbie naprawdę może robić wrażenie. U nas pod tym względem jest znacznie gorzej – i nie tylko dlatego, że nas wojny bardziej doświadczały.  

Drugi procent, jakiego Czechom szczerze zazdrościmy, wskazuje, ilu spośród nich nie czyta w ciągu roku żadnej książki. U nich (dane z ok. 2010 r.) to 17%. U nas (badania z 2010 r.) – zawstydzające, katastrofalne wręcz 56% – które to procenty wśród czytelnictwa uwzględniają i poradniki, i lektury szkolne i inne książki, które czyta się głównie z powodów praktycznych, a nie z pragnienia lektury. Jak wiele polskich domów to pod tym względem cywilizacyjna pustynia! I to w czasach, gdy trwa masowa produkcja absolwentów szkół wyższych.

O jej jakości – i przede wszystkim jakości tych, co na studia trafiają i jakimś cudem (zwanym lękiem uczelni przed niżem, czy chęcią zarobku) je kończą – niech świadczy kolejny wymowny fakt statystyczny: 10 lat przed przytaczanymi badaniami, a więc w 2000 r., ledwie 2% ludzi z wyższym wykształceniem nie przeczytało nawet jednej książki w ciągu roku. W 2010% już – 25%. Można śmiało założyć, że ten gwałtowny wzrost “zawdzięczamy” w znacznej mierze absolwentom z ostatnich kilku lat, nie ma bowiem specjalnych powodów, dla których osoba czytająca w roku 2000 (cokolwiek czytająca, dodajmy, co czyni te statystyki jeszcze bardziej przerażającymi), miałaby zaniechać tego zupełnie po 10 latach. No chyba że w 2000 r. jeszcze wstyd było się przyznawać, że się nie czyta, podczas gdy w 2010 r. już to ujmy – w subiektywnym odczuciu pytanych – nie przynosi.

Być może są badania późniejsze, ale można w zasadzie w ciemno założyć, że lepiej obecnie nie jest. W zasadzie, zapewne jest gorzej. Czy wśród Czechów trend jest podobny – nie wiemy. Nawet jednak zakładając hipotetycznie – jak na przykładzie polskim – że sytuacja może pogarszać się gwałtownie, spadek (na nasz nos – wątpliwy) następowałby u nich ze znacznie wyższego pułapu. My już parę lat temu osiągnęliśmy intelektualne ‘dno’ – niestety jedynie symboliczne, bo realnie może być jeszcze gorzej.

Tagi: , , ,

Komentarze są niedostępne.